6. - DZIAŁ I.

53 5 2
                                    


*perspektywa Faith*

Wciskałam w siebie już kolejnego banana. Co prawda bolał mnie od nich brzuch, ale wreszcie poczułam się najedzona do syta. Odkąd tutaj jestem, nie zjadłam praktycznie nic.

Po jakimś czasie stwierdziłam, że czas przestać napełniać żołądek i odwróciłam się w stronę chłopaków. Nie dane było mi jednak spojrzeć na nich przez przynajmniej trzy sekundy, bo na mojej twarzy znalazła się po chwili skórka z podłużnego owocu. Westchnęłam głośno, gdy ta ześlizgnęła się z mojego czoła brudząc mnie lekko klejącą mazią.

- Który to? - burknęłam spoglądając na nich przymrużonymi oczami. Właściwie, to podejrzewałam już, kto może być sprawcą. Chwyciłam żółtą powłokę i skierowałam w stronę Calum'a. Ten podskoczył w miejscu jak poparzony stawiając wielkie oczy.

- No chyba nie myślisz, że to ja? - pisnął, chowając się za plecy Michael'a. - To był Ashton!

Tym razem skierowałam skórkę na ciemnego blondyna. On odwrócił wzrok na bruneta i pokazał mu środkowy palec.

- Nie wierz jemu! To na pewno był Luke! - spojrzałam w stronę blondyna. Najwidoczniej najadł się tak, że teraz leży na piachu i nawet nie ma siły się podnieść. Powstałam i ruszyłam w jego stronę. Nachyliłam się tuż nad nim, machając mu skórką przed nosem.

- Gówno prawda! Wszyscy dobrze wiemy, że to był Michael! - krzyknął niebieskooki. Wyprostowałam się i zmierzyłam wzrokiem czerwonowłosego. Boże, no i co teraz?

- Zaraz przywalę każdemu osob... - nie dokończyłam, bo upadłam na sypkie podłoże. Ktoś od tyłu podciął mi nogi, a teraz trzyma mnie w szczelnym uściku.

- A tak serio, to byłem ja - Luke wyrwał mi przedmiot z ręki zanim się zorientowałam i kolejny raz żółta powłoka klapnęła mi na czoło. Mrugnął do mnie, kiedy zrzuciłam z siebie to cholerstwo, a następnie ryknął śmiechem razem z resztą. Próbowałam mu uciec, kiedy zorientowałam się, że reszta trzyma swoją broń wycelowaną na mnie.

- Nosz kurwa, proszę, oszczędźcie! Obiecuję wam, że jeśli to zrobicie, będziecie czyścić mi włosy z tej mazi!

Chłopacy spoglądali po sobie myśląc zapewne nad tym, czy podejmą się takiego wyzwania, a ja starałam się wykorzystać ten moment na szybką ucieczkę.

- Nic z tego - blondyn mruknął do mnie, uśmiechając się przebiegle.

- Pierdol się, Luke - fuknęłam. Teraz musiałam tylko czekać na ich decyzję. Jeśli jeszcze raz oberwę tym gównem, to obiecuję, że nogi im z dup powyrywam. Ostatni raz spojrzałam na chłopaka błagalnym wzrokiem, kiedy Mike podniósł się z miejsca, w którym siedział.

- W sumie co nam szkodzi... - mruknął z dziwnym uśmieszkiem.

- Nawet ty przeciwko mnie, Michael? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi! - wiedziałam, że nie ma dla mnie ratunku. Mimo wszystko starałam się jeszcze cokolwiek zrobić, by ratować swój wygląd i godność. - A... A nie możemy zacząć budować tego szałasu? - mruknęłam.

- Na to znajdzie się jeszcze czas - Calum wyszczerzył się i jako pierwszy przystąpił do działania. Wziął lekki zamach a po chwili znów poczułam śliską skórkę na twarzy. To samo zrobił Ashton. Został jeszcze tylko jeden przygłup i choć pogodziłam się z tym, że moje włosy będą teraz najgorszą mamałygą na świecie, znów starałam się przekonać Luke'a żeby mnie puścił i Mike'a, żeby nie rzucał. Oczywiście chłopak nie posłuchał się mnie, tylko celował dalej. Zamknęłam oczy czekając na najgorsze.

- Ej, chłopaki! Stop! - wszyscy spojrzeli na brązowookiego bruneta. - Zmiana planów. Bierzcie kokosy.

- Co kurwa? - burknęłam.

|Welcome to purgatory for souls|5SOS|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz