▶VII◀

640 59 44
                                    

Knockout

Kurwa, mój łeb... Jęknąłem przeciągle, łapiąc się za głowę i uchylając powoli optyki. Z pod przymrużonych powiek przyglądałem się jasno szaremu sufitowi, z którego zwisała stara zakurzona lampa, której światło intensywnie drażniło mój wzrok. Zamknąłem ponownie optyki. Napewno nie jestem na Nemezis, Mech to raczej też nie jest. Więc gdzie ja kurna jestem? Podniosłem się do siadu unosząc znowu powieki. Rozruszałem zesztywniałe od leżenia na betonie plecy i powoli wstałem. Przyjrzałem się sobie, stwierdzając zniesmaczony że nie obejdzie się bez nałożenia nowego lakieru. Rozejrzałem się wokoło.

Znajdowałem się w niedużym, pustym pomieszczeniu z małą kamerą w górnym rogu. Za mną znajdowały się najzwyklejsze w świecie drzwi na zawiasach, tyle że zrobione z grubej, pancernej stali. Drzwi i pomieszczenie są mojego wzrostu, w sumie nawet wyższe, więc napewno nie jestem u węglowców. W takim razie pozostają autoboty...
Pomyślałem z niesmakiem. Nie miałem zielonego pojęcia po jaką cholerę mnie zgarneli, ale jednego byłem pewien, Megatron nie będzie zachwycony...

Vixaria

- Półgłówek, imbecyl, kretyn, no na procesor mu padło! - warknęłam wściekle, gdy Shockwave opatrywał mój rozwalony łuk brwiowy. Po walce nadal lekko huczało mi w głowie i miałam uszkodzony komunikator. - A mogliśmy go olać, poprostu ignorować jak natrętnego insekta. Ale nie! On oczywiście musiał się zemścić za swój lakier. Choć raz mógłby go olać! Daje słowo, jeśli ten pozbawiony procesora laluś, który jakimś cudem jest ze mną spokrewniony przeżył, to osobiście go zatłuke...

Shockwave westchnął znudzony, słuchając od dobrej godziny coraz to nowych obelg kierowanych w stronę mojego brata, który zeszłej nocy popisał się całkowitym brakiem racjonalnego myślenia. Fakt, głupota mojego brata totalnie wyprowadziła mnie z równowagi, co jak zwykle odreagowywuję na swój własny sposób, jednak pomimo wszystkiego co o nim mówię, strasznie się o niego martwię. Jeśli zgaśnie nigdy sobie tego nie wybacze, a kto mi pozostanie jeśli go stracę? Ojciec? To autobockie ścierwo, które nas wychowało... Cóż, może i jest autobotem ale mimo wszystko jest moim ojcem, którego także nie chciałabym stracić. Jednak pozostawiając wszelkie rozmyślania na później, wróciłam do rzeczywistości. Czekało mnie jeszcze słowne złożenie raportu przed samym Megatronem w związku z całym wydarzeniem.

Nawet nie wiedziałam czy Knockout jest cały! Jednak byłam dobrej myśli, przez moje dość spaczone rozumowanie, a konkretnie o to że autobotą raczej na nic nie przydałoby się truchło mojego brata. Myśl dziwna, jednak na swój sposób dodająca otuchy.

Po chwili do laboratorium szalonego doktorka, wszedł nieznany mi jeszcze decepticon, o granatowym lakierze. Był na optykę o głowę wyższy ode mnie, szeroki w ramionach jak i klatce piersiowej, a jego budowa była dość masywna. Miał pomarańczową twarz i złote optyki, a raczej optykę.

- Vixaria? - zapytał patrząc w moim kierunku, co potwierdziłam skinieniem głowy - Lord Megatron cię wzywa, swoją drogą nie był w najlepszym humorze więc powodzenia. - dodał posyłając mi pokrzepiający uśmiech.

Westchnęłam krzywiąc się lekko, czas na mój pierwszy opierdol od przełożonego, piękny początek współpracy...

- Dzięki...

- Breakdown. - przedstawił się wyczuwając moją wyrwe w zdaniu, na co lekko się uśmiechnęłam.

- A więc dzięki za informacje Breakdown.

Wstałam ze stołu operacyjnego, jednak jak się okazało zbyt szybko. Zachwiałam się niebezpiecznie na co Shockwave natychmiast zareagował, łapiąc mnie jedną ręką w pasie. Położyłam lewą dłoń na jego ramieniu, lepiej łapiąc równowagę.

Wysłanniczka Antyiskry || TFPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz