Było gorąco, choć to określenie nie oddawało w pełni temperatury panującej na zewnątrz. Klimatyzowana w pełni baza znajdowała się pod ziemią, tak przynajmniej podejrzewałam biorąc pod uwagę nachylenie toru lotu. Na powierzchni panowało piekło.
Wyostrzyłam zmysły, choć przez chwilę się obawiałam, że ostre słońce wypali mi wzrok. Na szczęście „ognista blokada" okazała się wystarczającym zabezpieczeniem. Patrzyłam jakby zza kurtyny, co jednak nie miało wpływu na postrzeganie otoczenia. Poruszaliśmy się powoli, lawirując między rozrzuconymi głazami i kierując się w stronę zbocza góry. Żwir był tak rozgrzany, że czułam go przez grube podeszwy glanów. Niezbyt przyjemne uczucie. W oddali unosiła się ciemna chmura, już myślałam, że zbliża się burza, ale kiedy zobaczyłam ogniste kule wyrzucane w powietrze i poczułam lekkie drganie pod stopami, domyśliłam się, że to erupcja wulkanu. Zaczęłam się bać o przyjaciół, którzy zostali w bazie, ale po chwili doszłam do wniosku, że chyba nie ma o co. Zresztą Hayart wydawał się tym w ogóle nie przejmować. Anioł Światła wprowadził nas w wąskie przejście między skałami, znaleźliśmy się w cieniu, ale nie miało to zbytniego wpływu na temperaturę. Byłam spocona jak mysz, wszystko się do mnie kleiło, a ubrania pewnie będę mogła wyżynać.
Ścieżka była tak wąska, że czasami miałam trudności w przepychaniu się między głazami. Towarzyszący mi mężczyźni byli o wiele więksi ode mnie, przynajmniej Daichi i to on w jednym miejscu utknął. Nie potrafił się ruszyć, ani w przód, ani w tył, nie pomogło nawet to, że schował skrzydła. Hayart ciągnął go, ja pchałam, ale wydawało się, że skała chce go zatrzymać na wieczność. W końcu się wkurzyłam i ugryzłam go wampirzymi kłami. Wrzeszczał i się odgrażał, ale w końcu ruszył do przodu ze strachu, kiedy zbliżyłam się bardziej, żeby znów go pokąsać. Zaraz za przejściem musiałam zrobić unik, bo pewnie by mi głowę rozwalił.
- Jesteś nienormalna! – wrzasnął Dai.
- Oszczędzaj oddech – wtrącił się Hayart. – Za chwilę będziemy się wspinać.
Jeszcze wspinaczka? Pić mi się chciało, aż miałam zawroty głowy, a ten wspomina o dodatkowym wysiłku? Najchętniej rozerwałabym mu gardło, ale zaraz przywołam się do porządku. Skąd biorą się mi takie myśli?
Droga była stroma. Czasem musiałam łapać wystające kawałki skał i się podciągać. Miałam coraz mniej siły i marzyłam tylko o tym, żeby położyć się pod ścianą i zamienić w kałużę potu. Przynajmniej przestałabym się męczyć. Kiedy wreszcie opuściliśmy klaustrofobiczne przejście, było tylko gorzej. Znaleźliśmy się w pełnym słońcu, które stało w zenicie, na dnie krateru wygasłego wulkanu. Moje ciało, mimo przemiany, uznało, że czas się poddać. Upadłam i tak zostałam. Było mi wszystko jedno. Po chwili jednak pojawiła się skrzydlata postać i wzięła mnie w ramiona. Czułam jego przyspieszony oddech na policzku i gwałtowne bicie serca.
- Jak umrzesz to Tybal mnie zabije – burknął mi do ucha Dai. – Nie tego cholernego Anioła, tylko mnie, więc się nie waż zdychać.
Najchętniej bym się roześmiała, ale to przekraczało moje możliwości. Czułam jak usta mi pękają pod wpływem gorąca, a w nogach pojawiają się skurcze. Zrobiło mi się tak niedobrze, że ledwo powstrzymałam odruch wymiotny.
Półmrok i chłód, w którym nagle się znaleźliśmy był jak uderzenie młotem. Dostałam drgawek, ramiona pokryła gęsia skórka i byłam bliska utraty przytomności.
- Połóż ją tutaj, a ja przygotuję jej napój. Tobie też zresztą się przyda, bo nie najlepiej wyglądasz – odezwał się Hayart, a echo jego słów długo wybrzmiewało.
Daichi położył mnie pachnącym piżmem posłaniu. Ogień znikł chwilę wcześniej i natychmiast całe ciało zapłonęło bólem. Czułam szorstką fakturę koca, nieprzyjemnie ocierał odsłoniętą skórę ramion, każde włókno wbijało się w podrażnione słońcem ciało.
CZYTASZ
ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunek
Ficção CientíficaOficjalnie "martwa", w rzeczywistości pakuje się w kolejną awanturę. Członkowie zespołu będą ją chronić na wszelkie sposoby, ale czy próba odkrycia motywów działania Kamael'a nie pociągnie za sobą bolesnych konsekwencji? Izydora "Izzy" Chavez w kole...