-25- +mega ważna notka

1K 42 11
                                    

Pojawiłam się w domu Jamesa kilka chwil przed północą a dokładnie w jego pokoju. Upadłam na jego łóżka wpatrując się w ich wspólne zdjęcie i na którym był Peter. Rozmasowałam ręke gdzie chwycił mnie przed teleportacją Remus a gdyby nie Syriusz to pewnie by mnie skrzywdził, bo nie pamiętał kim jestem.
Na dole usłyszałam głosy rodziców Pottera, które dochodziły coraz bliżej jego pokoju. Otworzyła je mama Jamesa wpatrując się we mnie ze strachem? Tak to jest dobre określenie ale po chwili jej strach przerodził się w ulge.
-Ty zapewne jesteś Justine?-Spytała mnie wchodząc do pokoju syna i odrzucając dwie bluzki. Rzuciła zaklęcie po którym po chwili w pokoju panował ład i porządek a ja dopiero teraz dostrzegłam drugi materac, który pewnie zajmował Syriusz.
-Tak proszę pani... To ja-powiedziałam przyglądając się jednemu z żołnierzyków, który wylądował na szafce.-Prze...
Ale nagle przerwała mi ona unosząc ręke do góry i pokazując abym była cicho, więc nic już nie mówiłam.
-Wiem czemu tutaj jesteś. I nie przepraszaj-powiedziała biorąc mnie pod ręke i prowadząc na dół do salonu.-No ale grunt, że tobie nic się nie stało tylko masz rozerwany materiał bluzki. A ty powinnaś na przyszłość słuchać się chłopaków.
Mówiąc to pograziła mi palce stając przed mną i kładąc swoje dłonie na moich ramionach. Lekko się spiełam, bo nie przepadałam za tym ale po chwili się rozluźniłam a to dlatego, że po tym moje myśli zajął Lupin. Tak martwiłam się o niego cholernie i podobnie zresztą o chłopaków. Moje myśli były tak tym zajęte, że nie usłyszałam pytania pani Potter dotarło do mnie dopiero jak lekko walneła mnie w ramię.
-Justine, chcesz coś do picia?-Spytała patrząc się w moje oczy z troską. Chyba też martwiła się o syna i siostrzeńca.
-Tak... Herbaty-powiedziałam rozmasowywując czoło i siadając na sofie przyciągając do siebie koc.
Kobieta poszła do kuchni robiąc herbate i przyglądając się mni. Pewnie musiałam wyglądać strasznie. Rozwiane włosy, podarty rękaw bluzy i bladą cere. Włosy jakoś ułożyłam i rzuciłam zaklęcie na zszycie rękawa a na swoją cere nie mogłam nic poradzić. Podkuliłam nogi i spojrzałam na wchodzącą mame Pottera, która przyniosła herbate i ciastko. Przystawiła do mnie herbate i ciastko.
-Smacznego dziecko... Wszystko w porządku? I nie martw się o Lupina. Chłopcy wiedzą jak dać sobie z nim rade-uśmiechnela się do mnie i usiadła w fotelu.
Pokiwałam głową i napiłam się herbaty. Na ciastko nie miałam ochoty, więc odsunełam talerzyk od siebie.
-Proszę pani bo... Ja chce wrócić do chłopaków-powiedziałam patrząc na nią.
-O nie moja droga. Zostajesz tutaj do rana a mamy pokój gościnny więc pomyślałam, że możesz się tam przespać-powiedziała a ja tylko pokiwałam głową.

*jakiś czas później*
Weszłam na góre i poszłam według wskazówek pani Potter.
-Pierwsze drzwi po prawej stronie-powiedziałam do siebie i mówiąc to znalazłam drzwi.
Otworzyłam powoli drzwi wchodząc do pokoju. Spojrzałam na łóżku i zdjełam bluze a na sąsiednim fotelu zobaczyłam piżame, która składała się z długiej bluzki do quidditcha (pewnie Jamesa) i krótkich szortów z jednorożcami (to na pewno nie były szorty Jamesa). Szybko się w to przebrałam i wskoczyłam na łóżku zamykając oczy. Gdy prawie wpadałam w objęcia Morfeusza usłyszałam głosy Jamesa i Syriusza oraz Remusa.

*********
I macie kolejny rozdział. Szczerze to krótko go pisałam 😂😂 a teraz na poważnie. Myśle, że za 4-6 rozdziałów skończyć książke i rozpocząć nową o erze Golden Trio lub o Nowym Pokoleniu? Tylko, że z innymi parringami? Co wy o tym myślicie?

Każda ⭐ i kom motywuje bardziej do pisania rozdziałów ❤❣

Do nexta hunce 😘

Innymi oczami Justine Death: Huncwoci-rok piąty [zakończone] [korekta]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz