Wyjazd

1.8K 103 3
                                    

                    Abigail's prov

Postanowiłam.

Dwa dni nie widziałam się z Evanem, nie chciałam na niego patrzeć, choć brakowało mi jego obecności i czułości. Byłam uparta od małego.

Jadę na kolonie, sam wypoczynek, taniec, muzyka, coś czym się pasjonuje. Już zastrzegłam Jasonowi, że ma się nie wygadać, moi rodzice to samo.

Dzisiaj pakuje swoje rzeczy, jeszcze tylko szczoteczka, pasta do zębów i mogę ruszać!

Szybko ruszyłam na dół, musiałam znaleźć się jak najszybciej w drodze, znając mnie mogłam jeszcze przed samym wyjazdem zrezygnować a tego nie chciałam.

-Abi rusz swój chudy zadek bo się spóźnimy! - krzyczał Jason.
-Gotowa do drogi - zaświergotałam wygodnie usadawiając się na przednim siedzeniu.
-Pasy siostra! - roześmiał się.
-No już, już - zachichotałam.

-Abi, jesteś pewna, że dobrze robisz? - zapytał po paru minutach milczenia z troską w głosie.
-Musze przemyśleć sobie wiele rzeczy, nie chce by ktoś mi przeszkadzał. - odparłam ze smutkiem w głosie.
-On cię kocha, chce dla ciebie dobrze, przy tobie jest inny, zmienił się. - urwał na chwilę, zaczął się nad czymś zastanawiać.
-Opowiesz mi coś o nim więcej? - spytałam z nadzieją w głosie.
-A co będę z tego miał? - zapytał chytrze.
Dostał kuksańca w bok.
-Dobra już dobra - zachichotał.
-No to mów! - ponagliłam go.
-Evan robił wiele różnych rzeczy o których wie mała liczba osób, był arogancki, bezwzględny, nie znosił sprzeciwu, zupełnie jak jego ojciec - dominował, siostra, odmieniłaś go, na prawdę.....- spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
Przekręciłam teatralnie oczami, co jak co, ale nie wierzyłam, że go odmieniłam.
-Jason, nie rzucę szkoły dlatego, że jego ojciec tak chce, dziwie się mu, że sam się na to zgodził, wiem nie miał wyjścia, ale ciężko mi jest porzucić moje dotychczasowe życie...- w moich oczach zaczęły pojawiać się łzy, ledwo wstrzymałam płacz.
-Nie możecie pogadać jeszcze raz? Na spokojnie? Może dacie rade coś sobie wyjaśnić, wilki już tak mają...
-Jak mają!? - weszłam mu w słowo - powinien mnie wspierać tak jak ja to robię, on nie chce mnie zrozumieć, muszę od tego wszystkiego odpocząć, to wszystko dzieje się za szybko....może nie umrze beze mnie przez kilka dni...
-Tu się mylisz, długo bez ciebie nie wytrzyma, jego tęsknota za tobą wzrasta z dnia na dzień..
Zignorowałam go i wsadziłam wzrok w mijane widoki.

-Baw się dobrze! - przytulił mnie i odjechał.

Kolonie! Zapach lasu po deszczu, coś od czego jestem uzależniona. Rozejrzałam się dookoła i ruszyłam w stronę domków, dzięki Jasonowi byłam tu szybciej niż reszta, więc pewnie będę mogła sobie wybrać swoją kwaterę!

-A ty to kto? - zapytał męski głos, mimowolnie podskoczyłam, był bardzo uwodzicielski. Spojrzałam w górę, moim oczom ukazał się bardzo przystojny chłopak, kasztanowe włosy, piękne duże oczy, pełne usta, umięśniony....
-To odpowiesz mi na pytanie? - roześmiał się.
-Ekh....Abigail Summers, mam uczyć dzieci gry na gitarze i tańca - posłałam mu niepewny uśmiech.
-A więc to ty! Super, że jesteś przed czasem! Jestem Naill! Będę razem z Tobą prowadził zajęcia taneczne, uczę gry na pianinie - wyszczerzył się.
-Pokażesz mi moje mieszkanko? - zapytałam z nadzieją w głosie.
-To są domki dla dzieci, my mamy po drugiej stronie kampusu. To wspólny dom, mamy tylko oddzielne pokoje. Chodź za mną!

Ruszyliśmy w stronę kwater. Po drodze Naill oprowadził mnie po całym terytorium a na koniec zaszliśmy na coś do jedzenia, strasznie burczało mi w brzuchu.

-To co, grillowanego kurczaka? - wyszczerzył się - mamy tu dobre jedzenie.
-Wypatrzyłam pyszną sałatkę z tostami, na nią się skuszę. - wysłałam mu uśmiech.
-Za godzinę zacznie się zjeżdżać reszta kadry, a za dwie dzieciaki. - uświadomił mnie.
-Mamy jeszcze trochę wolnego - zachichotałam.
-Czemu zdecydowałaś się na pracę tutaj? - zapytał ni z gruszki ni z pietruszki.
-Eee..no chciałam sobie trochę zarobić, lubię dzieciaki, dlatego zdecydowałam się na tę pracę - powiedziałam niepewnie.
-Wydaje mi się, że córka tak wielkiego biznesmena nie musi pracować...
-Skąd wiesz....
-Jak tylko zobaczyłem twoją kartę zgłoszeniową zainteresowałem się tobą, więc sprawdziłem Cię - wszedł mi w słowo i uśmiechnął się ciepło.
-Nie mów nikomu, zazwyczaj ludzie nie lubią mojego ojca a mnie uznają..
-Za bogatą i zadufaną w sobie laske? - dokończył za mnie zdanie,  znów wszedł mi w słowo.
Zaczerwieniłam się, sama nie wiem dlaczego, poczułam wtedy ucisk w sercu, tęsknotę, zobaczyłam wtedy przed oczami Evana.
Opanował mnie smutek, nie chciałam się z nim rozstawać, ale jeśli chce, żeby coś do niego dotarło to nie miałam innego wyjścia.
Przez dłuższą chwilę jedliśmy w milczeniu.
-Posmutniałaś - zauważył Naill.
-Wydaje ci się - wysłałam mu uśmieszek.
-Widzę, że już skończyłaś, chodź pokaże ci jeszcze twoją sale, będziesz w niej prowadzić zajęcia i z tańca i z gitary.
-Super! No to w drogę!
Wyszliśmy ze stołówki i skierowaliśmy się w stronę przejrzystych sal, Naill pokazywał mi je po drodze, wspomniał, że są nowo wyremontowane.
Weszliśmy do środka, czułam podniecenie i radość, to miejsce było piękne, przeszklone ściany, pełne wyposażenie.
-Podoba się?
-Jest świetna! Dziękuję! - nie wiele myśląc przytuliłam Nailla, szybko się jednak opanowałam i odskoczyłam od niego. Czułam, że moje policzki płoną.
-Masz jeszcze rozkład zajęć - wyciągnął z kieszeni kawałek zmiętego papieru.
Spojrzałam na świstek, z niego wynikało, że zaczynam jutro od dziesiątej, przynajmniej się wyśpię.
-Pasuje ci taki układ? - zapytał z troską.
-Jasne, jest super! - odpowiedziałam.
W tym momencie, na parkingu pojawiły się dwa większe vany.
-O przyjechała kadra! Ale to czarne sportowe auto widzę pierwszy raz....- urwał Niall i skierował się w tamtą stronę.

Czułam, że moje tęntno wzrosło, kiedy z tego czarnego auta wysiadł on.

               ××××××××××××××

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz