Abigail's pov
-Mogę ci to wszystko wytłumaczyć....- zaczęłam.
-Nie musisz! Widzę co tu się dzieje! - wszedł mi w słowo Evan. Widziałam, że był załamany, ale hardo skrywał to za zasłoną zbulwersowanego bad boy'a.
-Abigail, kto to jest? - spokojnie spytał Naill.
-Naill, zostaw nas, musimy porozmawiać...
Kiwnął głową i skierował się w stronę drzwi.
-Wiesz gdzie mnie szukać - dodał na odchodnym.
Dzięki Naill - wypowiedziałam w myślach, ta uwaga na pewno postawiła mnie w jeszcze lepszym świetle.
Odważyłam się spojrzeć na Evana. Jego oczy ciskały gromy i wyrażały bezdenny żal.
Wpatrywaliśmy się przez chwilę w siebie nie mówiąc ani słowa. On lustrował wzrokiem mnie a ja jego.
-Co między wami zaszło? - spytał oschle.
-Nic takiego na prawdę...
-Kłamiesz! Jesteś prawie naga! - wszedł mi w słowo.
-Daj mi wyjaśnić, Evan...- mój głos stał się błagalny.
-Zdradziłaś mnie...- wyjąkał i osunął się na kolana.
Takiego zwrotu akcji się nie spodziewałam.Ruszyłam w jego stronę. Byłam na prawdę przestraszona. Jego reakcja, zachowanie były dziwne.
Uklękłam przy nim i delikatnie ujęłam jego twarz. Chciałam, żeby spojrzał mi w oczy.
-Nigdy w życiu cię nie zdradziłam ani nie zdradzę. - powiedziałam tonem bardzo przekonującym. Sama byłam w szoku, że w ogóle tak wypowiedziane zdanie przeszło mi przez usta z uwagi na to, że cała trzęsłam się stresu.Wiedziałam, że mi nie wierzy.
-Gapa ze mnie..-zaczęłam niepewnie - nie spodziewałam się, że będzie tak zimno, łazienka jest daleko, Naill chciał tylko mi pomóc...
-Dlatego Cię macał!?Faceci - wypowiedziałam w myślach.
-Chciał mnie ogrzać, to tylko znajomy, nic mnie z nim nie łączy...przysięgam..
Tym razem spojrzał na mnie inaczej. Jego oczy patrzyły doświadczonym wzrokiem, przebijały mnie na wskroś. Trudno było w nie nie patrzeć. Skanował moją twarz, miałam wrażenie, że wsłuchuje się również w bicie mojego serca. W pokoju panowała grobowa cisza. Co i raz tylko było słychać cykanie świerszcza.
Czekałam aż przetrawi te informacje, jego spojrzenie cały czas omiatało moją twarz.
-Drżysz - wypowiedział w bezdenną ciszę Evan. Jego spokojny już głos rozległ się po pokoju. Nie zareagowałam ponieważ moje ciało zrobiło to za mnie. Czułam jak czerwienią się moje policzki.
-A więc, to co mówisz jest prawdą - stwierdził. - przepraszam - dodał szeptem.
Wtulił się we mnie a ja to odwzajemniłam. Wziął mnie na ręce i niczym dziecko położył na łóżku.Byłam lekko zdezorientowana, cieszyłam się, że mi uwierzył ale niespodziewałam się, że zrobi to tak szybko.
Chyba połapał się o co mi chodzi, gdyż na jego twarzy zawidniał łobuzerski uśmiech.
-Wiem o co chcesz spytać - wyszczerzył się. - wilkołaki już tak mają, jesteśmy powiązani, wyczuje każde kłamstwo.
Znów się zarumieniłam.
-Podasz mi piżamę? Leży na na wierzchu mojej torby. - cały czas byłam w szlafroku, który tak na prawdę już prawie się ze mnie ześlizgnął.Spełnił moją prośbę i odkręcił się, żebym mogła ją na siebie nawlec.
-Evan...musimy poważnie porozmawiać...
Chcąc nie chcąc, musiałam zacząć ten temat.××××××××××
CZYTASZ
Ty? Moją mate?
Hombres Lobo"-(...)To jakieś chore żarty. Przecież oni mnie zabiją i ciebie przy okazji też. To nie dzieje się na prawde....." Dowiesz się co dalej czytając te skromną opowiastkę ;3 Uwaga! Pojawiają się treści dla dorosłych oraz wulgaryzmy :) Okładkę wykonała f...