14. występ Caren

15 7 1
                                    

Wokół kolumn przed gmachem ogromnego, zabytkowego teatru panował chaos spodowany gwarem ludzi najwyrazniej czekających na rozpoczęcie się przedstawienia. Byłem pod wrażeniem, że tak ogromna ilość ludzi przyjdzie oglądać balet. Za nic nie przyszedłbym tutaj, gdyby nie chęć ujrzenia Caren. Średnio interesował mnie taniec. Nawet nie potrafiłem tańczyć.

Postanowiłem wejść do środka. Ku moim oczom ukazał się wielki zapowiadający plakat na którym widniała grupa baletnic. Wśród nich rozpoznałem Caren. Wyglądała na nim jak księżniczka w różowej falbankowej sukience i elegancko upiętych włosach. Dopiero pózniej dostrzegłem wielki napis będący tytułem występu ,,Pink Chocolate" - różowa czekolada. Usmiechnąłem się do siebie.

Robiło się coraz bardziej ciasno na holu. Kupiłem jak najszybciej bilet i zająłem miejsce na widowni.

Zgasły światła.

Panie i Panowie mam zaszczyt przedstawić Państwu baletniczy duet, który zatańczy układ o nazwie Pink Chocolate! Serdecznie zapraszam. - Po tych slowach głos gruby, męski głos ucichł a reflektory zgasły i pojawiły się za chwilę ponownie ukazując szereg zgrabnych, długonogich baletnic o porcelanowej cerze. Pośród nich lśniła Caren. Mimo, że wszystkie wyglądały niemal identycznie rozpoznałem ją odrazu.

Po chwilii rozległ się dzwięk melancholijnej, magicznej muzyki rodem z baśni. Wszystkie baletnice zaczęły się poruszać jakby wybudzone z zimowego snu.
Harmonijne i syntetyczne ruchy dziewczyn stanowiły spójną całość. Pudrowe, delikatne, falbankowe sukienki rozpływały się na wietrze niczym różowa czekolada. Wtedy uświadomiłem sobie dlaczego występ nosi taką nazwe.
Muzyka spięła każdy mój mięsień a taniec zaparł mi dech. Caren poruszała się tak bezwładnie jakby była lalką na sznurkach. Czułem jej emocje, czułem jej pasję.

Gdy skończyły ukłaniając się zgarbnie spotkałem się z nią wzrokiem i nagle kazdy mięsień rozluznił się, a oddech odnalazł równowagę. - ukoiła moje emocje.

------------------------------------------

Wychodząc z sali miałem wrażenie jakbym powrócił z jakiejś podróży. Postanowiłem sprawdzić telefon.

June: Hej. Masz chwilę?

Automatycznie zgasiłem wyswietlacz i spojrzałem przez ogromne okno. Padał deszcz. Przypomniałem sobie zdarzenia z przeszłości. Moje głupie szczeniackie zachowanie. Kiedy już miałem wpuści nerwy do środka swojej psychiki zdałem sobie sprawę, że podoba mi się moje terazniejsze życie, że chyba tak miało być i przecież odpusciłem już topór wojenny z June i George'em.

Odpisałem jej.
Ja: Jeśli chodzi o teraz, to tak nie bardzo. Coś się stało?

Odpisała w tempie natychmiastowym.

June: Brakuje mi Ciebie...no i oczywiscie George'owi. Gadałam z Layla, że już jest ok. Możemy się jutro spiknąc u Yaoshiego?

Ja: OK. 16?

June: jasne :-)

Schowałem telefon do kieszeni.

-Cudowny występ. - usłyszałem nieznany mi kobiecy głos. - Odwróciłem się.

Zauważyłem jak długonoga, starsza kobieta z burzą loków gratuluje niedbale owiniętej w pudrowo-różowy płaszcz Caren występu.

-Dziękuje. - ścisnęly się obie za ręce po czym elfi wzrok powędrował w moją stronę.

Kobieta odeszła, a Caren skocznie podbiegła w moją strone promieniując uśmiechem.
-Jak Ci się podobało? - zapytała
-Nie mogę znalezc słow. -dukałem- Coś niesamowitego. -wyszczerzyłem zęby.

- Cieszę się. - poprawiła swój blado różowy płaszcz. Zauważyłem, że zagiął jej się kołnierzyk.
-Czekaj. - niesmiało poprawiłem jej go.
Nasze twarze dzieliło zaledwie pare centymetrów. Czułem jak moje serce bije coraz szybciej. Kiedy przeniosłem wzrok z kołnierzyka na jej oczy pełne blasku mój czas zatrzymał się na chwilę, a pozniej ruszył z ogromną prędkością. Oderwała mnie od tego stanu gwałtownie odsuwając się.

-Musze iść. Do zobaczenia na warsztatach. - zniknęła w ogromnych drzwiach teatru zostawiając mnie rozkojarzonego, pełnego nienasycenia.

Pink ChocolateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz