Under the Wall

996 85 4
                                    

Wreszcie nadszedł wielce oczekiwany dzień szesnastych urodzin Nialla. Dzień, w którym chłopak po raz pierwszy w życiu, mógł wyjść z zamku i pójść zobaczyć mur z bliska. To nie tak, że był on zakazany czy niebezpieczny, każdego dnia miliony ludzi przechodziło koło niego. Ale gdy jest się księciem, wszystko wygląda inaczej. I właśnie dlatego Niall pakował właśnie swój plecak, by w końcu zobaczyć coś, co widział jedynie w podręcznikach od historii. Gdy ruszył w kierunku drzwi zamku, u progu dostrzegł dumnych rodziców wraz z jego rodzeństwem. Bobby, jego ojciec, jak i król tej nacji, podszedł do niego dumnie, kładąc rękę na ramieniu blondyna. I nikt nie potrzebował używać słów, by wyrazić to, co każdy czuł w tej chwili. Po chwili usłyszeli znany im dźwięk łańcuchów i drzwi zaczęły się otwierać. Tak właśnie miała się zacząć pierwsza samotna wyprawa Nialla, który wykonywał pierwszy krok w dorosłość. I mimo że cały był podekscytowany, w pewnej części czuł też strach przed światem. Ruszył w miarę pewnym siebie krokiem w stronę światła i towarzyszył mu jedynie cichy płacz Maury oraz wiwat jego sióstr. Odwrócił się po raz ostatni, posyłając im pocieszający uśmiech i tak przekroczył mury zamku.

Rozejrzał się dookoła, podziwiając wysokie drzewa i pnące się po nich różnego rodzaju kwiaty. W oddali dostrzegł wysoki mur, do którego zmierzał. „Otóż młody księciu ten mur został wybudowany dziesiątki lat temu przez dwóch braci, którzy nie mogli dojść do porozumienia. Uznali, że najlepszym będzie, jak podzielą świat na dwie nacje, a każdy z nich obejmie władzę nad jedną" przypomniał sobie słowa swojego nauczyciela-starego mędrca, który wyglądał, jakby sam przeżył te wszystkie czasy „Nikt nie pamięta, jak dokładnie powstał mur. Jedni mówią, że powstał on przez Boga, który rozgniewał się na wieść o tym, że bracia nie chcą rządzić razem. Inni, że został on zbudowany w nocy przez jednego z królów, który nie chciał mieć nic wspólnego z drugim, ale bez względu od przyczyny powstania muru ten podzielił świat tak, że żadna z jego stron nie utrzymuje ze sobą kontaktu" - dla Nialla było to smutne i niezrozumiałe, że w ciągu tylu lat nikt nie próbował sprawdzić, co jest za drugą stroną.

Z rozmyśleń chłopaka wyciąg go nagły powiew zimna. Blondyn zamrugał i zmarszczył brwi w zdziwieniu, gdy dopiero po chwili do niego doszło, że znalazł się przy granicy. Widział przed sobą jedynie ścianę okalaną czerwonymi, białymi i czarnymi różami, które pięły się w górę, aż na sam szczyt muru, który był niewidoczny z miejsca księcia. Niall mimo wszystko wyobrażał go sobie inaczej. Jako miejsce, które przedstawi mu całą historię albo tak piękne, że nie będzie mógł się nadziwić, a jednak była to zwykła cegła z kwiatami. Jego zadaniem miało być dojście do muru i powrót, ale chłopak nie byłby sobą, gdyby nie przeszedł kawałka w nadziei na znalezienie czegoś ciekawszego. Niall rozejrzał się po bokach. Po prawej biegła wydeptana ścieżka, natomiast po lewej nie było żadnej oznaki, że ktoś przechodził tamtędy. Dlatego nie trudno było podjąć Niallowi decyzję i już po chwili skręcił w lewo z wielkim uśmiechem na twarzy. Lecz niestety uśmiech zanikał, gdy z każdą sekundą robiło się coraz wietrzniej i ciemniej, a wszystko wokół wyglądało tak samo. Po chwili Niall poddał się i już zamierzał zawrócić, gdy nagle usłyszał krzyk. Rozejrzał się szybko dookoła, ale nie zauważył nikogo w pobliżu i wtedy zdał sobie sprawę, że krzyk nie odbiegał stąd. Krzyk dobiegał z drugiej strony. Spojrzał na mur, starając się znaleźć się miejsce, przez które przebiegł dźwięk. Zaczął dotykać mur pomiędzy różami. Z wielkim zapałem sprawdzając każdy kąt. Po chwili zastygł, gdy pod palcami jednej ręki wyczuł coś na kształt klamki. Odgarnął łodygi i rzeczywiście dostrzegł złotą lekko zabrudzoną klamkę a zaraz obok szparę, ciągnącą się w dół i w górę. Niall nie myśląc wiele, szybko zerwał kwiaty, a to, co znalazł za nimi, zszokowało go. Były to drzwi. Duże pozłacane z pięknymi zdobieniami po bokach i to spowodowało, że Niall nie umiał odwrócić od nich wzroku. Delikatnie wysunął rękę do przodu i ponownie chwycił klamkę. Przełknął ciężko ślinę i delikatnie przekręcił gałkę, a po chwili usłyszał znajomy dźwięk otwieranych drzwi. Był równocześnie podekscytowany i przerażony, wiedział, że właśnie łamał wszelkie zasady. Że nigdy nie powinien przechodzić na drugą stronę, że powinien to zgłosić, że księciu nie wypada. Ale zapomniał o tym wszystkim, gdy dostrzegł drzewa, a pomiędzy nimi polanę oświeconą słońcem. Jej jaskrawozielona trawa powiewała na ciepłym wietrze. A latające wokół ptaki nadawały temu baśniowy charakter. Blondyn rozglądał się, starając zapamiętać, jak najwięcej mógł, gdy po chwili na środku polany dostrzegł jakąś postać. Leżała na ziemi w nieruchomej pozycji. Niall uzmysłowił sobie, że to prawdopodobnie jej krzyk usłyszał, więc ruszył powoli w stronę ciała. Gdy podszedł, dostrzegł chłopaka, jego oczy były zamknięte. Książę przykucnął przy nim i z szeroko otwartymi oczami podziwiał postać. Bo była po prostu piękna. Jego kruczoczarne włosy idealnie komponowały się z opaloną karnacją, a delikatny zarost był dopełnieniem całości. Przez parę minut blondyn w ciszy podziwiał nie wiele od siebie starszego chłopaka. Po chwili ten zaczął otwierać oczy, a Niall przestraszony krzyknął i odskoczył od nieznajomego.

-Jezu nie krzycz, chyba nie jest ze mną tak źle – powiedział ciemnowłosy, chwytając się za głowę i śmiejąc delikatnie – kurwa, moja noga – na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Usiadł, starając się nie poruszać kończyną i dopiero po chwili spojrzał na osobę, która go znalazła – Och – było jedynym, co mógł powiedzieć, gdy dostrzegł tego blondyna o mlecznej karnacji i cholernie niebieskich oczach i cóż, wyglądał jak anioł – Czy ja na pewno żyje, bo wydaje mi się, że widzę anioła – i już po chwili ugryzł się w język, zdając sobie sprawę, jak żałośnie musiało to zabrzmiało.

Niall zarumienił się, ponieważ to pierwszy raz, gdy ktoś powiedział do niego coś takiego. Ogólnie to pierwszy raz, gdy rozmawia z kimś innym niż jego rodzina, nauczyciel czy przyjaciółka. I mimo że wie, że nie powinien to i tak nie rusza się z miejsca, ponieważ chłopak naprzeciwko niego zbyt go zachwycił.

-Nie widziałem cię tu wcześniej – usłyszał głos, wyrywający blondyna z rozmyśleń uniósł głowę i spojrzał w czekoladowe oczy chłopaka i zastanawiając się jak odpowiedzieć. Niestety nie było mu to dane, ponieważ po chwili usłyszał hałas kopyt i okrzyki. Spojrzał w tamtym kierunku i dostrzegł orszak ludzi pędzących w ich stronę. Przerażony szybko zaczął się zbierać, wiedząc, że nie powinien tu być.

-Ej, ej czekaj, nic się nie dzieje, to moi ludzie, jest w porządku – przemawiał do niego ciemnowłosy, ale Niall nie słuchał go, myśląc o wszystkich konsekwencjach jego czynu. Gdy zaczął się odwracać gotowy do biegu, usłyszał ponownie głos nieznajomego – Chociaż powiedz mi, jak masz na imię... - jego głos brzmiał na jakby zawiedziony.

-Niall – opowiedział, odwracając się do chłopaka i posyłając delikatny uśmiech – a ty?

-Zayn – usłyszał cicho, na co tylko przytaknął i zaczął pędzić w stronę tajemniczych drzwi.

Natomiast Zayn pozostał na ziemi, wciąż nie wierząc w to, co się stało. Dlaczego chłopak uciekł? Zasmuciło to bardzo bruneta, ale starał się tego nie okazywać, nie mógł zmusić go do swojego towarzystwa.

-Niall – powtórzył sam do siebie i cóż, to imię pasowało do tego chłopaka całkowicie. Było tak piękne, jak on.

Po chwili poczuł rękę na ramieniu, szybko odwrócił się z nadzieją na zobaczenie ponownie tych niebieskich oczu, lecz jedyne co dostrzegł to kręcone włosy i twarz z wymalowaną troską jego najlepszego przyjaciela.

-Wszystko w porządku, Zayn? Trochę się preraziłem, gdy twój koń wrócił sam.. - zapytał.

-Tak, tak nie jest źle, tylko moja noga cholernie boli. Ale przeżyje – zaśmiał się, na co jego przyjaciel zawtórował mu.

Już po chwili leżał w bryczce, jadąc w stronę jego zamku.

I możliwe, że tego dnia Zayn zasypiał z myślą o błękitnych oczach i możliwe, że Niall również myślał o tych brązowych.

----------------------

Minął miesiąc od ostatniego spotkania Nialla z tajemniczym Zaynem. Miesiąc, w ciągu którego nie wydarzyło się nic ciekawego, oprócz ciągłych myśli powracających do tamtej sytuacji. Niall siedział zamyślony naprzeciwko nauczyciela, starając się skupić na lekcji, ale niekoniecznie mu się to udawało.

-Niall, ja wiem, że historia wojny barbarzyńskiej nie musi cię interesować, ale jednak chciałbym, żebyś się skupił – powiedział Fionn, spoglądając na niego swoimi mądrymi i wszechwiedzącymi oczami.

-Ja, przepraszam – szepnął blondyn – Nauczycielu? - zapytał Niall, a kiedy dostrzegł ciekawski wzrok Fionna, zaczął kontynuować – Czy... czy kiedykolwiek złamałeś zasady nacji? Znaczy te najważniejsze zasady?

-Hmm, pomyślmy – oznajmił Fionn, chwytając się za brodę i zamykając oczy w zamyśleniu – Nie, nigdy. A jest coś, o czym chciałbyś mi powiedzieć chłopcze?

-J-ja... nie – ostatnie poddał się, wiedząc, że byłoby niebezpiecznie, gdyby komukolwiek o tym powiedział. Jego nauczyciel zbierał się do zadania kolejnego pytania, lecz przerwał mu dźwięk zegara, który oznajmiał koniec lekcji, więc tylko zamknął buzie, mamrocząc coś pod nosem.

Niall szybko zebrał swoje rzeczy, chcąc jak najszybciej wyjść, by z powrotem pogrążyć się w myślach o ciemnowłosym chłopaku. Niestety nie było mu to dane, gdyż przed klasą czekała na niego jego przyjaciółka- Barbara.

-Witaj mój księciuniu – z uśmiechem rzuciła się na niego. Blondyna wciąż zastanawiało, skąd ona bierze tyle energii.

-Hej Barbs, co ty tu robisz? Nie powinnaś mieć teraz zajęć, czy coś?

-Odwołali, a teraz – zaczęła chichotając i odciągnęła chłopaka w boczny korytarz, tak by nikt ich nie słyszał – Widzisz.. podsłuchałam kawałek twojej lekcji i znam cię Niall, więc powiesz mi, co takiego zrobiłeś? - Niall zastygł na jej słowa. Tego się nie spodziewał.

