Rozdział 39.

1.9K 94 1
                                    

Clarke's Pov

Mimo, że po przebudzeniu okropnie bolała mnie głowa, zmusiłam się żeby wstać z łóżka. Nie mogłam sobie pozwolić na opuszczenie dnia w lecznicy, tym bardziej, że liczyłam na to, że tym razem pojawią się tam pacjenci, którym wczoraj nie udało się pomóc na targu. Lexa przyniosła śniadanie do pokoju, za co byłam jej niezwykle wdzięczna. Po śniadaniu poszłam po Raven, która miała zamontować w lecznicy panele słoneczne. Potrzebowałam zasilania, abym mogła korzystać ze sprzętu, który otrzymałam z Arkadii. Zapukałam do jej pokoju i weszłam do środka nie spodziewając się, że odpowie. Znając ją na pewno jeszcze śpi. Jak tylko zobaczyłam dwie brunetki w jednym łóżku pożałowałam, że tu przyszłam. Nie wiedziałam co zrobić. Dziewczyny raczej w dalszym ciągu spały, więc postanowiłam wyjść niepostrzeżenie. Jak tylko zamknęłam drzwi wpadłam na Roana. No nie, gorzej być nie może...

Roan: Cześć, jest może Raven?

Clarke: Yyyy... Hej. Też jej właśnie szukam.

Roan: Miałem jej pomóc przy jakiś panelach słonecznych, cokolwiek to jest.

Clarke: A tak, panele w lecznicy. Może już jest w lecznicy. Myślałam, że pójdziemy tam razem.

Nie wiedziałam co robić i czemu w ogóle ją kryję?

Roan: Pewnie tak. Więc skoro oboje idziemy do lecznicy, może pójdziemy razem?

Clarke: Yyyy... wiesz co chętnie, ale muszę jeszcze porozmawiać z Lexą. Spotkamy się na miejscu.

Roan: W takim razie do zobaczenia.

I co teraz? Jak ja znalazłam się w samym środku tej dziwnej sytuacji. Zamorduję Raven. Gdy tak nie mogłam się zdecydować co zrobić podeszła do mnie Lexa.

Clarke: Co ty tu robisz?

Lexa: Szukam cię. Raven mówiła o tym, że będzie potrzebowała pomocy przy panelach słonecznych, więc stwierdziłam, że się przydam.

Clarke: Fajnie, że Raven zorganizowała tyle osób do pomocy, szkoda tylko, że sama o tym zapomniała.

Lexa: W sensie, że Reven jeszcze śpi?

Clarke: Śpi i to nie sama...

Lexa: Co? Przecież właśnie minęłam Roana.

Clarke: Wiem, mało nie brakowało, żeby wszedł do środka.

Lexa: Chcesz powiedzieć, że Raven i Luna...?

Lexa zaczęła się głośno śmiać. Skrzyżowała ręce patrząc na mnie tym swoim triumfalnym spojrzeniem.

Clarke: No dobra, dobra może i miałaś rację. Chodź musimy je obudzić. Roan poszedł do lecznicy i na pewno zdziwi się, że nikogo tam nie ma.

Weszłyśmy razem do pokoju. Dziewczyny chyba obudził hałas pod drzwiami, bo zdążyły już wstać z łóżka.

Lexa: Luna, chyba pomyliłaś pokoje?

Lexa starała się być poważna, ale jak nigdy jej to nie wychodziło. Wyraźnie była rozbawiona całą sytuacją.

Raven: Tak jak chciałaś Luna odprowadziła mnie do pokoju.

Lexa: Tak, miała cię odprowadzić, ale nikt nie mówił o zostawaniu na noc.

Obie parsknęłyśmy śmiechem, a dziewczyny poczerwieniały z zawstydzenia.

Clexa - Miłość jest słabościąOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz