MISJA 01 - PRELUDIUM

2.2K 195 45
                                    

Obiecałam Wam, więc jest :D W końcu zabrałam się za drugi tom i mam nadzieję, że będzie równie interesujący, co pierwszy. Szerze mówiąc, mam sporo obawy, bowiem po sukcesie pierwszej części, nie wiem, czy czasem coś nie spieprzę, albo po prostu zaniżę poziom...

"Niejeden by nie zaczynał, gdyby mógł przewidzieć finał."

Jan Izydor Sztaudynger

Papiery na biurku zostały położone niedbale, niemalże od niechcenia. Kobieta podniosła na nie wzrok, szacując, że stos kartek przybył. Potem zaś przelotnie zerknęła na czekającego mężczyznę.

Odziany w garnitur, mający u pasa schowany pistolet, a na twarzy utrzymaną niezawodną maskę pozbawioną jakichkolwiek emocji. Oczy błękitne, bystre, cały czas prześwietlające ją i jej zachowania. Pod tym spojrzeniem nie można było się nie wzdrygnąć. Acz Tsunade, jako jedna z nielicznych, nie mrugnęła nawet okiem.

— Możesz iść — oznajmiła pewnie, ponownie utkwiwszy spojrzenie w dotykowym ekranie.

Agent się jednak nie poruszył. Stał tam przez kolejne dziesięć minut, aż kobieta w końcu musiała zareagować.

Przysunęła się bardziej na obrotowym krześle i przelała całą swoją uwagę na Uzumakiego.

— Czego? — westchnęła zmęczona. Niestety, tę rundę przegrała.

— Od dobrego miesiąca nie wysłano mnie w teren — zauważył, mrużąc niebezpiecznie oczy. Dojrzała w nich nieufność i czujność. Lis nie był byle kim, więc musiała uważać.

— Już ci mówiłam, że ostatnio nie ma za wiele misji — odparła, splatając dłonie na blacie i opierając na nich podbródek. — Coś jeszcze?

— Owszem — rzekł, niemal na pograniczu warknięcia. — Podobno moim partnerem do zadań specjalnych jest Uchiha Sasuke.

Potaknęła.

— Tak? To dlaczego ani razu, od tamtego dnia, go nie widziałem?

— To też ci już tłumaczyłam, ale skoro tak bardzo pragniesz, to raz jeszcze wyjątkowo powtórzę — Orochimaru wysłał go na tajną, samotną misję. — Słowo „tajną" zostało wyraźnie podkreślone. — Mam nadzieję, że rozumiesz, iż nie mogę podawać żadnych poufnych informacji na ten temat. To zagroziłoby powodzeniu misji.

Stali tak. Oboje w milczeniu, chłonąc siebie wzrokiem. Naruto nie ustępował, jego tęczówki migotały, jakby z całych sił starał się przejrzeć szefową. Ona zaś także odpierała to nieme wyzwanie. Była nieugięta.

Niewiadomo ile czasu minęło, nim mężczyzna drgnął i wyszedł sztywnym krokiem, zatrzasnąwszy za sobą głośno drzwiami.

Niemniej dla Tsunade było to prawie jak wieczność. Dopiero, gdy upewniła się na monitorze, że Uzumaki faktycznie ruszył do windy i nie powróci, starła ze skroni pot i opadła na fotel wygodniej, doprawdy wykończona.

— I jak poszło? — usłyszała kpiący, syczący głos w słuchawce bluetooth. Mimowolnie się skrzywiła.

— A jak myślisz? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, tak jak zresztą Wąż lubił. Z nim rozmowa nigdy nie mogła być płynna i przyjemna. Wręcz przeciwnie. Raczej skomplikowana i pełna pułapek, choć — trzeba było przyznać — że w istocie podniecająca.

— Podejrzewa coś? — ciągnął dalej swój spektakl, który zaczynał irytować kobietę. I chyba tylko to się nie zmieniło.

— Raczej nie. Jeszcze nie — poprawiła siebie szybko. Bo to, że Uzumaki w końcu odkryje, co się dzieje, nie ulegało wątpliwości.

— To lepiej, żeby trwało to jak najdłużej...

***

Zawód płatnego zabójcy miał to do siebie, że trzeba było być w nim niezwykle ostrożnym, ciągle czujnym i do tego mieć niezawodny umysł. Nie można było ufać nikomu, tym bardziej przyjaciołom po fachu. Śpiąc, należało pod poduszką trzymać kolta, a w ręce nóż. Prawda była taka, że ta praca powinna być niezwykle niebezpieczna i intrygująca. Powinna.