-Ja.. - zaczął, biorąc głęboki oddech – przeszedłem na drugą stronę muru – powiedział szybko, prawie niezrozumiale, niestety dziewczyna usłyszała go.

-TY CO – krzyknęła Barbara, ale Niall w porę zasłonił jej usta ręką tak, że nikt nie zdążył jej usłyszeć. Ta po chwili uspokoiła się i szeptem dokończyła wypowiedź – co ty zrobiłeś Niall? Przecież to jest zakazane. Zakazane! - była zła, ale Niall mógł dostrzec w jej oczach również zmartwienie.

-Po prostu usłyszałem czyjś krzyk i znalazłem drzwi i przeszedłem i tam był chłopak i ja-a po prostu nie mogłem.. - blondyn plątał się – on był piękny Barbs, piękny i ja wciąż nie mogę o nim zapomnieć... - zsunął się po ścianie, chowając głowę w rękach, starając się nie płakać od tych wszystkich emocji, jakie nim targają.

-Oj wkopałeś się Niall – powiedziała dziewczyna, kucając obok księcia – ale mam pewien pomysł... - zaczęła, Niall natychmiast spojrzał na nią z zainteresowaniem.

-Jaki pomysł?

-Wiesz, możesz iść do swojego księcia, a ja po prostu będę twoim alibi. Wiesz, powiem, że idziemy razem do parku czy centrum, czy coś.. nikt się nie zorientuje – zakończyła dziewczyna i już po chwili poczuła ręce owijające się wokół jej szyi oraz podziękowania szeptane przez blondyna.

-Jesteś wspaniała, naprawdę nie wiem, jak ci się odwdzięczę..-

-Możesz sprzątać mi pokój, robić pranie, odrabiać pracę domowe..- widząc zaskoczoną minę Nialla, dziewczyna wybuchła śmiechem – żartowałam Niall, nie musisz nic robić, od tego są przyjaciele, nie? A teraz zbieraj swój tyłek i idziemy zaplanować twoją podróż.

I tak jak powiedziała, tak zrobili.

-------------------------------

Dzień wyprawy Nialla nadszedł szybciej, niż oczekiwał. W głowie miał tysiące pytań. Jednym z ważniejszych było, jak ma znaleźć owego Zayna, ale liczył, że los i przeznaczenie jakoś go nakierują. W najgorszym wypadku po prostu wróci do domu.

Plan był prosty.

Wychodzą, rozchodzą się i spotykają ponownie o zachodzie słońca.

I wszystko wydaje się iść cudownie do momentu, w którym Niall nie przekracza bramy na drugą stronę i zamiast tak jak oczekiwał w snach, zobaczyć bruneta na łące, tak dostrzegł jedynie leżące tam ogłoszenie o ślubie.

Ogłoszenie o ślubie Zayna i jakiejś Gigi.

I mimo że spotkali się raz, to zabolało Nialla, że nawet nie zauważył, kiedy po jego policzkach spływały łzy.

Przez miesiąc codziennie wyobrażał sobie, jak wyglądałoby ich drugie spotkanie. Miliony scenariuszy i mimo tego, że wiedział, że taka sytuacja może się wydarzyć, odtrącał ją.

Nie wiedział, ile tak stał z kartką w ręku, ciągle płacząc. Ale im bardziej chciał odejść, tym bardziej tego nie potrafił. Wiedział, że popełnia błąd, ale nie potrafił inaczej. Potrzebował ujrzeć te brązowe oczy jeszcze raz. Ostatni raz. Więc zgniótł kartkę i udał się przed siebie, szukając kogoś, kto pomoże mu odnaleźć ukochanego.

Lecz nie wiedział jeszcze, że jego plan nie do końca się udał...

–--------------------------

Znalezienie miejsca wesela nie okazało się trudne. Otóż jak się dowiedział od starszej pani, która była na tyle miła, że zaprowadziła go pod sam budynek, wesele odbywało się w zamku.

