II

32 6 0
                                    

 Stragan miejscowej zielarki, Amrei, stał na skraju placu, tuż przy końcu gościńca. Dalej rozciągały się świątynne ogrody. To był znakomity punkt obserwacyjny – wszyscy znajdowali się w zasięgu wzroku. A Amrei lubiła obserwować ludzi.

Rozpoczynało się Święto Życia, pokazać się na pierwszym wiosennym targu było w dobrym tonie. Za pięć dni staną tutaj wielkie stoły suto zastawione wszelkimi dobrami i rozpocznie się wielka uczta z muzyką, tańcami i popisami grup cyrkowych, które specjalnie zjadą się z całego Dahanu. Niemal wszyscy mieszkańcy miasta brali udział w zabawie, nawet namiestnik zwykle zaszczycał swoją obecnością obchody Święta Życia.

Plac targowy powoli zapełniał się ludźmi, stojące tu i ówdzie grupki gęstniały.

Davo Martena, jeden z najzamożniejszych mieszkańców Mehrevy, kołysał się na obcasach wysokich butów do konnej jazdy i z kciukami zatkniętymi za pas, perorował tubalnym głosem. Ragh Esterya, bankier, uprzejmie słuchał tyrady Davo. Obaj mieli powody do zadowolenia – najstarszy syn Ragha zaręczył się z córką Davo. Dzięki temu Davo był w szampańskim nastroju, gdyż tym samym zniknął najpoważniejszy rywal jego syna do ręki Ashnarówny.

Amrei znała większość zarówno miejscowej młodzieży, jak i starszych. Praktycznie ze wszystkimi miała kontakt przynajmniej raz w życiu. Oprócz zielarstwa zajmowała się również akuszerstwem. Posyłano po nią, kiedy poród przybierał zły obrót.

Spojrzała na bliźniaczki Yonareth i Sanireth, które rozmawiały z Anrath Ashnar. Jej pierwszy samodzielnie odebrany poród. Żona piekarza, młoda pierworódka i bliźniaczy poród. Kiedy przybyła na miejsce, kobieta straciła już przytomność, a pierwsze dziecko wciąż tkwiło w kanale rodnym. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie koszmaru tamtej nocy. Jakimś cudem udało się sprowadzić dzieci na świat i ocalić matkę. Na szczęście, wtedy pomagały dwie rozsądne kobiety, żona i córka sąsiada piekarza. Jak przez mgłę pamiętała wyciskanie i wyciąganie noworodków, tamowanie krwotoku, cucenie matki. Opowieść o tej nocy rozeszła się po okolicy lotem błyskawicy i ludzie zaczęli zamawiać ją do większości porodów, a wzywali zawsze, kiedy coś szło nie tak.

Od tamtego czasu minęło już dwadzieścia lat. Bliźniaczki wyrosły na prześliczne dziewczęta. Bez przesady mogła powiedzieć, że nie było od nich ładniejszej dziewczyny w całej Mehrevie. Sanireth zaręczyła się z synem młynarza, natomiast Yonareth mierzyła wyżej. Bardzo sobie ceniła znajomość z Anrath, dzięki której miała możliwość poznać młodzieńców z najznamienitszych domów. A uroda z pewnością pozwoli jej osiągnąć cel.

Amrei westchnęła, przenosząc wzrok na Piryo Martenę, który wytrwale asystował Anrath, chociaż nie w smak było mu towarzystwo tyle niżej towarzysko stojących bliźniaczek. Co wcale nie przeszkadzało mu zerkać w stronę Senahy, rudowłosej, atrakcyjnej córki oberżysty. Ją również powitała na świecie. Do tej pory łzy kręciły jej się w oczach na wspomnienie dnia, w którym włożyła maleńką, nowo narodzoną istotkę w ramiona zwalistego mężczyzny. Rodzącej nie udało się jej ocalić. Oberżysta, z pozoru twardy jak stal, płakał jak dziecko po śmierci ukochanej żony. A tajemnicą poliszynela było to, że Senaha nie była jego córką, pomimo to, wychował ją jak swoją.

– Mamy suszoną piestrę? – zapytała Lienka wyrywając ją z zamyślenia.

– Piestrę? – powtórzyła zdumiona zielarka. Piestra była rzadko spotykaną, bagienną rośliną. Napar z suszonych kwiatów miał bardzo silne właściwości usypiające i uśmierzające ból. Natomiast wyciąg z suszonych liści był silną trucizną. – Kto chce kupić piestrę?!

– Witaj, Amrei – powiedział młody medyk. – Wezmę każdą ilość.

– Nie zabieram trucizn na targowisko, musisz przyjść do mojego domu.

Hidden PlaceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz