43.

953 61 5
                                    

* Perspektywa Julki *

Zaczęłam tańczyć z Dezym.
Nagle Maja wraz z Kamilem zniknęła mi z pola widzenia.
Tuż za kątem zobaczyłam skrawek spódniczki Mai.

Postanowiłam pójść za nimi.

To co usłyszałam przerosło mnie...

- Co Ty sobie kurwa wyobrażasz? - krzyknął Kamil, gdy tylko zamknął za sobą drzwi od łazienki - Jesteś ze mną, a dajesz się macać temu skurwielowi?

- Kamil, to nie ta... - przerwał jej. Usłyszałam uderzenie. Albo ona go walnęła, albo on ją.

- Zamknij mordę, suko - warknął - Jeszcze raz cię z nim zobaczę, a twoja twarz nie będzie już taka ładna. Zrozumiano?

- Mhm.

- A teraz, słonko wracamy do domu - oświadczył, jak gdyby nigdy nic.

To niemożliwe...
Myślałam, że ten gnój jest inny.

Zaczęli wychodzić, a ja wróciłam do poprzedniego miejsca.

Usiadłam na kanapie i podparłam się rękoma.
Maja jest chyba w niebezpieczeństwie.
Od samego początku jakoś nie polubiłam tego Kamila.
I na pewno się to nie zmieni.

Cwel jebany.

Nagle uklęknął przede mną Deziu i złapał moją rękę.

- Co jest, Juluś? - zapytał zmartwiony.

- Nic, nieważne - westchnęłam. Nie wiem czemu, ale z moich oczu zaczęły lecieć łzy i skapywać na rękę blondyna.

- Nie płacz, chodź idziemy do domu - pomógł mi wstać i wziął moją bluzę.

- Alex, Julka źle się poczuła, pójdziemy do domu - oznajmił.

- Spoko - uśmiechnęła się i przytuliła się do Remka.

Wyszliśmy z budynku.

- Powiedz, co jest? - szepnął tak , jakby ktoś mógł nas usłyszeć. Kto niby? Jest tu pusto... i.... Strasznie. Przęłknęłam ślinę.

- Mówiłam, że nic mi nie jest. To moja sprawa i..i. I kogoś jeszcze - podskoczyłam kiedy usłyszałam huk.
Okazało się, że to zwykły kot, który zrzucił śmieci.

- To ważne. Powiedz mi, inaczej cię nie puszczę - postawił mnie na nogi i objął mnie.

- Dezy, puść mnie. Nie możesz o tym wiedzieć...- próbowałam wyjść z jego objęć.

- Nie. Puszczę cię kiedy powiesz prawdę - szepnął mi do ucha, a mnie przeszły dreszcze.

- Po co mnie zmuszasz? - spojrzałam się na niego.

- Chciałbym ci jakoś pomóc- odpowiedział.

- Tym mi nie pomagasz. Nie chcę mówić o tym - westchnęłam, a łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, dokąd chciały.

- Dobrze - puścił mnie.

- Boję się - odparłam.

- Czego? Nie bój się. Kiedy jestem przy tobie, nic ci nie grozi - stwierdził.

- Mhm...

Dezydery złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść. Było ciemno,
nic nie było widać.

- Dezy, stój!- krzyknęłam, ale było już za późno.

Wpadł pod samochód.

- Cholera! - krzyknęłam i zaczęłam dzwonić po pogotowie.
Kierowca uciekł.
Idiota.
Teraz nie on jest ważny.
Dezy... On musi żyć.

Pogotowie po paru minutach przyjechało.

- Mogę jechać z wami? - zapytałam z nadzieją.

- Przykro nam. Nie może Pani jechać.

- Mhm - odeszłam i wybrałam numer do Oli.

Po dłuższej chwili odebrała.

- A-al...Alex - mówiłam przez płacz.

- Julka, co jest?! -krzyknęła przestraszona.

- O-on O-on... - płakałam coraz głośniej. Nie mogłam się uspokoić.

- Uspokój się. Powiedz jeszcze raz.

- On.. Go..O-on - nie mogłam tego z siebie wydusić.

- Jula! Powiedz po kolei i powoli.

- On jest w sz-szpitalu... Przyjedzcie po mnie - popadłam w histerię.

- Gdzie jesteś?

- Ja... nie wiem.Jest tu ulica - uronily mi sie łzy, kiedy przypomnialam sobie o tym zdarzeniu.

- Dobra, jakoś cię znajdziemy. Niedługo będziemy - rozłączyła się.

🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈

Hej! Mam nadzieję ,że rozdzial się podoba.

Do następnego

Love ya!

~Julka

Miłość zmienia wszystkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz