Agresja

531 61 5
                                    

Wsiadłem do samochodu. Miałem ochotę strzelić sobie w twarz. Co mnie podkusiło żeby AŻ tak się wygłupić?!

- I jak? Pogadałeś z nim? - spytała z nadzieją Nadia.

- Tak... - chyba spalę się ze wstydu. Nie mogę jej powiedzieć o tym co zrobiłem. Cholera! Ja miałem z nim tylko pogadać!

- Myślisz, że to pomoże?

- Sądzę, że tak... Masz może jeszcze trochę tej wódki?

To było oczywiste, że bez porządnej dawki alkoholu nie wejdę do jego mieszkania. Nie sadziłem, że kilka łyków tak na mnie zadziała.

Dziewczyna spojrzała na mnie i ze zrozumieniem, wyciągnęła mi ze schowka niewielką butelkę. Szybko odkręciłem nakrętkę i wziąłem kilka łyków. Czułem gorycz w ustach, ale się tym nie przejmowałem. Chyba będę miał moralnego kaca...

- Podwieźć cie gdzieś? - spytała.

- Pod lodowisko... Muszę skończyć te programy.

Odłożyłem butelkę o ukryłem twarz w dłoniach. Ja jednak jestem niereformowalny. Dopiero teraz docierał do mnie cały wstyd. Chociaż przynajmniej dowiedziałem się, że naprawdę kazali mu mnie rzucić.

- Mam pytanie... Czy ty wciąż kochasz mojego brata? - spytała, zatrzymując się na czerwonym świetle.

Oparłem głowę na zimnej szybie. Chyba powinienem w końcu komuś to przyznać.

- Ja naprawdę nie mam nic przeciwko gejom... Naprawdę bym się cieszyła gdybyście byli razem... Zawsze byłam waszą fanką - zaczęła gadać jak najęta.

- Tak, wciąż kocham twojego brata.

Uśmiechnęła się szeroko. Po kilku minutach dojechaliśmy pod lodowisko. Nadia mimo wszystko wyglądała na załamaną, lecz zasłaniała to wymuszonym uśmiechem. Jest świetną aktorką, tak samo jak on.

- Gdybyś czegoś potrzebowała to zadzwoń, nawet gdyby się do ciebie nie odezwał to masz mnie. Też wiele wycierpiałem. Nasza sytuacja jest bardzo podobna. Pomogę ci, tylko powiedź. Wiem, że strata boli, ale nie załamuj się.

Patrzyła na mnie zszokowana. Chyba nie sądziła, że ją rozgryzę. Wyszedłem, zamykając drzwi i skierowałem się w stronę wejścia. Pora dokończyć te nieszczęsne układy.

Szybko się przebrałem wszedłem na lód. Była primabalerina z widoczną złością stała przy barierce. Pewnie przyszła sprawdzić jak sobie radzę, a mnie nie było.

- Zacznij ćwiczyć poczwórne - oznajmiła surowym głosem.

Męczący trening pora zacząć.

#Yurio#

Wstałem wkurzony z kanapy idąc w kierunku drzwi. Gwałtownie je otworzyłem i spojrzałem na staruch. No oczywiście! Moja złość trochę się zmniejszyła kiedy zobaczyłem w jakim jest stanie. Miał czerwony policzek.

- Nie wytrzymał i w końcu ci przypieprzyła? Nie potrafiłeś jej zadowolić? - spytałem rozbawiony.

- Oddawaj mi obrączkę - niemalże krzyknął.

- Z chęcią tylko, że jej nie mam. Sprzedałem...

Zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, złapał za przód mojej koszulki i niemalże rzucając mnie na ścianę. Przełknąłem głośno ścianę.

- Oddaj obrączkę - warknął.

Co mu odwaliło? Jeszcze nigdy nie był tak agresywny. Pokiwałem tylko głową. Kiedy mnie puścił wyjąłem kawałem metalu i podałem mu go. On jak zaczarowany wziął obrączkę i ją pocałował.

- Przepraszam - szepnął, patrząc na mnie.

Uniosłem na niego wzrok i zamarłem, widząc malinki na jego szyi.

- Natasza ci to zrobiła?! - no nie wierze, najpierw mówi, że nic z nią nie będzie robił, a teraz takie coś.

Momentalnie poczerwieniał. No kuźwa! Co tu się do cholery dzieje?

- Yuri...

- Wieprz ci to zrobił?!

Halo? Czy tu ukryta kamera?! Wkręcacie mnie!

- Mhm...

- Nie no to są jakieś żarty! Staruchu gadaj kto ci to zrobił! Nie żeby mnie to interesowało... Prosiak w życiu by tego nie zrobił! Prędzej spalił by się ze wstydu albo umarł na zawał gdyby ktoś go o takie coś poprosił.

- Przyszedł do mnie dzisiaj... Sam jestem w szoku!

- Powiedźmy, że ci wierzę. W takim razie kto cie uderzył? Musze temu komuś pogratulować odwagi.

- Moja matka.

Wytrzeszczyłem oczy. ŻE KTO?!

- Zostawiłeś wieprza PO TO?! Masz przesrane, staruchu - podsumowałem.

- Wiem.

Przeczesał włosy ręką i wyszedł z mieszkania. Boże, jaki syf.

ZwiązaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz