Minął miesiąc od porwania. Nie miała pojęcia co z Ambar i resztą. Czy Jasper żyje, albo czy Amalie wyjechała razem z Williamem. Razem z Matteo zmieniali miejsce zamieszkania niczym rękawiczki. Przez tydzień żyli w jednym miejscu. Zwykle były to małe kawalerki. Miała tego już wszystkiego dość. Męczyło ją to ciągłe uciekanie. Ma dość ukrywania się. Musi stawić czoła swoim lękom.
Właśnie stała przed samochodem razem z Matteo, który pakował ich walizki.
- Matteo...
- Nie. - nawet nie spojrzał na nią. - Ile razy mam ci jeszcze powtarzać, że już nigdy tam nie wrócimy? - oznajmił ostrym tonem.
- Ale ja muszę wiedzieć co z Ambar! - tym razem to ona podniosła ton.
- Ambar żyje, może nie żyje. Nie zadręczaj się już tym. - spojrzał na nią pustym wzrokiem.
Przez ten miesiąc ich relacja się zmieniła. Już nie byli tą zakochaną w sobie po uszy parą. Co najwyżej małżeństwem po rozwodzie, które próbuje udawać przyjaźń. Całe dnie zazwyczaj spędzali osobno. Chłopak przestał przejmować się losem dziewczyny.
- Nie poznaje cię. - szepnęła. Matteo tylko wzruszył ramionami i zamknął bagaż.
- Nie. Otwórz go. - chłopak nie zareagował. - Otwórz! - oznajmiła ostrym tonem.
Brunet niechętnie to zrobił. Luna tylko wyciągnęła swoją walizkę i odwróciła się plecami do Balsano.
- Co ty wyprawiasz? - zapytał.
W końcu przypomniałeś sobie, że istnieje?
- Pojadę sama autobusem do Buenos Aires. - odpowiedziała oschłym tonem i ruszyła na najbliższy przystanek. Jednak kolejny ruch uniemożliwił jej uścisk na swoim nadgarstku.
- Luna, poczekaj. -usłyszała ten delikatny głos, za którym najbardziej tęskniła.
- Co? - odwróciła się w jego stronę. - Nagle sobie przypomniałeś o moim istnieniu?
- Luna, to nie tak...
- A jak? Przez nasze wszystkie ucieczki olewaleś mnie.
- Próbowałem cię chronić!
- Super ochrona, naprawdę. Kiedy ciągle byłeś najdalej ode mnie. - oznajmiła z ironią w głosie.
- Luna...
- Nie! Nic nie mów. Sama sobie poradzę. - odpowiedziała załamanym głosem, a z jej oczu można było dostrzec łzy. Po chwili poczuła na sobie ciepło bruneta. Wtuliła się w niego jeszcze bardziej i dała się ponieść emocjom. Matteo pocałował ją w czubek głowy i pocierał swoimi dłońmi jej plecy.
- Chodź. - złapał za jej rękę, a drugą dłoń złapał za uchwyt walizki. - Wracamy do Buenos Aires. - zaczął iść w stronę samochodu, uśmiechając się lekko w stronę szatynki. Po chwili włożył walizkę do bagażnika i złapał za talię dziewczynę, natomiast swoje dłonie dała na jego kark.
- Ach, Valente, Valente. Co ja z tobą mam zrobić? - przybliżył twarz do jej.
- Pocałuj mnie. - szepnęła wprost do jego ust.
Nie czekając dłużej wbił się w jej gorące usta, pogłębiając go jeszcze bardziej. Zaczął jeździć dłońmi po jej plecach. Wplątała swoje dłonie we włosy Balsano i lekko pociągnęła za nie, wywołując ze strony Matteo cichy jęk. Gdy zabrakło im tchu oderwali się od siebie, opierając swoje czoła o siebie.
- Kocham cię. - szepnęła lekko dysząc.
- Ja ciebie mocniej.
Kilka sekund później weszli do samochodu i ruszyli w stronę Buenos Aires.
Luna całą podróż była pogrążona we śnie, gdzie było jedno ze wspomnień z jej siostrą.
Piętnastoletnia dziewczynka wraz z nieznajomą parą, szła w stronę drzwi jakiegoś domu. Nie miała za bardzo pojęcia co się dzieje.
- Luna, o to twój nowy dom. - oznajmiła kobieta.
Kiedy weszli do środka, przed wejściem ukazała się im drobna blondynka.
- Ambar, poznaj swoją siostrę. - tym razem odezwał się mężczyzna.
Blondynka nic nie powiedziała tylko przytuliła się do szatynki i nie wypuszczała jej z objęć.
Kiedy zostały same, poszły w stronę salonu.
- Ile masz lat? - zapytała Luna, gdy usiadły razem na sofie.
- Szesnaście. Jestem od ciebie o rok starsza. - uśmiechnęła się. - Hej, nie bój się mnie. Jestem w końcu twoją siostrą. - zaczęła ją łaskotać po brzuchu, wywołując dziki śmiech ze strony Smith, a może raczej Valente? W końcu od teraz należy do tej rodziny.
- Ambar! Przestań! - oznajmiła rozbawiona.
Gdy niebieskooka przestała, kilka sekund później to ona zaczęła łaskotać Ambar.
- Luna! Prze-przestań! - po całym pomieszczeniu, a nawet domu rozchodziły się ich głośne śmiechy. Rodzice stojący w progu, byli szczęśliwi, że dziewczyny świetnie się dogadują.
Na wspomnienie Valente się uśmiechnęła.***
- Ambar! - krzyknęła wchodząc do domu. Rozglądała się po całym pomieszczeniu, tracąc powoli nadzieje. Z jej oczu popłynęły łzy.
- Luna? - po chwili usłyszała drżący głos blondynki. Jednak nie wyglądała tak samo. Włosy stały po bokach, makijaż rozmazany na całej twarzy, a pod jej oczami znajdowały się wory.
- Mój Boże, Ambar. - szepnęła i ruszyła w stronę blondynki, a następnie zamknęła ją w szczelnym uścisku. Obie zaczęły głośno płakać.
- Myślałam, że już nigdy was nie zobaczymy. - zza rogu wyroniły się sylwetki reszty, jednak siostry nadal się od siebie nie odrywały.
Były szczęśliwe, że w końcu się odnalazły. To ich miłość tak naprawdę to zrobiła. Siostrzana miłość jest najważniejsza i najsilniejsza.***
Lutteo szczęśliwe.
Reszta przeżyła.
Ambar i Luna znowu razem.
Czekam na wasze opinie, uwielbiam je.
Ps. Luna miała wcześniej na nazwisko Smith.
CZYTASZ
Strangers • Lutteo
Fanfiction„We're not lovers, We're just strangers, With the same damn hunger. To be touched, To be loved, To feel anything at all..."