Jak na złamanie karku wbiegam do kwater Tygrysów, gdzie czeka już na mnie, pewnie od dłuższego czasu, moja siostra. Zniecierpliwiona Melanie spogląda raz za razem na swój zegarek, a po chwili podnosi głowę i posyła mi krzywy uśmiech. Nie wydaje mi się, aby była w nim choć krztyna radości. Powoli podchodzę w jej stronę, nie myśląc nawet nad żadną wymówką. Wiem, że to i tak nie uśmierzy gniewu mojej siostrzyczki.
Melanie odwraca się i szybkim krokiem idzie, na swoich piętnastocentymetrowych obcasach, przez jeden z korytarzy. Kilkanaście sekund później stoimy już przed drzwiami prowadzącymi do jej pokoju.
- Mojej współlokatorki nie powinno być do dwudziestej - mówi, wchodząc do swojego pokoju. - Powinnyśmy mieć trochę czasu na prywatną rozmowę.
Dziewczyna siada w jednym z foteli, a ja biorąc z niej przykład, robię to samo. Patrzę na nią wyczekująco, sama nie wiedząc, o co powinnam najpierw zapytać. W końcu Melanie wzdycha i rozpoczyna swoją opowieść:
- Widzisz, to dość skomplikowana historia. Proszę cię, tylko żebyś mi nie przerywała - kiwam głową na znak zgody, a moja siostra po chwili kontynuuje. - Wszystko zaczęło się dnia, kiedy zdarzył się twój ,,wypadek". Tak naprawdę nic takiego nie miało miejsca. Nie wiem, czemu niczego nie pamiętasz, może to skutek szoku albo coś zupełnie innego.
Ale zacznę od początku. Pojechałam wtedy z mamą do odległej wsi. Chciała kupić coś u jakiegoś rzemieślnika. Był on wtedy chyba bardzo sławny. Mnie zostawiła, abym pobawiła się z miejscowymi dziećmi. Pamiętam, że nie przypadliśmy sobie do gustu i uciekłam do lasu. Powoli robiło się już ciemno, a ja miałam wtedy jakieś sześć, może siedem lat. Dość szybko zgubiłam się w gęstwinie i zaczęłam płakać.
I właśnie wtedy zaczęło robić się dziwnie. Dookoła zaczęły rozlegać się krzyki. Potem słyszałam wycie wilków. Byłam naprawdę przerażona. Schowałam się pod jakimś krzakiem i, trzęsąc się ze strachu i zimna, czekałam na uspokojenie się sytuacji.
Nagle pojawiłaś się ty. Druga zapłakana dziewczynka. Potknęłaś się o wystającą gałąź. Byłaś ranna. W twoich oczach widziałam rozpacz. Pokonując strach, wybiegłam z krzaków i pomogłam ci podczołgać się do kryjówki. Myślałam, że będziemy tam bezpieczne. I rzeczywiście ludzie chwilę później przebiegli dalej. Jednak nie pomyślałam o wilkach, a raczej wilkołakach. Dzięki ich węchowi świetnie wiedziały gdzie nas szukać, a raczej ciebie. Były ogromne i były coraz bliżej. Do tej pory nie wiem, czemu cię ścigali.
Jeden z nich... Jeden z nich mnie ugryzł. Razem z mamą myślałyśmy, że to nic groźnego, zwykłe ugryzienie wilka. Jednak miesiąc później, podczas kolejnej pełni przemieniłam się w wilkołaka. Na szczęście byłam wtedy mała, więc nie narobiłam większych szkód, ale to było straszne uczucie. Mama znalazła jakiś przepis na ziołowy eliksir, dzięki któremu nie dochodziło do przemiany. Jego użycie, jednak niesamowicie bolało. Co miesiąc musiałam znosić potworne męki, żeby tylko nikogo nie skrzywdzić. Tutaj wygląda to chyba trochę inaczej.
W każdym razie, wróćmy do lasu. Kiedy ten wilkołak mnie ugryzł, myślałam, że jest już naprawdę po nas, ale nagle pojawił się oślepiający błysk światła. Nie wiem jak, lecz potem obudziłam się w domu. Mama powiedziała mi, że zostałyśmy uratowane, przez pewnego pana, który odstawił nas do niej. Mówiła też, że cię... adoptujemy i że, ponieważ dosłownie nic nie pamiętasz, powinnyśmy sprawiać wrażenie, jakbyśmy całe życie były rodziną. Niedługo potem przeprowadziliśmy się do Sunfields. Tam nikt nie znał naszej rodziny, co zapobiegło plotkom.
Nie lubiłam cię i byłam dla ciebie wredna, bo obwiniałam cię o moją przemianę. Przecież, gdyby nie ty to nigdy nie miałabym takich problemów i do tego wszystkiego jakby nigdy nic zostałaś włączona do naszej rodziny.
To chyba koniec tej historii. Powiedziałam ci już wszystko, co sama wiem na ten temat.
Jestem w szoku. Jak wszyscy mogli ukrywać coś takiego przede mną przez pół mojego życia, całe, które pamiętam?! Jak mama mogła ukrywać przede mną tyle ważnych rzeczy?! Jak mogła nie powiedzieć mi, że jestem adoptowana?!
Gwałtownie wstaję z fotela. Nie wiem co powinnam zrobić. Nie mogę wydusić z siebie ani słowa.
- Uspokój się - Melanie zachowując zimną krew, próbuje przemówić mi do rozsądku. - Jak myślisz, czemu wcześniej nie powiedziano ci o tym, że jesteś adoptowana? Bo czułabyś się gorsza, jakkolwiek mama by się nie starała. Wiem, że teraz też nie jest na to dobry moment. Żaden moment nie był i nie będzie odpowiedni.
- Co powinnam z tym zrobić? - powoli ostudzam emocje i zrezygnowana siadam na fotelu. - Chciałabym dowiedzieć się więcej o mojej przeszłości.
- Proponuję, napisanie listu do mamy, może ona wie coś więcej - moja siostra uśmiecha się do mnie w geście pocieszenia. - Mogę ci z tym pomóc, ale nie dzisiaj. Zostało nam niewiele czasu, poza tym wypadałoby coś przegryźć.
***
Wstaję ze zbyt wygodnego łóżka i rozciągam się szeroko. Tłumiąc ziewnięcie, myślę o zachowaniu Melanii. Zastanawiam się, czy nie powinnam zagrzebać z nią topora wojennego. Była wczoraj dla mnie miła i wyrozumiała. Kiedyś pewnie wydarłaby się na mnie w pierwszej sekundzie rozmowy. Poza tym sama zaoferowała mi pomoc. Chyba powinnam jak najszybciej z nią porozmawiać.
Szybko robię poranną toaletę, pakuję do torby potrzebne rzeczy i biegnę na śniadanie. No tak, całe życie w biegu, ale mam nadzieję, że natknę się tam na Melanię.
Rozglądam się po stołówce. Z przykrością zauważam, że nigdzie nie ma mojej siostry. Zabieram miskę mleka z płatkami czekoladowymi (do których mam słabość, mimo że nie powinnam ich jeść) i siadam przy pierwszym lepszym stoliku z zamiarem jak najszybszego zjedzenia posiłku oraz udania się na lekcje.
Nagle zauważam, że inni uczniowie rzucają mi dziwne spojrzenia. Trochę jakby... ostrzegawcze i szydercze? Patrzę na nich z niezrozumieniem. Chwilę potem nade mną pojawia się cień czyjejś muskularnej sylwetki. Odwracam się powoli, czując, że zrobiłam coś, czego nigdy nie powinnam nawet próbować.
- Czy mógłbym się dowiedzieć czemu MÓJ stolik jest zajęty? - tuż nad moim uchem Michael cedzi słowo po słowie spokojnym, ale niesamowicie groźnym tonem. - Czy naprawdę aż tak chcesz mi podpaść?
Nie mogę z siebie wydusić ani słowa. Cała moja pewność siebie (mimo że nigdy nie była zbyt duża) właśnie wyparowała. Wszyscy patrzą się na nas z napięciem. Gdzieś w tłumie dostrzegam Melanię, ale teraz nie mogę przecież tak po prostu do niej podejść i porozmawiać. I czy naprawdę nie ma tu żadnych nauczycieli, którzy mogliby zareagować?!
- Mam rozumieć, że jakaś pierwszoklasistka prosi się o wojnę ze mną? - moje przerażenie sięga zenitu. Nie wygląda na to, aby ktoś chciał mi pomóc, więc robię jedyną sensowną rzecz w tej sytuacji.
Uciekam.
CZYTASZ
Niezwykła [Zawieszone]
FantasyEmily Grace, młoda dziewczyna wychowana na wsi, rozpoczyna naukę w prestiżowej uczelni - Riggson School, gdzie uczą się osoby naznaczone magią. Bohaterka nie miała pojęcia o ich istnieniu i prawdziwym przeznaczeniu szkoły w przeciwieństwie do swojej...