Zawsze przy tobie.

288 25 4
                                    

Jedne z wyższych gór Ionii osiane były typowymi dla takiego krajobrazu trawami, drobymi kwiatami i w niektórych miejscach drzewkami, a raczej krzewami z przepięknymi fioletowo-różowymi kwiatami. Wśród tego wszystkiego słychać było dwa głosy, dość głośne, roześmiane. Należały oczywiście do dwójki kochanków. Feniksa, uwodziciela Rakana i herpii, rebeliantki Xayah. Śmiali się nawzajem ze swoich najstarszych wspomnień, kiedy to spotkali się w barze gdzieś w środku niczego. Zaraz po tym spotkaniu, do tej pory nieugięty w swym fachu uwodziciel złamał sie przed dziewczyną, w której to zakochał się od pierwszego spotkania ich oczu. I teraz topił się czasem w jej jakby płynnozłotych oczach. Niedawno wrócili z kolejnej z przygód, pomagali królowej lodu, Ashe, która miała problemy z trolami i ich królem, Trundlem. Duet w tanecznych wręcz stylu powalili wielkiego króla i wynegocjowali, a raczej wymusili, pokój pomiędzy królestwami Frejlordu. Jak tu się znaleźli? Rakan niedawno obchodził swoje nieznajej liczby urodziny, więc przybył w swoje rodzinne strony, powspominali przy okazji Vastaję. Dostał również zaproszenie na występ w pobliskiej wiosce. Oboje mieli co do tego dziwnie złe przeczucia ale nie odmówili.

Gdy feniks wstał dumny z uśmiechem na twarzy pomógł swojej kochance wstać i udali się na umówiony występ. Taniec był ich pasją, wspólną i tylko wspólną. Xayah odmawiała tańca każdemu innemu mężczyźnie a Rakan grzecznie odwoływał występy z innymi tancerkami. Xayah rzadko zgadzała się występować publicznie, więc aby nie zapomnieć ruchów ćwiczyli na odludziach takich jak to. Tym razem chłopakowi udało się przekonać swoją miłość na jeden występ, przed niewielką publiką wsi. W końcu po kilkunastu dosłownie minutach marszu leśną ścieżką byli w wiosce. Xayah ostatni raz szepnęła przed wejściem na scene aby uważali na co jej miłość odpowiedziała pewnym skinięciem głowy.

W jej oczach wydoroślał trochę od ich pierwszego spotkania, oczywiście nadal był w siebie zapatrzony, ale podrywy innych dziewczyn na boku poszły w zapomnienie. Była z niego dumna, ale również po części rozumiała jego samouwielbienie. Był przystojny, dbał o siebie, odsłonięty umięśniony tors zawsze mógł być dla niej oparciem. Złote pióra niezliczoną ilość razy uleczyły nawet największe rany, czerwony pas na blond włosach zawsze był obiektem jej czochrania. Droczyła go w ten sposób, nie lubił kiedy ktoś psuł jego fryzurę ale jej nigdy za to nie skarcił. Jego błekitnie niby niebo oczy zatapiały w sobie jak czyste, spokojne oczy. Gdy tylko mieli chwilę sam na sam, zwykle pierwsze co to wpatrywała się w jego oczy z porządaniem.

Przytuliła go jeszcze raz przed występem. On spojrzał w jej żółte oczy. Cenił je jak złoto i gdy tylko mógł zapatrywał się w nie. W jego myślach rozluźniła się trochę od ich poznania, przestała narzekać na cokolwiek innego niż przygody. Często wychodziła z nim gdzieś sam na sam ale jedno się nie zmieniło, jej uroda. Te same piękne czerwone włosy uzdobione sterczącymi uszkami, które uwielbiał miziać jak kocie. Nie narzekała na to a nawet czasem łasiła się jego dotyku. Twarz, kiedyś wiecznie ponura, teraz zwykle rozświetlona przez niego. Jej zabójcze i ostre jak brzytwa pióra, o które bardzo dbała, przycinała kiedy tylko mogła i nie dawała ivh nawet dotknąć aby przypadkiem nie zepsuć. Wywrócił oczami na wspomnienie takich słów. Zszedł wzrokiem niżej, na klatkę piersiową, zaczerwienił się lekko i od razu przypomiał sobie o jej tatuażu zrobionym dla niego pod jedną z piersi. Uśmiechnął się nieśmiało i pomyślał o jej wysportowanym, ciepłym nagim ciele gdy jej uścisk wyrwał go z przemyśleń. Odwzajemnił przytulasa i odsunął od siebie po chwili tylko po to aby spleść ich dłonie i zacząć porywczy taniec.

Cały tłum po występnie klaskał z wyjątkiem jednej osoby przykrytej sporym płaszczem. Nie było widać twarzy nieznajomego, kaptur ograniczał rozpoznawalność do mininum. Oboje zauważyli dziwaka, który jakby promieniując magiczną aurą odszedł bez słowa w stronę gór, z których niedawno przyszli. Szedł bardzo powoli. Odciągneli od niego wzrok spoglądając po sobie i od razu wiedzieli co będą sprawdzać po występie. Następną godzinę poświęcali jednak sobie, taniec, prawie równe oddechy, perfekcyjnie wyliczone kroki. I na sam koniec Xayah wyrzucona w powietrze i złapana w jego ramiona, oboje wyciągnęli swoje skrzydła aby zasłonić się przed publicznością i złączyli się w krótkim pocałunku. El grande finale. Publika szalała za ich parą. Na scenę leciały datki, ludzie chcieli z nimi porozmawiać. Niestety dziś musieli odmówić. Musieli podążać za dziwnym nieznajomym.

Ich plany nie zostały pokrzyżowane. Spokojnym marszem doszli do miejsca, w którym kilka godzin temu ćwiczyli kroki tanieczne a nieznajomy tam siedział.
- Kim jesteś? - Spytał w końcu chłopak przerywając górską ciszę. Powietrze oziębło od południa przez co kochankowie stali bliżej siebie.
- Jej nie było zawsze przy tobie. Nie poznaję cię. Kiedyś kolega po fachu a teraz pionek jakiejś ptaszycy? Mmm, nieładnie przystojniczku. Zasługujesz na coś lepszego niż "to" - Powiedział nieznajomy żeńskim głosem wskazując na Xayah a konkretnie na jej niewielki damskie atrybuty. Harpia zacisneła już dłonie na piórach ale coś ją powstrzymało. Rakan trzymał ją w objęciu, ale nie takim ciepłym, przyjaznym jak zwykle. Trzymał ją aby nie mogła nie ruszyć, nie rozumiała o co chodzi  do momentu kiedy nie spojrzała w jego rozkojarzone oczy. Zdawał się być zupełnie odcięty od świata i to utwierdziło dziewczynę kim jest ten cały nieznajomy.
- Ahri, kolega po fachu co? On mnie nie skrzywdzi nawet pod wpływem tych twoich czarów! - Krzyknęła Xayah.
- Może i nie, ale będzie po mojej stronie, na zawsze. - Powiedziała lisicia ukazując w końcu swoje oblicze. Feniks szybko doskoczył do niej.
- Grzeczny chłopiec. - Podrapała go lekko pod brodą a harpia już szykowała się do ataku z łzami w kącikach jej oczu. Szybko je otarła. To nie był jej ukochany tylko zahipnotyzowane ciało. Musiała go do siebie przywołać z powrotem.
- Rakan! Wiem, że mnie słyszysz... odejdź od niej. Ona tylko cię wykorzystuje. - Powiedziała i rzuciła pierwsze pióro. Zwykle nie pudłowała i tak byłoby tym razem. Pióro cięło powietrze i leciało w stronę lisicy ale nie dotarło do celu. Wbiło się w coś złotego. Tarcza, którą jej kochanek stworzył aby bronić tej zdradzieckiej uwodzicielki. W tym momencie coś w niej pękło, nie mogła przecież go skrzywdzić, a nie jej ataki nie dotrą do lisicy. Była na straconej pozycji, więc zrobiła jednyną rzecz, która przyszła jej do głowy. Szybki bieg w ich stronę.
- I tak mnie nie trafisz kochanie. - Powiedziała uśmiechnięta dziewięcioogoniasta.
- Nie taki jest mój plan. - Mruknęła harpia z chytrym uśmiechem na twarzy. Dało się przełamać przecież ten urok. Rzuciła się na ramiona swojego ukochanego i ucałowała go mocno w usta. Jedno mrugnięcie. Jego oczy wróciły do normy, prawie wywrócił się przez masę dziewczyny na nim. Jak ona się tam znalazła? Odwzajemnił pocałunek i spytał.
- Spokojnie, coś się stało?
- Uwiodła cię on... - Wskazała w miejsce gdzie przed chwilą stała Ahri. Został tylko płaszcz i kartka. Szybko podniosła ją, zeskakując z Rakana.
"I tak cię kiedyś opuści, to jego natura, nic na to nie poradzisz."
- Co jest tam napisane? - Spytał feniks otrzymując po chwili kartkę od dziewczyny. - Widzę tylko jakieś bzdury. Najwidoczniej nadal jest zazdrosna. - Powiedział z uśmiechem spoglądając na swoją ukochaną.
- To kłamstwo tak? - Spytała jeszcze smutno Xayah. Przez chwilę się tym zmartwiła.
- Pamiętasz co sobie obiecaliśmy? - Spytał pokazując nadgarstek. Widniał tam napis. "Na zawsze~", dołożył do tego nadgarstek harpi, na którym było napisane "~razem". Po tym Xayah uśmiechnęła się tylko i przytuliła po raz kolejny swojego chłopaka...

Witam w moim pierwszym oneshotcie i dziękuję za przeczytanie. Obiecywałem swój powrót wiele razy i w końcu się zebrałem. Do następnego, zostawicie swoje opinie.

Zawsze przy tobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz