- Bob! Gdzie jesteś? Potrzebny koń!
- Idę, już idę! - zza budynku wyszedł chodowca. -Dzień dobry, zwiadowcy.
- Witaj, potrzebujemy wierzchowca dla tej panienki - zdjęłam kaptur.
- No i zniszczyłeś niespodziankę.
- Przecież nie ma kobiet wśród zwiadowców, od czasu tamtej.
- Ale tamta wróciła i potrzebuje konia - powiedziałam.
- Przecież zginęłaś.
- A jednak tu jestem. To masz czy nie?
- Ależ oczywiście, oczywiście - gwizdną, a do nas podbiegła klacz o maści złotokasztanowej. - To jest Roxanne. - Pogłaskałam ją po łbie.
- Cześć mała. - Spojrzałam na Boba. - Hasło.
- W świat. - Skinęłam. Powiedziałam jej do ucha, wsiadam i przejechałam kawałek.
- Ale dawno nie jeździłam.Crowley wrócił do zamku, oddając wcześniej mapę. W końcu nie było mnie tu 10 lat, mogę się gubić. Moja jest "trochę" zniszczona. Ruszyłam w stronę rodzinnego lenna.
- Wiesz może, gdzie mieszka kobieta nazwiskiem Krex? - zapytałam mężczyznę pracującego na polu. Spojrzał na mnie ze strachem w oczach, ach uroki bycia zwiadowcą. Po chwili otrząsnął się i opisał drogę. Podążyłam za wskazówkami, znalazłam się pod chatką, zapukałam. Drzwi otworzyła tak dobrze znana mi kobieta, kolejna osoba za którą tęskniłam.
- Witaj, mamo. - Uśmiechnęłam się do niej.
- Cindy? - przytaknęłam. - Boże, córuś!
- Mogę wejść?
- Ależ proszę. - Otworzyła szerzej, a ja weszłam. Jak tylko zamknęła drzwi, przytuliłam ją z całych sił. Zrobiła to samo.
- Myślałam, że nie żyjesz. Tak długo Cię nie było. Słyszałam plotki, że Cię porwano. Nie wierzyłam, aż minęły 3 lata, a ty mnie nie odwiedziłaś. - Płakała i wyrzucała z siebie potok słów.
- Przepraszam, byłam zajęta lepieniem bałwanów w Skandii - zażartowałam. - Kocham Cię mamuś.
- Ja ciebie też słonko, ja ciebie też.Rozmawiałyśmy o wielu rzeczach, a później zrobiłyśmy i zjadłyśmy razem obiad oraz ciasto. Zostałam u niej na półtora tygodnia. Następnie postanowiłam zawitać do Norgate, gdzie jak mi wiadomo przebywa Leander.
Poruszając się bezszelestnie przedzierałam się przez drzewa i krzaki. Gdy byłam na skraju polany, nie wychodząc, zaczęłam zaglądać przez okna. W jednym z nich zobaczyłam go. Poczekałam, aż wyjedzie po czym weszłam do budynku. Poczytałam chwilę raporty, nic ciekawego. Zrobiłam kawę, po czym rozsiadłam się na krześle, kładąc nogi na stół. Zaciągnęłam się zapachem, jak dawno nie piłam tego napoju bogów. Po jakiś 35 minutach usłyszałam końskie kopyta. Wstałam, przygotowałam łuk i strzałę. Kiedy otworzył drzwi strzeliłam, przeleciała tuż nad jego głową, a on się schylił. Już miał mnie zaatakować, ale podniósł wzrok. Kiedy ujrzał zwiadowce poniechał ten pomysł. Jak zwykle miałam na sobie kaptur.
- Co to miało być?!
- Sprawdzałam twój refleks. - Zarzuciłam kaptur. - Kawy?
- O! Witaj Cindy. Dawno się nie widzieliśmy, co?
- Zaiste. - Podałam mu kubek. Pytanie było nie potrzebne, wszyscy zwiadowcy kochają kawe.
- Dzięki. To opowiadaj gdzie byłaś.
- Ee, zrobiłam sobie małe wakacje.
- Przez 10 lat? No nieźle.
Pogadaliśmy przez jakiś czas, potem poćwiczyłam strzelanie w trakcie jazdy. Akurat tego nie miałam jak ćwiczyć. Na noc zostałam u niego. Kolejnego dnia zaczęłam wracać do zamku.
Jadąc przez las usłyszałam kobiecy głos.
- Napad! Pomo..! - Jej krzyk został przerwany. Przyspieszyłam Roxanne.
- Cicho babo. I tak nikt Cię nie usłyszy. - Warknął przywódca. Muszę interweniować.
Kiedy zajęłam się problemem ruszyłam dalej.
- Zwiadowco! - Odwróciłam się słysząc wołającego wieśniaka. - Od kilku dni na nasze gospodarstwo zakrada się norka. Mógłbyś nam pomóc? - Westchnęłam cicho, mam dziś wyjątkowy niefart. Przejadę dużo mniej niż planowałam, no ale trudno. Ważne żebym zdążyła na ucztę.
- Gdzie mieszkasz?
Gdy rozprawiłam się ze zwierzęciem, zaproponowali, abym z nimi zjadła. Odmówiłam, posilę się po drodze.
- No Roxanne, wypadałoby trochę przyspieszyć. - Jak powiedziałam tak zrobiłam. Zatrzymałam się na noc dopiero gdy było ciemno. Kolejne cztery dni zajęła mi podróż.- Cindy, przecież potrzebujesz sukni na przyjęcie!
- A w czym ty idziesz?
- W moim uniformie, ale bez peleryny.
- Więc, ja też.
- Ale ty jesteś kobietą.
- A kto umarł ten nie żyje. Jestem zwiadowcą, więc idę jako on. Gdybym była jakąś lady czy kimś takim to bym poszła w sukni. A nie jestem, więc nie idę.
- Nie założysz nawet jakiegoś naszyjnika czy bransoletki?- Mam mój liść, nie ma ładniejszego, a jak idzie o bransoletkę, to dostałam ładną z rzemyków. Mogę ją założyć. I na wyjątkową okazję mogę rozpuścić włosy.
- Na pewno? Może jednak wolisz..
- Tak, daj spokój Crowleyu!
- Uparciuch.
- Też Cię lubię.Uczta trwała kilka godzin, do zamku zjechali się najliczniejsi goście. W tym całym przepychu momentami czułam się bardzo mała. Procesów gotowania doglądał Chubb, kuchmistrz z Redmont. Powoli zaczęła się oficjalna część.
Na początku przemówił król oraz powiedział, że zamierza nagrodzić osoby dzięki, którym księżniczka żyje i może być przy nim.
Jako pierwszy był Halt, dostał wielkie podziękowania, gdyż nagrodą było powtórne wcielenie do Korpusu. Oklaski nie były wylewne i szybko ucichły.
Następny był Horace, został pasowany na rycerza oraz dołączony do strażników królewskiej gwardii. Okrzyk zgromadzonych rycerzy można porównać do grzmotu.
Ostatni był Will, król zaproponował mu zostanie porucznikiem wojsk rozpoznania. Jednak on odmówił. Będzie z niego dobry zwiadowca, czuję to. Po sali przeszedł zdziwiony pomruk.
- Teraz niech wystąpi zwiadowca Cindy. - Przez chwilę myślałam, że upadnę jednak ruszyłam. Zdziwienie zebranych było wielkie. Zapewne nigdy o mnie nie słyszeli, a jeżeli tak to na pewno nie o moim powrocie. Będąc przed monarchą uchyliłam głowę.
- Lata temu powiedziałaś, że tylko wykonujesz swoje zadanie i nie przyjmiesz żadnej nagrody. Więc zamierzam Ci z całego serca podziękować za każdy raz kiedy uratowałaś mą córkę. Szczególnie za wydarzenie sprzed 10 lat. - Skłoniłam się ponownie i usunęłam się prędko na miejsce. Jeżeli to możliwe brawa były jeszcze mniejsze niż u Halta.
Kilkakrotnie było mówione o tym jak ratowałam księżniczkę, więc może opowiem. Nie będzie to w stylu "pewnego dnia... bla bla bla" powiem to w dużym skrócie.
W drugim roku szkolenia wskoczyłam na tor bełtu, wbił mi się w ramię zamiast z serce młodej księżniczki. W piątym odbiłam miecz lecący w kierunku jej głowy. I to o którym wspominał Duncan. Dwa lata po ukończeniu terminu uratowałam ją i kilka innych osób ze skandyjskiego okrętu. Niestety w trakcie walki zostałam ogłuszona i porwana do niewoli. Koniec.
Harfiarz zaczął grać, a ja kątem oka zauważyłam podejrzane poruszenie. Nagle, świst, poleciały 3 strzały o czerwonych lotkach. Podążały w kierunku Cassandry.
- Uwaga! - Ruszyłam biegiem w jej kierunku. Jak to stwierdził Halt, wielka obrończyni księżniczki wraca do akcji. Wskoczyłam między nie. Wszystkie wbiły mi się w brzuch. Ból był wielki.
CZYTASZ
Zwiadowcy - Powrót Do Domu
FanficPewne zdarzenia doprowadziły do tego, że zwiadowca wylądował w Skandii jako niewolnik. Jednak szybko ucieka i zaszywa się w lesie otaczającym Hallasholom. Czy zwiadowcy uda się wrócić do ojczyzny? Co go tam czeka?