Stanął na wprost drewnianych drzwi, otwartych na dzisiejszą ceremonię, po czym wziął głęboki wdech, wkraczając do środka.

Wnętrze zamku ozdobione było wokół balonami i serpentynami. Na ziemi rozłożony był długi czerwony dywan, a wokół niego poustawiane kieliszki z szampanem oraz jakieś ciastka. Wszędzie było mnóstwo ludzi, rozmawiających czy plotkujących ze sobą. Blondyn przebijał się przez tłum, starając się przejść jak najszybciej, lecz niestety po chwili zderzył się z kimś i cała zawartość szklanki nieznajomego wylała się wprost na jego koszulkę.

Przeklął pod nosem, starając się nie rozpłakać na środku od tego wszystkiego. To nie tak miało być. I gdy już myślał, że gorzej być nie może. Usłyszał jak owa osoba, z którą się zderzył woła jego imię. I wszystko byłoby okay, gdyby nie ten cudowny, niski głos, który śnił się blondynowi codziennie.

-Niall? Słyszysz mnie? - znowu usłyszał głos Zayna, więc postanowił podnieść głowę, co okazało się wielkim błędem, ponieważ widok jego twarzy w garniturze przypomniał mu, dlaczego tak właściwie tu jest.

-Ja-a – tylko tyle udało mu się wydusić, po czym został pociągnięty przez bruneta w nieznanym mu kierunku. Każdy schodził im z drogi, patrząc na nich ciekawskim wzrokiem i Niall chciał po prostu zapaść się pod ziemie.

Po chwili został wepchnięty do jakiegoś pokoju. Zamrugał kilkakrotnie, słysząc dźwięk zamykanych drzwi. Niall odwrócił się i już chciał wszystko wytłumaczyć Zaynowi, lecz brunet wyprzedził go.

-Szukałem cię wszędzie. Wszyscy myśleli, że ubzdurałem sobie ciebie, że uderzyłem się za mocno w głowę, ale ja wiedziałem, że istniejesz. Wysłałem ludzi, by cię szukali, ale nigdzie cię nie było. Po pewnym czasie zacząłem się zastanawiać czy naprawdę nie jesteś tylko moją imaginacją i teraz tak nagle się pojawiasz! Po miesiącu – mówi Zayn, wymachując rękami na wszystkie strony i śmiejąc się rozpaczliwie pod koniec – Myślałem, że nie istniejesz, Niall. - dodał szeptem. Po czym nastała cisza, a brązowe tęczówki, które Niall tak uwielbiał, patrzyły się na niego z wyczekiwaniem.

-Ja-a – zaczął, ale nie wiedział, co miał powiedzieć. Prawdę? Przecież ona brzmiała jeszcze mniej realistycznie niż to, że on nie istnieje. Ale w sumie nic innego już mu nie pozostało, więc usiadł na pobliskim krześle, spojrzał w oczy Zayna i opowiedział całą historię tego, jak się tu znalazł.

-.. i właśnie tak to było. Wiem, że brzmi nierealistycznie i w sumie sam w to nie wierzę, ale taka jest prawda.- zakończył, wciąż wpatrując się w Zayna, którego twarz nie wyrażała teraz żadnych emocji.

Już miał dodać kolejne głupie wytłumaczenie, gdy zostało mu to przerwane przez doniosły dźwięk zza drzwi.

-Zayn cokolwiek robisz, pośpiesz się, za chwilę ceremonia.

-Och – to jedyne co mógł w tej chwili wypowiedzieć Niall, to było jak kąpiel w zimnej wody – To ja już pójdę, miłej... um ceremonii – i ze łzami w oczach udał się w stronę drzwi. Gdy już chwytał za klamkę, poczuł szarpnięcie na ramieniu i po chwili był oparty plecami o drzwi i całowany przez bruneta. Jeszcze przez chwile miał otwarte oczy, nie wiedząc, co się dzieje, by już za moment oddać pocałunek. W końcu mógł posmakować warg bruneta, które wydawały się idealne. Może nie do końca tak wyobrażał sobie swój pierwszy pocałunek, ale był on lepszy, niż mógłby sobie wyobrażać. Po chwili poczuł kolano Zayna dociskające go do ściany, na co jęknął głośno, nieprzyzwyczajony do takiego kontaktu. Owinął ręce wokół szyi bruneta, na co Zayn tylko uśmiechnął się, pogłębiając pocałunek. Oderwali się od siebie, gdy zabrakło im powietrza, wciąż stojąc blisko siebie i patrząc sobie w oczy.