Od dobrych paru tygodni Naruto Uzumaki, kryptonim Lis, czuł się znużony nie misjami a papierową robotą, której non stop przybywało. Podobno przez Madarę system się posypał i agenci byli zmuszeni ręcznie wprowadzać dane na nowo. I naprawdę wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że nawet jeden z najlepszych agentów musiał w tym uczestniczyć. I to z czasem zaczynało robić się coraz bardziej podejrzane.

Szefowa agencji początkowo unikała go przy każdej możliwej okazji. Powody były banalne, ale mężczyzna stwierdził, iż po prostu jest zajęta czymś innym. Na przykład Orochimaru, który miał zwyczaj odwiedzać ją w gabinecie częściej, niż wymagały tego okoliczności, choć jego kwatera mieścił się naprzeciwko tej Tsunade.

Potem jednakże nie tyle go unikała, co zbywała, nie przydzielając do żadnej misji w terenie. Jako że Uzumaki był oddanym pracownikiem i niezawodnym — nie skarżył się. Wykonywał wszystko precyzyjnie i bez zbędnego komentarza. Papiery zostały skrupulatnie przejrzane, wprowadzone do komputera, a potem schowane do tajnych teczek w archiwum. Gdy jednak nakazano mu sprawdzić jakieś listy agentów sprzed kilku lat, Naruto bardzo prędko pojął, iż coś jest nie tak. Po pierwsze — Sakura, zaufany kwatermistrz szefowej, mogła to uczynić w przeciągu pięciu sekund, wpisując kolejno imiona i nazwiska w system. Po drugie — nie był kompetentną osobą do tego typu rzeczy.

Ale to nie było wszystko. Najbardziej intrygujące wydawało się to, iż Uzumaki nie mógł skontaktować się ze swoim partnerem. I to także sprawiło, że postanowił działać.

Właśnie teraz siedział przy stoliku, gdzie ustawiony miał swój laptop. Prawą dłoń ułożył pod podbródkiem, a oczy zmrużył, jakby zawzięcie nad czymś myśląc. Na ekranie komputera dało się zauważyć obraz przedstawiający blondwłosą, siedzącą na obrotowym krześle, kobietę. Pluskwa, którą doczepił do papierów, okazała się dobrym pomysłem. Mógł teraz spokojnie oglądać nagranie, przy okazji poddając je analizie.

— A jak myślisz? — padło pytanie z ust Tsunade. Zmarszczyła brwi wyraźnie zirytowana. Łatwo można było się domyślić, o co została zapytana.

— Raczej nie. Jeszcze nie — odparła ponownie.

Potem nastało milczenie. Wzrok blondynki pomknął do okna, po czym przetarła zmęczoną twarz. Prawdopodobnie ostatnie wydarzenia aż nadto ją wykończyły. A problem nie dawał spokoju...

Uzumaki zatrzasnął gwałtownie laptop. Jego spojrzenie błądziło po ścianach pokoju, na niczym konkretnym jednak się nie zatrzymując. Mięśnie twarzy przy tym miał napięte, a cienie sprawiały, iż kości policzkowe stawały się ostrzejsze, niż zazwyczaj.

Niespodziewanie w prawej dłoni zalśnił nóż, który po chwili został płynnie podrzucony do góry. Następnie niesamowicie szybko złapany.

— No to zaczynamy — powiedział na głos pewnym, mocnym głosem. Nie było w nim żadnego wahania.

***

W pomieszczeniu czuć było nieprzyjemny zapach pleśni i wilgoci. Do tego przez cztery betonowe ściany przechodziło niesamowite zimno, a na ziemi trwały kałuże wody zmieszane z krwią. Osobnik przywiązany do krzesła uśmiechał się sztucznie, mając zasłonięte czarnym materiałem oczy.

Mężczyzna stojący nad nim musiał przyznać, że ofiara była w istocie intrygująca. Nie krzyczała, nie płakała, nie pisnęła choćby słówka, gdy ciął i uderzał. Do tego ani na sekundę nie ukazała strachu, a raczej tylko pogardę dla jego osoby. Uniesiony kącik ust był tego dowodem.

— W końcu cię złamię — osądził czerwonowłosy. I w istocie był o tym przekonany. To było po prostu kwestią czasu, a prawdę mówiąc go miał aż pod dostatkiem.

Mimo tego krwawiący, nagi od pasa w górę, brunet splunął krwią w jego stronę i oblizał perfidnie spierzchnięte wargi.

— Nim do tego dojdzie, będziesz już martwy — po raz pierwszy Sasuke Uchiha przemówił, a potem na powrót pogrążył się w milczeniu, gdy padł kolejny, silny cios.

Tożsamość Zabójcy || SasuNaru ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz