Rozdział 4: Czy na pewno jesteś chłopakiem, którego poznałam?

433 43 16
                                    

Tańczące promyki słońca wleciały radośnie do pokoju, tym samym oślepiając mnie swoim blaskiem. Powoli zaczęłam otwierać oczy, patrząc na otaczające mnie przedmioty.

Chwilka, co jest grane.

Wtedy też zorientowałam się, że nie znajduję się u siebie w mieszkaniu. Więc gdzie w takim razie jestem? Podręcznik od algebrii na etażerce tuż obok dwuosobowego łóżka. W tej chwili uświadomiłam sobie, że wczoraj ciut za dużo wypiłam i zostałam na noc u Agustina.

Ale jego nie było u mojego boku. Poczułam się nieco nieswojo, zważając na fakt, że byłam sama w jego pokoju, w dodatku z rozmazanym makijażem, rozczochranymi włosami, fatalnym samopoczuciem po alkoholu i...
Odkryłam kołdrę i zauważyłam, że jestem w samej bieliźnie. Z nutką zmieszania bez chwili wahania wyskoczyłam z łóżka, w celu wzięcia i ubrania ciuchów, które leżały na szafie.

Doszukując się wręcz idealnego momentu, Agustin wszedł do pokoju.
Niesfornie zakryłam się ubraniami.

– Kurwa, Agustin. Musiałeś wejść akurat teraz? Zamknij oczy, odwróć się, no cokolwiek! Jestem w samej bieliźnie. Nie chcę, żebyś patrzył, to mnie krępuje.

– Jakbym już wcześniej nie widział Cię nago. – zaśmiał się, a kiedy zabiłam go wręcz wzrokiem, dodał. – Żartuję, nie widziałem, spokojnie. Jeszcze.

Próbowałam się przebrać, a on odwrócił się, lecz cały czas patrzył w lusterko stojące na biurku, i uśmiechał się pod nosem, widząc moje odbicie, kiedy się ubierałam.

– Dupek. – stwierdziłam, widząc, jaki patent wynalazł.

– Ten dupek użyczył Ci połowę swojego ukochanego łóżka, zdjął z Ciebie ubrania, żeby Ci się wygodnie spało i właśnie przygotował przepyszne śniadanie, czyli pancakes z jagodami i syropem klonowym. Specjalnie użył syropu klonowego, który przywiózł mu znajomy ze Stanów. Doceń to, maleńka. – odparł z promiennym uśmiechem, patrząc cały czas na mnie.

Zrobiło mi się momentalnie ciepło na sercu, gdy pomyślałam, że zadbał o wszystko, żeby było mi tylko dobrze. Zatroszczył się o mnie jak prawdziwy mężczyzna. To dobrze o nim świadczyło.

– Zaraz, zaraz... Ale Ty nie umiesz gotować, Agus. Coś czuję, że ktoś jeszcze oprócz Ciebie maczał w tym palce. – parsknęłam śmiechem, będąc całkowita pewna swoich słów.

– Nie, skądże. Za kogo Ty mnie masz? Szybko się uczę, mała.

Spojrzałam na niego wzrokiem, który wyrażał coś w stylu "nie jestem głupia, wiem od wczoraj, że krojenie warzyw sprawia Ci nawet problem".

– Dobra, wygrałaś. Jesteś zbyt bystra i inteligentna, żeby uwierzyć w to, że sam przygotowałem pancakes. Pomogła mi w tym Karol. Jej mama jest kucharką, więc odziedziczyła po niej umiejętności kulinarskie. Ach, do wszystkiego się potrafisz przyczepić, Kopelioff.

– Szczerość to podstawa. Ale bardzo to doceniam, Agustin. Dziękuję, że zaopiekowałeś się mną zeszłej nocy i sprawiłeś, żebym poczuła się jak w domu. To bardzo miłe, naprawdę. – rzekłam, posyłając mu delikatny uśmiech.

– Aj, chodź tu, mała. – powiedział i rozłożył ręce tak, że złączył nasze ciała w przyjemnym uścisku.

~

Kiedy już ogarnęłam swój wygląd, poszłam za nim do kuchni i idąc już korytarzem, dochodził do mnie zapach pysznych naleśników. Nie ukrywam, z pomysłem trafił w dziesiątkę, ponieważ akurat miałam ochotę na słodkie śniadanie.

last rose from this garden {aguslina}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz