Hey. To ja. Mieszkam w Armidale w Australii. Ładnie tutaj. I spokojnie. Razem z bratem i dziadkami rankiem podziwiamy wschody słońca, a wieczorami jego zachody. Może wypadałoby się przedstawić. Jestem Ashley Hood. Nie, nie siostra tego sławnego Caluma Hooda, tylko jego 17-letnia kuzynka. Mój 20-letni brat - Joshua - się mną opiekuje od wypadku rodziców. Podczas, gdy z bratem byliśmy u dziadków na przedmieściach naszego rodzinnego miasta - Nowego Yorku - nasi rodzice wracali z delegacji z Paryża. Była jakaś usterka samolotu i BUM. Nie mamy rodziców. W sumie smutna historia. Po paru dniach od wypadków dziadek miał zawał, a babcia sama z nami rady by nie dała, więc wysłali nas do Australii do drugich dziadków. Mało mieliśmy z nimi kontaktu, z powodu odległości jaka nas dzieliła. Ale teraz wszystko nadrabiamy. Na szczęście są wakacje, więc możemy się do tego wszystkiego się przyzwyczaić i rozglądnąć po okolicy. Ale zostało 1,5 tygodnia wolnego. Kończąc o tej przeszłości, wróćmy do teraźniejszości.
Siedziałam z Joshem przy telewizorze oglądając kolejny głupi Reality Show. Już jakiś facet miał wskoczyć do basenu pełnego krwiożerczych krewet, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Josh sprostował to jednym zdaniem: "Dziadków nie ma, a ja ostatnio otwierałem, więc rusz dupę i przy okazji mi Colę przynieś." Więc jako kochana siostrzyczka wstałam i poszłam. Otwieram drzwi, a tu BUM. Nasz kochany kuzyn Caluś z przyjaciółmi przyszedł. Znam ich tylko z opowieści i teledysków. Teraz stoją przede mną i się gapią. Ale o co im chodzi? CZEKAJ. Jest lato, a klimatyzacja w domu nie działa, więc założyłam strój kąpielowy. Mają się na co gapić. Wracając. Ja, jak to ja, musiałam zacząć piszczeć. Nagle do przedpokoju wpadł rozkojarzony Josh.
- Kto nas okra... Calum! I jacyś ludzie! Witajcie!
- Po co wy tutaj przyszliście?! Nie możesz czasem napisać, że wpadniesz?!- Dziadek napisał, że klima się zepsuła, więc przyszedłem, a oni za mną, bo w końcu chcą poznać moją kochaną kuzyneczkę!
- Kuzyneczka jest tylko o rok młodsza.
- Marudzisz kochana. A teraz słuchaj. Ten blondynek z czupryną to Luke, ten z bandaną to Ashton, ale mówimy na niego Ash, a ten z czerwonymi włosami to Micheal, ale mów Mike. A teraz idziemy te klimę naprawić, bo czuć jej brak.
- Okey, cieszę się. Miło mi, a teraz wybaczcie, ale idę coś założyć.Szybko pobiegłam na górę do pokoju. Muszę stwierdzić, że niezłe ciacha z tych jego kumpli. Dobra, teraz jakoś się ubrać, ale nie bez przesady. Po co ja w ogóle się chce pokazać? Mają pełno tych swoich fanek. A w Nowym Yorku nadal czeka na mnie Alex. Mój kochany chłopak, który ma do mnie za rok przylecieć. Szybko założyłam na siebie jakieś spodenki i bluzkę Alexa, wzięłam telefon i ruszyłam na dół do chłopaków. Zobaczyłam, że siedzą sobie na kanapie i podłodze, śmiejąc się z czegoś. I wtedy to poczułam. Ten chłód klimatyzacji. To było coś. Szybko wskoczyłam na nogi osób, którzy na kanapie siedzieli. A byli to: Calum, Josh i Mike. Zaskoczyło ich moje nagłe pojawienie. Najgłośniej chyba krzyknął czerwonowłosy. Gdy tak siedzieliśmy i gadaliśmy, dziadkowie zdążyli wrócić, poinformować nas, że jadą do znajomych na grilla, i że nie wiedzą kiedy wrócą i pojechać. Około 19 Ash zaproponował, żebyśmy pojechali nad wodę i zrobili ognisko.
- No dawajcie. Moi rodzice mają jakiś domek nad wodą. Możemy tam przenocować.- Wiadomo, że całe 5SoS na to idzie!
- Ja odpadam, ktoś musi siedzieć w domu, a siorki samej między chłopaków nie puszczę.
- No Joooooosh! Calum przecież będzie! A to nasz kuzyn! Weź się zgódź! Jeszcze trochę okolicy poznam!
- Właśnie kuzynek. Ja będę Ashley się nic nie stanie. Obiecuję na swoje życie.- To dobrze, że na nie obiecujesz, bo jak jej się coś stanie to Ty nie żyjesz.
- Kochany brat martwy się o siostrzyczkę. Słodko.- Gadajcie co chcecie. Idę się przebrać i jestem za 5 minut. Wtedy będziemy mogli jechać.
Pobiegłam po raz kolejny na górę, żeby założyć czarne krótkie spodenki i bluzkę odsłaniającą brzuch. Do torby wrzuciłam PowerBank'a, telefon, jakąś bluzę i zwykły T-shirt oraz portfel z jakimiś pieniędzmi. Usta pomalowałam czerwoną szminką. Więcej makijażu nie nakładałam, bo nie wiadomo co może przyjść do głowy chłopakom. Przeczesałam szybko włosy, szczotkę również wrzuciłam do torby i zeszłam na dół.
- Oto jetem! Możemy jechać!
- Podzielam twój entuzjazm. Jedziemy!- Annie, Sara i Kathrine będą na nas czekały na miejscu. Poznasz parę naszych znajomych.
Po tej informacji od Luke'a ruszyliśmy w drogę. Po 0,5 godzinie jazdy byliśmy w umówionym miejscu. Pogoda była idealna. Luke i Calum poszli rozpalić ognisko, Mike i Ash zajęli się przygotowywaniem jedzenia, a ja zostałam sama z dziewczynami. Bałam się, że okażą się bogatymi sukami. Ale to tylko mnie zmyliło. Szybko się zakumplowałyśmy. Annie opowiadała jak bardzo jej się podoba Calum, Sara zachwycała się Luke'iem, a Kathrine uwielbiała Mike'a i Ash'a. Było widać, że się kumplują z 5SoS dla sławy oraz dlatego, że chłopacy są przystojni. Ale żeby być, aż tak fałszywym? No bez przesady. Po jakimś czasie chłopacy przyszli po nas. Trzeba było pokazać klasę i kto tu rządzi, więc te fałszywki pobiegły do nich, a chłopacy je zignorowali. Podeszli do mnie i każdy z nich złapał mnie za jedną z moich kończyn. W ten sposób dostałam się na ognisko. Siedziałam między Ash'em i Mike'em. Gdy robiło się coraz później oparłam się o ramię Ash'a.
- Ashley! Co to ma być za tulenie się do Irwina?! Chodź tu do mnie!
- Buraku, nie pozwalaj sobie! Widać, że jestem lepszy od Ciebie.
- Jaki buraku!? To wiśniowa czerwień, a nie dojrzały burak! Ty się nie znasz i tyle w temacie!
Patrząc na chłopaków nie umiałam wytrzymać ze śmiechu. Kto normalny o 23 kłóci się o odcień czerwieni na włosach?! A. Czekajcie. Oni nie są normalni. Niestety, ta na początku beztroska kłótnia zaczynała się zaostrzać. Jak Calum i Luke zaraz nic nie zrobią, to ja ich wszystkich pozabijam. Po kolejnych minutach kłótni spojrzałam na zbyt spokojną dwójkę. Co robili? Spali. Ich najlepsi kumple zaraz się pozabijają o kolor włosów, a Ci śpią w najlepsze. Jak tak o tym myślę, to to nawet jest śmieszne. Nagle wpadłam na głupi, ale może dobry pomysł. Sięgnęłam po dwie butelki wody, odkręciłam i wysłałam na ich głowy. Niby dobry pomysł. Niby. Ash i Mike spojrzeli tylko na siebie, a potem złapali mnie i wrzucili do wody. Ja, jak to ja, zaczęłam ich wyzywać i krzyczeć na nich. Spotkało się to z niezadowoleniem śpiącej części grupy. Szczególnie tej damskiej. Zaczęły mówić, że jesteśmy dziecinni, mamy się ogarnąć i dać im spać. A mnie zastanawiało tylko jedno...
- Wy w tapecie śpicie?
- Yyy.. Nie? Naturalna uroda. Nie wiem, o co Ci chodzi.
Jakoś im nadal nie wierzyłam. Wzięłam butelkę z wodą i powtórzyłam czynność na Sarze. Po chwili dziewczyna zaczęła krzyczeć. A mnie nadal zastanawiała jedna rzecz. Czy tusz jej się rozmazał przez wodę czy przez łzy?
- I co zrobiłaś?! Calum, ta twoja kuzynka jest pojebana! Luke, chcemy do domu.
- I co ja mam do tego?
- Masz nas zawieźć.
- Najpierw obrażacie kuzynkę mojego kumpla, jesteście fałszywe względem nas, a teraz chcecie, żebym was odwiózł? Chyba was coś boli.
- Dobra. Jak nam się coś stanie to będzie wasza wina.
- Okey, pa.
Chłopacy znowu złapali mnie za kończyny i wnieśli do domu. Sięgnęłam do torby po telefon w celu sprawdzenia godziny. 3:49. Wypadałoby iść spać. Napiszę jeszcze bratu, że żyje i lecę w kime. To będzie ciekawe życie.----------------------
I tak oto mamy pierwszy rozdział!
Myślę, że się spodoba
Miłego dnia, dobrej nocy czy coś 💕