Moi towarzysze patrzyli na mnie z ogromnym zdziwieniem i podziwem. Dopiłam trunek i popatrzyłam na ich miny.
-No to na tyle mojej historii. Teraz już wiecie wszystko.
-Katsumi! Twoje życie jest niesamowite!- Izumi spojrzała na mnie z iskierkami w oczach.
-Wygląda na to, że warto by było sprawdzić poszlaki, które posiadasz na temat twoich prawdziwych rodziców.-Adachi rozmyślał nad tym co usłyszał.Aki nic nie powiedział. Był ze mną od początku mojej historii do teraz. Również postanowił napić się czegoś mocniejszego.
-To co teraz?- po chwili dodał ze spokojem.
-Adachi ma rację. Muszę się dowiedzieć kim byli moi rodzice. Kazumy nie znajdziemy ot tak. Wiem teraz o kim mówił mi mistrz. To on wydawał polecenia. To Kazuma miał nad tym wszystkim władzę. Płacił pośrednio za wszystkie zlecenia. Jednak nie wie, że straciłam moce. Dlatego się mnie boi.
-Katsumi, takie małe pytanko, twoi prawdziwi rodzice jaki mają związek z Kazumą?- wtrącił się białowłosy.
-Nie rozumiem.
-Skoro Kazuma nie jest twoim prawdziwym bratem to chyba nie ma żadnego powiązania.
-Póki co masz rację, lecz sam wątek moich prawdziwych rodziców jest dla mnie czymś co muszę zbadać.-chłopak przytaknął i pozostał w milczeniu.
-Zbierajmy się. Tutaj zrobiliśmy wszystko. Czas jechać do Kanazawy tam mieszkali moi biologiczni rodzice. Przynajmniej tak przeczytałam w dziennikach taty. Chyba wiem gdzie to jest. Ruszajmy.Poszliśmy do wynajętego pokoju i zabraliśmy rzeczy. Kilka godzin później podziękowaliśmy gospodarzowi i ruszyliśmy w swoim kierunku.
Podróż zajęła nam 2 dni. Po dotarciu na miejsce od razu w oczy rzucił mi się nieciekawy obraz teraźniejszego cesarskiego miasta. Niestety przypomniały mi się również przykre wspomnienia dotyczące tego miejsca.
Może i było to cesarskie miasto jednak wcale tak się nie prezentowało. Tak samo jak Savage miało swoje miejsce w centrum gdzie żył ten, który zarządzał wszystkim. Tak. Mój brat.
Po rzekomej śmierci moich wujków to on przejął władzę. Od mojego ostatniego pobytu tutaj minęło sporo czasu. Kazuma z pewnością zdążył się zadomowić w cesarskim pałacu.
Z tego co zapamiętałam moi biologiczni rodzice mieszkali w ubogiej dzielnicy na obrzeżach Kanazawy.
Po niewielkich poszukiwaniach odnalazłam dom, w którym przyszłam na świat. Nadal dziwnie się z tym czuję. Nigdy nie przypuszczałam, że miałam innych rodziców.
Zeskoczyłam z konia i poczułam ukłucie w sercu. W pewnym momencie przed oczami pojawiły mi się wizje .Co było dziwne, bo od wielu lat takowych nie miewałam. Mimo to trudno było mi odczytać czy to przeszłość, czy przyszłość.
Były bardzo niewyraźne i niekontrolowane. Widziałam tylko białe długie włosy podejrzewam, że mojej mamy.
Nie zauważyłam, że podszedł do mnie Aki. Popatrzył na mnie.
-Wejdziemy razem?-zapytał.
-Chodźmy.-pierwszy raz w życiu odpowiedziałam niepewnie i ze strachem. Chłopak na pewno to wyczuł.Budynek nie prezentował się bardzo ciekawie. Wyglądał na niestabilny i niezadbany. Dawno nikt tu nie wchodził, a co dopiero mieszkał.
Ostrożnie otworzyłam drzwi, które głośno i strasznie zaskrzypiały. Wewnątrz było dość ponuro. Weszłam pierwsza z lekkim niepokojem jakby coś miało się nagle wydarzyć.
Przeszłam kilka kroków uważnie obserwując gdzie stawiam stopy.
Nagle z sufitu spadło kilka belek. Zrobiły ogromny huk, który mnie ogłuszył i po chwili w całym pomieszczeniu unosiło się pełno kurzu. W ostatniej sekundzie zrobiłam przewrót i udało mi się uniknąć bliskiego kontaktu z balkami.
Spojrzałam za siebie Aki nie zdążył przejść, lecz po chwili otrząsnełam się i usłyszałam wołanie ukochanego.
-Katsumi! Nic Ci nie jest?! Proszę odezwij się!- Aki z lekkim strachem głośno mnie wołał.
-Jestem cała!- po chwili odpowiedziałam.
