Nie jest łatwo pożegnać kogoś na wieczność. Zwłaszcza, gdy ten ktoś był dla nas najważniejszym. Tak, przyznaję się bez bicia, że pokochałam Armaro i co najgorsze nie mogłam wybaczyć mojemu bratu, że odebrał mi jedyną osobę, która szczerze się o mnie troszczyła.
Lucyfer? On wszystko robi dla własnych korzyści. Już mu nie potrafię zaufać. Jeśli chodzi o Bena to wiem jedno- tak łatwo nie odpuści. Afrodyta wykreowała z niego bestię.
Łowcę w którym nie ma krztyny mojego starszego brata. Nie wiem jak tego dokonała, ale jestem pewna, że długo będzie przebywać za to między ghulami u Aresa. To przez nią Ares był na kole młyńskim.
Teraz na pewno jej się za to odwdzięczy. Tego nie muszę się nawet domyślać, bo to oczywiste. Znam aż za dobrze mojego przyjaciela i wiem, że jak się wścieknie to jest zdolny do wszystkiego. Co prawda nie widziałam go w akcji, ale chyba nawet nie chcę zobaczyć.
Dzisiaj dzień pożegnania, a ja... cóż nie mam niczego. Dom wraz z ubraniami spłonął i zostałam skazana (przynajmniej na razie) na mieszkanie z Lucyferem. On zachowywał się ostatnio inaczej.
Chodził jakiś smutny, ale nie wnikałam. Może po prostu ma jakieś własne problemy. Ja poprzez Lilith załatwiłam sobie kilka kompletów nowych ubrań. W tym czarną sukienkę na ceremonię pogrzebową.
Stojąc w niej przed lustrem drżałam jakby w pomieszczeniu nagle zrobiło się zimno. Łzy napływały mi wciąż do oczu. Wtedy do mojego pokoju wszedł Lucy, spojrzał ukradkiem i odparł- Trzeba już jechać- nie brzmiał jak zazwyczaj.
Wiedziałam już teraz na pewno, że coś go gryzło.- Co jest? ?Jesteś jakiś... przybity- odparłam nie wytrzymując tego ignorowania go. - Wciąż nie dopadłem twojego.... To znaczy Niszczyciela- poprawił się szybko.
Spuściłam głowę. Byłam już zmęczona. Tymi rządami. Uciekaniem i całym tym piekłem. - Mam już dosyć, jeśli na prawdę tak wszystko ma tu wyglądać to poddaję się. Niech mnie zabija- odparłam, a on doskoczył do mnie i spojrzał głęboko w oczy. - Armaros walczył o twoje życie, poświęcił się dla ciebie, cierpiał nawet nie wiesz jak bardzo, by ochronić cię przed śmiercią, bronił cię jak skarbu, bo życie ma sens!!! - Krzyczał - A teraz spójrz mi w oczy i powiedz, że chcesz umrzeć!- wrzasnął, a ja poczułam jak osuwam się na ziemię i wylądowałam w jego objęciach- Dlaczego chciałeś, żebym znalazła się w piekle, po co to wszystko było- płakałam. - Uspokój się Kate- odparł.
Spojrzałam na niego. W te błękitne jak niebo oczy. - Jak to możliwe, że nie jesteś w Niebie?- zapytałam bardziej siebie niż jego. Nagle jego wyraz twarzy zmienił się. Wyostrzył. - O to musisz zapytać mojego ojczulka- odparł ostro i ruszył do drzwi.
Widziałam po jego postawie i mocno zaciśniętych dłoniach, że zadałam niewłaściwe pytanie. Podbiegłam do niego i złapałam za rękę- Lucyfer przepraszam - odparłam głośno. Spojrzał mi w oczy i po chwili znów był łagodny.
Nie mogłam uwierzyć jak on szybko się zmienia. W jednej chwili z agresywnego stawał się ciepłym i troskliwym. - Jedźmy już- odparł cicho nie patrząc mi w oczy.
Na ceremonię przybyło mnóstwo istot. Ares stał na samym przodzie.
Widziałam prawie wszystkich członków rady, oprócz Afrodyty. Wszyscy bogowie i boginie. Asmodeusz, Lilith i Samael. Pewnie jeszcze mnóstwo innych, ale przez łzy płynące z moich oczu wszyscy zlewali się w jedną plamę.