-Nie mogłem o tobie zapomnieć, choćbym chciał, nie mogłem. - zaczął Zayn, głaszcząc chłopaka po biodrach.

-Ja też – tylko tyle udało się wyszeptać blondynowi, gdy ponownie poczuł tarcie na jego kroczu – Zayn.

-Cholera, jesteś taki piękny – wydyszał brunet, poruszając ponownie nogą i składając delikatne pocałunki na jego szyi, zyskując w odpowiedzi kolejne jęki.

Niestety zostało to przerwane przez krzyki dobiegające zza ścian pomieszczenia. Oboje oderwali się od siebie ze zdziwieniem, przysłuchując się chwile wrzaskom, po czym natychmiast wyszli, kierując się w stronę zamieszania.

Jakie było zdziwienie Nialla, gdy zobaczył znaną mu brunetkę wraz z jego ojcem u boku. Gdy dziewczyna go dostrzegła, wymamrotała ciche'przepraszam' i opuściła głowę.

-Przepraszam, ale co tu się dzieje? - pierwszy z nich odezwał się Zayn, wyraźnie zdenerwowany obecną sytuacją, co sprawiło, że Niall skulił się w sobie, zdając sprawę, że wszystko było jego winą.

Gdy jego ojciec zwrócił się w kierunku Zayna, dostrzegając obok blondyna, zaczął monolog.

-Co tu się dzieje?! Co tu się dzieje?! To, że mój jedyny syn właśnie złamał największą zasadę, przychodząc tutaj i jeszcze wciągając w to swoją przyjaciółkę – krzyczał, chociaż do Nialla i tak nic nie docierało, był zbyt przerażony konsekwencjami. Mimo to, po chwili poczuł, jak ktoś chwyta go za rękę, ściskając mocno i spojrzał w górę, dostrzegając parę zmartwionych brązowych tęczówek.

-Wiem, że to może nie jest najlepsza sytuacja, ale widzi Pan, kiedyś mój nauczyciel powiedział mi, że jak się kogoś kocha i na kimś ci zależy miejsce czy pochodzenie, nie robi różnicy. I teraz zacząłem rozumieć te słowa. Może za wcześnie, by powiedzieć, że kocham pana syna, ale na pewno zależy mi na nim i nie pozwolę mu tak łatwo odejść. - powiedział Zayn, wywołujących u wszystkich zszokowane miny, a żeby potwierdzić swoje słowa, brunet przyciągnął Nialla bliżej. Następnie nastała cisza, którą nikt nie wiedział jak przerwać. Po chwili odezwał się ojciec Zayna, który przyglądał się całej sytuacji z boku.

-Nie rozumiem dokładnie tego, co się dzieje, ale jeżeli mój syn mógł powiedzieć takie słowa zaraz przed swoim ślubem, to znaczy, że naprawdę ma je na myśli, a ja, mimo że nie do końca to popieram, będę stał za nim murem. - powiedział, spoglądając na syna z uśmiechem, który ten odwzajemnił. Potem wszystkie oczy zwróciły się na Bobby'iego, który sapnął zrezygnowany.

-Chyba nie mam wyboru – spojrzał na blondyna – chcę, żebyś był szczęśliwy, a jeżeli to cię uszczęśliwi...- niedane mu było skończyć, gdyż poczuł, jak ciało blondyna przytula się do niego.

-Dziękuje – wyszeptał, ledwo powstrzymując łzy radości.

Po czym odwrócił się i ruszył w kierunku bruneta, wpijając się zachłannie w jego usta.

Wtedy już nic innego się nie liczyło.


****************

One-shot stworzony na potrzeby konkursu 

Inspirowany Małą syrenką

Under the Wall - ZiallOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz