〰1〰

7K 351 117
                                    

MARINETTE

- To na pewno dobry adres? - zapytałam mojego narzeczonego.

Staliśmy przed jednym z wyższych i nowocześniejszych budynków w Paryżu i zastanawialiśmy się, czy aby na pewno dobrze trafiliśmy. Według tego, co mówiły nasze mamy, to właśnie tam miało się znajdować nasze mieszkanie.

Adrien wyjął z kieszeni swojej czarnej kurtki kartkę i spojrzał na jej treść.

- Tak, dobrze trafiliśmy. - odpowiedział mi z uśmiechem.

Złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę przeszklonych drzwi, które otworzył nam odźwierny.

Weszliśmy do budynku. Duże i przestronne lobby prezentowało się nawet przytulnie. Było tam kilka dużych foteli i kilka drzewek w doniczkach.

- Dzień dobry, czy mogę w czymś państwu pomóc? - zapytał nas portier.

- Dzień dobry. - przywitaliśmy się. - My w sprawie mieszkania numer dwieście pięćdziesiąt. - kontynuował chłopak.

Mężczyzna spojrzał w monitor swojego komputera i wystukał coś na klawiaturze. Trwało to wieki, przez co myślałam, że zapuszczę tam korzenie. Adrien chwycił moją dłoń i uśmiechnął się do mnie pocieszająco.

- Państwo Agreste? - zapytał nas. Już chciałam zaprzeczyć, ale mój narzeczony mnie ubiegł w odpowiedzi na zadane pytanie.

- Tak. - powiedział dumnie, zerkając na mnie.

- Proszę. - portier położył na biurku, za którym siedział, jakieś dwie plastikowe karty. - Ostatnio zmieniliśmy wszystkie tradycyjne zamki na elektroniczne. Te karty zapewnią państwu dostęp do windy i garażu, gdzie macie cztery miejsca. Na odwrocie są wszystkie kody.

Podziękowaliśmy i weszliśmy do szybu. Po wpisaniu kodu dostępu winda ruszyła. Oczywiście nikt nam o niczym nie raczył powiedzieć, dlatego nie mieliśmy pojęcia, na którym piętrze się zatrzymamy. Podróż między piętrami trwała jakieś dwie minuty. Po zarejestrowaniu widoku przede mną moje oczy wyglądały jak spodki od filiżanek.

Salon, jakieś trzy razy większy od mojego całego mieszkania, połączony był z jadalnią i kuchnią. Wszystko było urządzone stylowo i nowocześnie. Jasne i ciepłe kolory, sprawiały, że to miejsce było bardzo przytulne. Przy oszklonej ścianie na drugim końcu salonu były schody pokryte białym marmurem prowadzące na piętro.

Trzymając się za ręce, zrobiliśmy kilka kroków do przodu.

- Adrien... - zaczęłam, nadal się rozglądając. - Nie uważasz, że... - spojrzałam na niego.

- No wiem. - przeczesał włosy palcami. - Mimo wszystko, mam nadzieję, że będzie nam się tu dobrze mieszkać. - pocałował moją dłoń. - A teraz chodź, zobaczymy jaki widok będziemy mieli z tarasu. - powiedział z uśmiechem i pociągnął mnie w stronę szklanych drzwi.

- Adrien, powoli, zaraz połamię nogi. - zaśmiałam się.

Taras również był wielki, ale też był pusty, niczego tam nie było. Z tego, co zauważyłam, to mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze. Tyle razy widziałam Paryż z takiej wysokości i szczerze mówiąc, to widok nie zrobił na mnie wrażenia.

Wróciliśmy do środka i poszliśmy zobaczyć, co jest na piętrze. Było tam kilka par drzwi, za którymi kryły się biblioteczka, gabinet, pusty pokój i pracownia. Zostały nam ostatnie drzwi, za którymi była zapewne sypialnia. Chyba że mielibyśmy spać w salonie.

Otworzyłam niepewnie dwuskrzydłowe wrota i powoli przekroczyłam próg. Adrien stanął za mną i mnie przytulił. Miałam rację to była sypialnia. Było tam wielkie łoże z baldachimem z czarnymi poduszkami i krwistoczerwoną narzutą. Po obu stronach mebla stały dwa czarne stoliki nocne, a na nich lampki nocne z czerwonymi abażurami. Naprzeciwko łoża był niewielki kominek. Zauważyłam też dwoje drzwi prowadzących zapewne do łazienki i garderoby.

Adrien odwrócił mnie w swoją stronę i spojrzał głęboko w oczy. W jego własnych zauważyłam szczęście, miłość i podekscytowanie.

- To kiedy się tu przeprowadzamy, pani Agreste? - zapytał i pocałował mnie.

- Może w przyszłym tygodniu, co ty na to? - zapytałam.

ADRIEN

Korzystając z wolnego popołudnia, postanowiliśmy pójść do parku. Usiedliśmy naprzeciwko naszego pomnika. Objąłem moją narzeczoną ramieniem i przyciągnąłem ją do siebie. To takie wspaniałe, że nareszcie możemy być ze sobą nie tylko pod przemianą. Mogliśmy nareszcie cieszyć się sobą. Jednak, jak to w życiu bywa, nic nie trwa wiecznie, nawet spokojne popołudnie, o czym właśnie się przekonaliśmy.

- Ładnie to tak kraść cudzych chłopaków? - spojrzałem w stronę głosu i zobaczyłem dwie blondynki. Od razu je poznałem. Sądząc po minie Marinette, ona też to zrobiła. Były to Vanessa i Chloé Bourgeois. A było tak miło.

- Adrienku! - pisnęła nastolatka i chciała się mi rzucić na szyję.

- Chloé, chyba do ciebie nie dotarło, kiedy mówiłam ci, że masz trzymać się z daleka od mojego narzeczonego. - Mari wstała z ławki i pociągnęła mnie za sobą w stronę samochodu. Po drodze mamrotała coś pod nosem, że nie ma nawet chwili spokoju. - Czy ja mam cię podpisać, żeby reszta dziewczyn trzymała łapy przy sobie? - zapytała, kiedy siedzieliśmy już w aucie.

- Kochanie, przecież wiesz, że jestem tylko twój. - pocałowałem jej dłoń i odpaliłem silnik. - Moja mała zazdrośnico. - dodał cicho, czego nie usłyszała.

- No wiem, wiem. - powiedziała już spokojnie. - Jedziemy do ciebie? - zapytała, patrząc na mnie. - Twoja mama chciała, żebyśmy zjedli razem kolację.

- Zapomniałem. - przyznałem i powoli włączyłem się do ruchu drogowego.

MARINETTE

Spędzaliśmy miłe chwile, leżąc obok siebie na łóżku Adriena i się całowaliśmy. Było naprawdę przyjemnie. Jednak i to tego dnia zostało nam przerwane.

Drzwi od pokoju blondyna otworzyły się gwałtownie, a w nich stanęła Aurelia. No tak, bo kto inny jest równie taktowny, co blondynka. Pisnęłam i szybko odsunęłam się od chłopaka. Gdyby nie jego koci refleks, upadłabym na podłogę. Przyciągnął mnie z powrotem do siebie.

- Państwo Agreste, nie za dobrze wam tu? - kobieta położyła dłonie na swoich biodrach.

- Mamo. - jęknął mój narzeczony.

- Nie mamo, tylko kolacja zaraz będzie. - zakomunikowała nam i wyszła. Odetchnęliśmy. - Aha, Mari, twoi rodzice już są. - powiedziała, wychylając jedynie głowę.

- Przeprowadźmy się jak najszybciej. - powiedział, patrząc mi w oczy i całując w czoło. - Kotek ładnie prosi. - zrobił słodką minkę, z której się zaśmiałam.

- No dobrze. - uległam. - Od jutra możemy zacząć przewozić nasze rzeczy.

Na jego ustach zagościł ten cudowny uśmiech, który tak bardzo kocham.

ADRIEN

- Ustaliliście już datę ślubu? - zapytała mama Marinette.

- Jeszcze nie. - odpowiedziała jej zgodnie z prawdą.

Po zaręczynach byliśmy dopiero trzy dni, a oni co chwilę pytali się, czy już ustaliliśmy datę ślubu. Dla świętego spokoju będziemy musieli porozmawiać na ten temat.

👹👹👹

Ślubna Gorączka ||Miraculous|| ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz