1.0

464 55 17
                                    

Odetchnął świeżym powietrzem. Patrzył na zielony park przed sobą i uśmiechnął się pod nosem. Dawno już nie potrzebował spaceru tak, jak dzisiaj. Ten tydzień spędzony w szpitalu, jednak dawał mu się we znaki. Czuł się jak dzikie zwierzę wypuszczone z klatki. Mógł wszystko i żadna pielęgniarka czy doktor mu tego nie zabroni. Przysiadł na jednej z ławek i napił się coca coli trzymanej w ręce. Obok przyjechały dzieci na hulajnogach i Luke uśmiechnął się ponownie. Lubił dzieci. One były szczere i bezinteresownie co szło za tym, że bardzo różniły się od dorosłych.

Zamknął oczy na chwilę, może dwie, i otworzył dopiero, kiedy poczuł, że ktoś się do niego przysiadł. Już chciał na niego naskoczyć i zapytać czy, aby przypadkiem nie pomylił ławek, ale w porę się opamiętał, kiedy spostrzegł, kto to. Czerwonowłosy podążał za blondynem. Był z  nim, kiedy wychodził ze szpitala, kiedy był zostawić swoją torbę w mieszkaniu, kiedy był w sklepie, żeby kupić coca colę no i teraz, kiedy siedział na ławce. Pomimo tego, że Luke miał niemal dwa metry wzrostu, Michael przekonał się, że łatwo go zgubić w tłumie.

Schował się za grubym drzewem nieopodal i przyglądał się chłopakowi. Patrzył jak jego twarz rozluźnia się pod wpływem promieni słońca, jak na jego policzkach powstają dołeczki, kiedy się uśmiecha. Jest piękny - pomyślał. Nie czekając dłużej, wyszedł z ukrycia i usiadł na ławce obok blondyna. Tamten otworzył oczy i spojrzał na niego srogo, jednak w jednej chwili jego spojrzenie złagodniało i stało się pełne życzliwości.

-No tak. Mogłem się tego spodziewać. - zaśmiał młodszy z dwójki

-Jestem aż tak przewidywalny? - Michael oparł się wygodniej o ławkę a ramię przerzucił przez oparcie

-Bardziej niż myślisz. - parsknął

-Chyba muszę zmienić swoją taktykę.

-Mi tam się podoba.

Siedzieli w ciszy, rzucając ukradkowe spojrzenia. Tyle im wystarczyło. Ani jeden, ani drugi nie był zbyt rozmowny, a cisza łączyła ich w nadzwyczajny sposób.

-Myślisz, że moglibyśmy pójść do kawiarni? - zapytał Michael, poprawiając na nosie druciane okulary. Pragnął poznać bliżej blondyna.

-Sam nie wiem. Przed chwilą wyszedłem ze szpitala i chyba nie powinienem się przemęczać. - zaczął wstawać z ławki

-To niedaleko. - złapał go za nadgarstek. Nie chciał, żeby odchodził - Kawę podają tam w kubkach w kształcie pingwinów. - i ten zachęcający fakt skłonił młodszego na to spotkanie.

Siedzieli, popijając swoje napoje. Michael zamówił czarną, mocną kawę, a Luke kakao. Wciąż zachwycał się pingwinkiem na kubku. Przy każdym łyku delikatnie głaskał porcelanę, a Mike udawał, że tego nie widzi. Według niego było to urocze. Blond włosy niezbyt dużo o sobie mówił, ale dzielnie odpowiadał na pytania drugiego.

Michael dużo zmyślał. Musiał. Powiedział, że na nazwisko ma Parker i pracuje jako kierowca autokaru. Luke słuchał zafascynowany jego historiami, które wydarzyły się podczas rzekomych tras. Niektóre z nich wydarzyły się naprawdę, a on po prostu starał się wcielać w Boba - jego kierowcę.

Obydwoje dobrze się czuli w swoim towarzystwie, więc czego jak na razie chcieć więcej?

Zaczęło się ściemniać, kiedy wyszli z kawiarni. Przeszli obok budki z watą cukrową i kim, by oni byli, gdyby nie skorzystali z sytuacji. Już po chwili trzymali w rękach różowo niebieskie słodkości. Śmiali się głośno ze swojej dziecinności i wcale nie przeszkadzały im dziwaczne spojrzenia przechodniów, którzy na pewno z chęcią wysłaliby ich do zakładu psychiatrycznego. Dla nich nie liczyło się nic prócz ich dwójki.

Dla Luke’a ten wieczór był wyjątkowy. Już dawno nie czuł tego co dzisiaj. Czuł jak rozpiera go szczęście i to uczucie towarzyszyło mu jeszcze długo po rozstaniu z rudowłosym. Pierwszy raz od długiego czasu zasnął z uśmiechem na ustach w niecierpliwości co przyniesie nowy dzień.

A Michael jeszcze nigdy nie był tak wypoczęty po dniu pełnym wrażeń. Miał siłę, żeby przebiec maraton i ku swojemu zdziwieniu rzeczywiście biegał wieczorem ulicami San Francisco. I może tylko raz, bądź dwa przebiegł ulicą Luke’a. Tak orientacyjnie.

Ta dwójka młodych mężczyzn tego wieczoru znalazła agrafkę. Jedynie musieli się nauczyć jak jej użyć, by złączyć dwie połamane połówki w całość.

*Moment, kiedy możesz zostawić gwiazdkę i komentarz. Motywują do dalszego pisania.*

Jak ja nienawidzę dyskotek... Właśnie siedzę i patrzę jak tańczą. Chyba jestem dziwna lmao
W sobotę kończy mi się obóz, a już w niedzielę wyjeżdżam na drugi. Nie mam pojęcia jak będzie z internetem, ale zobaczymy.

Dziękuję za każdą gwiazdkę i komentarz!

Widzisz błąd? Napisz, a go poprawię.

Miłego wieczoru/dnia! 😊🌹

T-shirt || Muke ☑️ [korekta] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz