Od kilku dni mamy spokojne życie, w końcu. Igor spędza bardzo dużo czasu w studiu, ja natomiast przez najbliższe dwa tygodnie zajmuję się Dorianem. Aneta razem z Adrianem postanowili polecieć do Chorwacji na wakacje. Zasłużyli w końcu na to, mają trochę czasu tylko dla siebie, a my z Igorem zobaczymy jak to jest mieć dziecko dzień w dzień przez dwa tygodnie.
Mały ma już półtora roku. Nawet nie wiem jak ten czas szybko zleciał. Pamiętam jak był malutki i Igor po raz pierwszy trzymał go na rękach w szpitalu, to było urocze.
- Cjocia. - nagle usłyszałam, spojrzałam na dół, skąd dobiegał cienki głosik chłopca.
Chłopiec coś mamrotał pod nosem swoimi zagadkowymi słowami. Wyciągnął w moim kierunku rączki więc podniosłam go do góry. Uśmiechnęłam się po czym udałam się z dzieckiem na rękach do kuchni, gdzie stał Igor i przygotowywał śniadanie.
Gdy szatyn postawił na stole dwa talerze z jedzeniem uśmiechnęłam się siadając do stołu z Dorianem na rękach. Po chwili obok nas pojawił się Igor z kaszką dla dzieci, którą zaczął karmić chłopca. Uśmiechnęłam się na ten widok w między czasie wolną ręką popijając kawę.
Po nakarmieniu dziecka postanowiłam iść się ogarnąć czyli wziąć szybki prysznic, wysuszyć włosy i się pomalować. W tym czasie tymczasowy tatuś miał przebrać Doriana.
~*~
Po czterdziestu minutach wyszłam z łazienki mając na twarzy delikatny makijaż będąc ubrana standardowo w rurki z dziurami na kolanach oraz koszulkę "DAMN". Weszłam do pokoju gościnnego, gdzie chwilowo znajdował się pokoik Doriana. To co zobaczyłam rozśmieszyło mnie niemiłosiernie. Igor starał się ubrać chłopcu spodnie i jakąś bluzeczkę, jednak ten postanowił poprzeszkadzać mu śmiejąc się i uciekając od szatyna po całym łóżku. Wywróciłam oczami śmiejąc się pod nosem z tego widoku.
- Pomożesz? - zapytał poddając się i opadając na łóżko.
- Wujeek. - nagle powiedział mały wdrapując się na brzuch Igora.
Zaśmiałam się siadając obok Igora, który leżał na plecach z chłopcem na swoim brzuchu. Szatyn wywrócił oczami biorąc dziecko na ręce po czym mi je podał.
- Ubierzemy się i pójdziemy na plac zabaw. - powiedziałam patrząc na chłopczyka, który klasnął radośnie w rączki.
- I na lody jak będziesz grzeczny. - dodał patrząc na nas na co wywróciłam oczami.
Gdy skończyłam ubierać małego uśmiechnęłam się sama do siebie, gdyż zajęło mi to tylko piętnaście minut. Igor wziął go ode mnie po czym włożył do wózka. Następnie sami ubraliśmy buty. Wyszliśmy z mieszkania zamykając je na klucz po czym weszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół.
Po dwudziestu minutach byliśmy już w parku, gdzie było dużo dzieci, osób spacerujących z psami jak i młodzieży. Igor wyjął chłopca z wózka po czym złapał go za rękę, by mógł sam iść, ja natomiast pchałam wózek. Po chwili doszliśmy do budki z lodami. Z szatynem wzięliśmy sobie po dwie gałki, a dla chłopca małą porcję lodów w wafelku. Usiedliśmy na ławce zajadając się.
- Am! - usłyszałam jak chłopiec się cieszy memlając wafelek.
- Wcinaj, wcinaj. Musisz być silny jak wujek. - zaśmiał się szatyn patrząc na dziecko, które siedziało u mnie na kolanach.
- I do tego skromny. - wywróciłam oczami kończąc swojego loda.
- Ble! - oboje spojrzeliśmy na Doriana, który miał całą buzię brudną od jedzenia.
Włożyłam go do wózka po czym z torby wyjęłam nawilżane chusteczki, którymi wytarłam mu rączki i buzię. Posiedzieliśmy jeszcze chwilę po czym postanowiliśmy pójść w kierunku naszego osiedla, gdyż zaczęły nadchodzić ciemne chmury.
- Plaćć, plać! - zaśmiałam się słysząc podekscytowany głos Doriana, który pokazywał rączką na plac zabaw dwa bloki dalej od naszego.
- Pójdę do domu obiad przygotować. Poradzicie sobie? - zaśmiałam się patrząc na chłopaków.
- Damy radę, co nie młody? - uśmiechnął się do chłopca po czym wziął ode mnie wózek muskając mój policzek a następnie ruszył w kierunku placu zabaw.
Udałam się w kierunku naszego bloku. Stojąc pod klatką i otwierając drzwi wejściowe usłyszałam znajomy mi głos.
- Judyta czekaj! - odwróciłam się za siebie, gdy ujrzałam chłopaka cicho westchnęłam.
- Co? - zapytałam patrząc na niego swoimi trójkolorowymi oczami.
- Możemy porozmawiać? - pokazał ręką na ławkę znajdującą się kawałek dalej.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - wzruszyłam ramionami wchodząc do klatki jednak poczułam jego rękę na swoim ramieniu.
- Pięć minut, proszę. - nalegał patrząc na mnie.
- I ani minuty dłużej. - wyszłam ponownie na zewnątrz wyjmując z kieszeni bluzy paczkę czerwonych Malboro po czym usiadłam obok niego na ławce odpalając papierosa.
- Czemu nie chcesz dać nam szansy? - znowu zaczyna ten temat, to męczące.
- Mówiłam Ci już milion razy. - zaciągnęłam się używką po chwili wypuszczając dym z ust.
- Nadal nie rozumiem Twojej decyzji. Nie chcesz mieć normalnego życia? Nie znasz go. - wzruszył ramionami wbijając we mnie wzrok.
- Mam normalne życie właśnie z Igorem. Zrozum kurwa, że go kocham i nie odejdę od niego. Nie będziemy razem. Wbij to sobie do głowy Adam. - powiedziałam rzucając papierosa na ziemie, po czym go zdeptałam.
- To nie zmienia faktu, że go nie znasz. - powiedział przez zaciśnięte zęby.
- Jestem z nim ponad trzy lata, znam go. - wstałam z ławki po czym ruszyłam w kierunku swojej klatki.
- Wielu rzeczy nie wiesz. - powiedział lecz ja już się nie odezwałam i po prostu poszłam do mieszkania.
~*~
Usłyszałam śmiech Doriana dobiegający z przedpokoju. Uśmiechnęłam się sama do siebie idąc do chłopaków.
- I jak było na placu? - kucnęłam przed chłopcem sciągając jego buciki.
- Siupel! - krzyknął podekscytowany klaszcząc w rączki.
Wzięłam za rękę chłopca po czym poszliśmy do salonu, gdzie czekało na niego jedzenie. Posadziłam go na kanapie ubierając śliniak po czym zaczęłam dawać mu jedzenie.
- Co Ty taka nie w humorze? - zapytał szatyn stojąc za mną z talerzem spaghetti, którym się zajadał.
- Wydaje Ci się. - wymusiłam uśmiech lecz on dalej nie odpuszczał.
- Przestań kłamać i porozmawiaj ze mną. - powiedział unosząc wzrok znad talerza.
- Jak Dorian pojdzie spać. - powiedziałam obojętnie patrząc na dziecko.
Gdy mały zjadł szybko go wykąpałam i przebrałam w piżamke. Położyłam go do łóżeczka w którym momentalnie zasnął. Igor pozmywał naczynia a ja w tym czasie się wykąpałam. Po wieczornej toalecie udałam się na balkon. Odpaliłam papierosa zaciągając się nim. Na dole jak zwykle nasi sąsiedzi zaczęli się o coś kłócić. Nie przysłuchiwałam się ich rozmowie. Gdy skończyłam palić zgasiłam fajkę po czym wyrzuciłam ją do balkonowej popielniczki czyli słoika. Weszłam do mieszkania po czym udałam się do sypialni, gdzie już leżał szatyn. Odłożył telefon na stolik nocny.
- Więc o co chodzi? - zapytał siadając na łóżku i patrząc na mnie.
NEXT🔜
CZYTASZ
Czekając na szczęście.. | Igor "ReTo" Bugajczyk |
Подростковая литератураCzasami w naszym życiu dzieją się rzeczy, które nie powinny mieć miejsca.. które zmieniają nas o 360 stopni. Niestety w większości tych przypadków nie mamy na to wpływu. Zastanawiacie się czasami jak to jest być tą inną? Gorszą? Odrzuconą? Wiecie ja...