-Całe szczęście! Poczekaj zaraz Cię stąd wyciągniemy!
-To nie ma sensu. Nie dacie rady. Rozejrzę się tutaj.
-Nie! Nie możesz iść sama. To wszystko może zawalić się w każdej chwili. Jeżeli coś Ci się stanie. Nie wybaczę sobie tego.
-Nie martw się wydostanę się stąd, czekajcie na mnie.Chłopak zrozumiał, że nie ma sensu się ze mną kłócić. Za długo mnie zna.
Rozejrzałam się po pokoju. Stare meble, pełno kurzu. Opuszczone co najmniej od 20 lat. Podeszłam do stołu, który był nakryty. Jakby rodzinnemu obiadowi coś przeszkodziło.
Nagle poczułam okropny ból głowy. Osunęłam się na kolana. Znów wizja. Zobaczyłam urywki. Krew. Krzyki. Ukrycie białowłosego dziecka w ramionach kobiety, którą widziałam już wcześniej. W ostatniej scenie zobaczyłam mroczną postać. Tyle.
Wstałam ostrożnie. Rozejrzałam się za wejściem. Okna zaryglowane. Jednak można było dostrzec przebijające się promienie słońca.
Postanowiłam iść dalej nie mam zamiaru czekać aż cały budynek się zawali ze mną w środku. Podłoga skrzypiała z każdym moim krokiem.
Zauważyłam schody prowadzące na następne piętro.
-To jest bardzo głupi pomysł...-powiedziałam do siebie i zaczęłam wchodzić do schodach.Cztery stopnie były stabilne, jednak trafił się ferelny piąty. Ustałam na niego, a ten po prostu się złamał. Już myślałam, że spadnę jednak w ostatniej chwili złapałam się poręczy prawą ręką i zawisłam. Wykręciłam ją i poczułam okropny ból.
Szybko złapałam się schodka i podciągnęłam się w błyskawicznym tempie. Wbiegłam na piętro i ustałam, żeby złapać równowagę.
Ręka dawała się we znaki. Ból był nie do znisienia. Jednak znalazłam materiał i usztywniłam ją.
Rozejrzałam się i zobaczyłam duże łóżko, kołyskę, biurko i kilka starych mebli przystosowanych właśnie dla sypialni.
Nie miałam zamiaru odpoczywać. Podeszłam do kołyski i oparłam się. Po chwili dostrzegłam wyryte na niej rysunki. Przetarłam dłonią, żeby pozbyć się zbędnego kurzu. Zobaczyłam księżyc i znak żywiołu wody.
Nagle znów poczułam okropny ból głowy upadłam i zobaczyłam... właśnie, moich rodziców? Jednak trzymali oni na rękach białowłosą dziewczynkę. Była bardzo do mnie podobna. Jednak te włosy....
Wstałam i podeszłam do biurka. Na podłodze leżała ramka ze zdjęciem. Szybka się pobiła, więc wyciągnęłam tylko fotografię. Byli moi rodzice i ja? Te włosy... nadal coś mi się nie zgadzało.
Przeszukałam resztę pomieszczenia, jednak nic nie znalazłam.
-Może jest jeszcze piwnica...
Usiadłam bezczynnie na łóżku i nagle pojawiła mi się kolejna wizja.Siedziałam u taty na kolanach. Nagle do domu weszły jakieś ciemne postacie. Każda z nich miała katanę. Mama zabrała mnie i pobiegła po schodach na górę. Z dołu dochodził dźwięk uderzanych o siebie katan.
Nie rozumiałam o co chodzi. Mama przytulała mnie, a jej włosy mnie okryły. Były bardzo miekkie i tak ładnie pachniały. Mama schowała mnie w szafie Ci ludzie chcieli ją dopaść, ale odepchnęła ich tajemniczą mocą. Jeden z nich wiedział gdzie jestem i rzucił w moją stronę nożem. W jednej chwili pojawiła się naokoło mnie jakby osłona. Odbiła nóż a ja znów byłam bezpieczna.Potem widziałam tylko urywki. Śmierć mamy. Objęcia ojca. I ucieczka.
Wstałam z łóżka z zawrotami głowy. Na moje nieszczęście ustałam na niewłaściwej desce. Złamała się, a ja spadłam na parter. Nagle cały budynek zaczął się trząść i zarwał się strop dachu. Wszystko leciało w moją stronę. Na sam dół. Uniosłam tylko rękę w geście obrony i modliłam się, aby przeżyć.
CZYTASZ
Wojownicy cienia
AzionePrzygarnęli nas. Wyszkolili. Teraz jesteśmy marionetkami w ich rękach. Nie znamy ich. Obserwują, słyszą wszystko. My mamy tylko ślepo podążać za rozkazami. Jednak nadali nam cel. Zabić ich.