Na środku polany stał metalowy sarkofag. Cały wyrzeźbiony czaszkami. Lucyfer stanął przed nim i odparł- Zebraliśmy się tutaj, by pożegnać Armarosa, upadłego anioła, prawowitego mieszkańca piekieł i prywatnego asystenta potomkini Shar i współwłaścicielki piekieł. Oddał on całe swoje istnienie, by chronić naszej władczyni, dlatego żegnamy go z największymi honorami - w tym momencie Lucyfer się odsunął, a wszyscy podchodzili i kładli przed trumną kwiaty.
Na koniec przyszła pora na mnie. Podeszłam do trumny i dotknęłam jej dłonią, a potem odsunęłam się odrobinę i położyłam na trawie różę. Wróciłam do tłumu. Lucyfer stanął znów przed grobowcem i odwrócił się do nas plecami- Nastała noc, a w ciemności wszystko widać wyraźniej- powiedział głośno, a niebo pociemniało i zaczął wiać ostry wiatr.- Czeluście piekielne rozstąpcie się jak rzecze ja, Lucyfer Morningstar- mówił dalej, a ziemia wokół trumny zaczęła pękać i trysnęły z niej ognie.- Niech piekło pochłonie tą duszę unicestwioną i przyjmie ją jako dar- powiedział w trumna zapadła się w szczelinę i po chwili ziemia zamknęła się, a niebo znów pojaśniało.
Patrząc na Lucyfera zaczynałam dopiero wierzyć, że jest prawdziwym ,, Władcą piekieł" . Jego dłonie przez chwilę jeszcze płonęły, a oczy lśniły czerwienią. Mimo to ja wciąż nie czułam strachu. Wszyscy rozeszli się do swoich samochodów. To był koniec pożegnania.
W piekle nie opija się czyjejś śmierci. Tylko się z nim żegna i tyle. Lucyfer niepewnie podszedł do mnie i zaskoczony tym, że się nie cofnęłam dotknął płonącą dłonią mojego policzka. Nie parzył.
Spojrzałam na niego i po chwili po prostu mocno wtuliłam w jego tors. - Zabierz mnie stąd, proszę- wyszeptałam, a on jednym ruchem wziął mnie na ręce i zaniósł do samochodu.
Kiedy oddaliliśmy się trochę od miejsca pochówku wrócił do dawnej postaci, a ja wciąż nie przestawałam mu się przyglądać. - Czemu tak patrzysz?- zapytał- Żeby cię zapamiętać- odparłam- Jak to zapamiętać?- zdziwił się- Lilith niebawem znajdzie mi nowy dom, a wtedy... rezygnuję z mojej części piekieł- odparłam, a on zahamował i spojrzał na mnie z niedowierzaniem- Jak to zrezygnujesz? Przecież świetnie ci szło- odparł spokojnie- Tak, ale wtedy miałam Armarosa- powiedziałam szczerze. - A teraz masz mnie- odparł jakby to było oczywiste.- Nie chcę słyszeć o żadnej rezygnacji, chcę cię mieć u swojego boku Kate, myślałem, że tego nie powiem nigdy, a już zwłaszcza tobie, ale podoba mi się to wspólne rządzenie, wreszcie mam trochę czasu na coś więcej niż tylko pracę- odparł, a ja nie wiedziałam co na to odpowiedzieć.
Moje milczenie uznał chyba za swoje zwycięstwo, bo ruszył z piskiem opon i uśmiechał się delikatnie jak to miał w zwyczaju. Dla mnie pozostał znak zapytania postawiony nad moją dalszą przyszłością.# Od Autorki
Kolejny rozdział. Tyle osób już zaczęło czytać to opo i prosić o next, że musiałam się wziąć za to pisanie i jest. Nowy rozdział.Mam nadzieję, że jesteście z niego zadowoleni. Jak mi się uda to będzie jeszcze jeden rozdział dzisiaj, ale nie obiecuję. Ta historia powoli się kończy. Co prawda jeszcze będzie kilka rozdziałów, ale nadchodzi zakończenie. Jednak tym, którzy to czytają mogę się wyglądać, że gdy tylko stworzę do końca to opowiadanie to zabieram się za inną opowieść o Lucyferze, myślę, że spodoba wam się tak samo jak ta historia.
No to co? Dawajcie gwiazdki i komentujcie
Paląco się z Wami żegnam 🔥🔥💥💥💥
Roxi

CZYTASZ
Piekło z Tobą
FantasyKontynuacja opowiadania pt.,, Witaj w piekle " Kate zaczyna zdawać sobie sprawę, że nie do końca zna się na tym jak rządzić i prosi kogoś o pomoc. Lucyfer nie będzie zachwycony takim obrotem zdarzeń. Wszystko się jednak zmienia, gdy ktoś ewidentnie...