IX

689 78 24
                                    

Obudził się i ziewnął przeciągle. Spojrzał na zegarek w telefonie, gdyż przez zamknięte drzwi i zasunięte rolety było całkowicie ciemno. Godzina dziewiąta rano. Westchnął cicho. Położył się przecież wcześnie, a nadal był niewyspany i do tego już nie zaśnie. Nie miał pojęcia, co go obudziło, gdyż wokół panowała kompletna cisza, ale szczerze tego czegoś nienawidził.

Spojrzał ponownie na zegarek, a następnie na datę pod spodem. Poniedziałek. To słowo poruszyło jakąś strunę w jego umyśle, jakby zapomniał o czymś ważnym. Poniedziałek... Cholera! Od godziny powinien być w szkole! Jak to się stało, że nawet nie usłyszał budzika?

Już miał zerwać się z łóżka, gdy uświadomił sobie, że w jego oczach jakby samoistnie zebrały się łzy i poczuł, że tego dnia nie da rady. Nie podniesie się, nawet nie zdejmie piżamy i nie założy zwykłych ubrań. Nie wyjdzie z pokoju. Nie zje śniadania i nie spotka się z ludźmi. Nie schowa się pod swoją zwyczajową maską uśmiechu. Nie da rady żyć, po raz kolejny. Nie miał siły i gardził sobą za to. Przecież wszyscy inni robili to wszystko bez ustanku, wstając ze szczerym uśmiechem na ustach, dlaczego on nie potrafił? Dlaczego zwykłe życie sprawiało mu tyle trudu?

Gdy jego wzrok przyzwyczaił się do ciemności, spojrzał na ścianę naprzeciwko. Nawet nie miał ochoty poruszyć się, by wyjątkowo spojrzeć na inną niż za każdym razem. Nie. To zawsze była ta sama. Znał ją już niemal na pamięć, tak, że mógłby zamknąć oczy i dokładnie opisać każdą jej rysę, ślad po zabitym komarze czy też maleńki, ledwo widoczny odprysk farby. Nie było w niej niczego interesującego, ale mimo wszystko błądził po niej wzrokiem, nie chcąc pod żadnym pozorem zamykać oczu. Sam nie wiedział, dlaczego. Przecież i tak ledwo widział cokolwiek, jednak był to zupełnie inny rodzaj ciemności. Lepszy od mroku panującego w jego umyśle.

Jego telefon dwukrotnie zawibrował, więc niechętnie wziął go do ręki. Odblokował urządzenie, a światło ekranu poraziło go w oczy, przez co wstrzymywane siłą łzy jednak zmoczyły jego policzki. Zamrugał kilkakrotnie i wysilił się, by dojrzeć małe literki na wyświetlaczu. Dwie nieodebrane wiadomości z czatu. Kliknął na jego ikonkę, a aplikacja po krótkiej chwili otworzyła się.

cherryboi: cześć

cherryboi: jak tam twoja misja?

Kącik jego ust zadrżał, ale mimo wszystko nie uśmiechnął się. Było to dla niego niemal tak ciężkie jak uniesienie jedną ręką słonia. Niewykonalne. Zablokował telefon i opuścił rękę, a urządzenie wyśliznęło się z jego dłoni. Znów podniósł wzrok na tę okropnie dla niego znajomą ścianę i zatopił się we własnych myślach. Nie wiedział, ile trwało jego zamyślenie, ale w pewnej chwili ktoś cicho zapukał do drzwi i uchylił je delikatnie. 

- Jin hyung? - dosłyszał cichy i niepewny głosik brata. Dopiero wtedy przeniósł spojrzenie w stronę, z której dochodził.

- Jeonggukie - szepnął ledwo słyszalnie. - Co się stało?

- Boję się - odparł chłopiec, wchodząc do środka ze swoim pluszakiem w rączkach. Jin zauważył z daleka jak drżał.

- Potworów? - Odpowiedziało mu kiwnięcie głową. - Chodź do mnie.

Młodszy wdrapał się na łóżko i wtulił w ramiona brata, zostawiając przedtem misia gdzieś obok. Jin objął go delikatnie i na zmianę mierzwił i gładził jego miękkie włosy. Wiedział, że to go uspakajało. Już po chwili czterolatek nieco się rozluźnił.

- Wiesz, nie powinieneś bać się potworów - powiedział Jin, a drugi podniósł głowę, by na niego spojrzeć. - One lubią strach, dlatego przychodzą.

- Ale co jeśli nie? - zapytał chłopiec, nadal lekko zaniepokojony.

- Uwierz mi, że tak jest - odparł prosto, zmuszając się do uniesienia kącików ust. - Chcesz wiedzieć, dlaczego?

don't leave me behind | chat | taejinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz