* Perspektywa Julki *
Zaczęłam tańczyć z Dezym.
Nagle Maja wraz z Kamilem zniknęła mi z pola widzenia.
Tuż za kątem zobaczyłam skrawek spódniczki Mai.Postanowiłam pójść za nimi.
To co usłyszałam przerosło mnie...
- Co Ty sobie kurwa wyobrażasz? - krzyknął Kamil, gdy tylko zamknął za sobą drzwi od łazienki - Jesteś ze mną, a dajesz się macać temu skurwielowi?
- Kamil, to nie ta... - przerwał jej. Usłyszałam uderzenie. Albo ona go walnęła, albo on ją.
- Zamknij mordę, suko - warknął - Jeszcze raz cię z nim zobaczę, a twoja twarz nie będzie już taka ładna. Zrozumiano?
- Mhm.
- A teraz, słonko wracamy do domu - oświadczył, jak gdyby nigdy nic.
To niemożliwe...
Myślałam, że ten gnój jest inny.Zaczęli wychodzić, a ja wróciłam do poprzedniego miejsca.
Usiadłam na kanapie i podparłam się rękoma.
Maja jest chyba w niebezpieczeństwie.
Od samego początku jakoś nie polubiłam tego Kamila.
I na pewno się to nie zmieni.Cwel jebany.
Nagle uklęknął przede mną Deziu i złapał moją rękę.
- Co jest, Juluś? - zapytał zmartwiony.
- Nic, nieważne - westchnęłam. Nie wiem czemu, ale z moich oczu zaczęły lecieć łzy i skapywać na rękę blondyna.
- Nie płacz, chodź idziemy do domu - pomógł mi wstać i wziął moją bluzę.
- Alex, Julka źle się poczuła, pójdziemy do domu - oznajmił.
- Spoko - uśmiechnęła się i przytuliła się do Remka.
Wyszliśmy z budynku.
- Powiedz, co jest? - szepnął tak , jakby ktoś mógł nas usłyszeć. Kto niby? Jest tu pusto... i.... Strasznie. Przęłknęłam ślinę.
- Mówiłam, że nic mi nie jest. To moja sprawa i..i. I kogoś jeszcze - podskoczyłam kiedy usłyszałam huk.
Okazało się, że to zwykły kot, który zrzucił śmieci.- To ważne. Powiedz mi, inaczej cię nie puszczę - postawił mnie na nogi i objął mnie.
- Dezy, puść mnie. Nie możesz o tym wiedzieć...- próbowałam wyjść z jego objęć.
- Nie. Puszczę cię kiedy powiesz prawdę - szepnął mi do ucha, a mnie przeszły dreszcze.
- Po co mnie zmuszasz? - spojrzałam się na niego.
- Chciałbym ci jakoś pomóc- odpowiedział.
- Tym mi nie pomagasz. Nie chcę mówić o tym - westchnęłam, a łzy zaczęły spływać po mojej twarzy, dokąd chciały.
- Dobrze - puścił mnie.
- Boję się - odparłam.
- Czego? Nie bój się. Kiedy jestem przy tobie, nic ci nie grozi - stwierdził.
- Mhm...
Dezydery złapał mnie za rękę i zaczęliśmy iść. Było ciemno,
nic nie było widać.- Dezy, stój!- krzyknęłam, ale było już za późno.
Wpadł pod samochód.
- Cholera! - krzyknęłam i zaczęłam dzwonić po pogotowie.
Kierowca uciekł.
Idiota.
Teraz nie on jest ważny.
Dezy... On musi żyć.Pogotowie po paru minutach przyjechało.
- Mogę jechać z wami? - zapytałam z nadzieją.
- Przykro nam. Nie może Pani jechać.
- Mhm - odeszłam i wybrałam numer do Oli.
Po dłuższej chwili odebrała.
- A-al...Alex - mówiłam przez płacz.
- Julka, co jest?! -krzyknęła przestraszona.
- O-on O-on... - płakałam coraz głośniej. Nie mogłam się uspokoić.
- Uspokój się. Powiedz jeszcze raz.
- On.. Go..O-on - nie mogłam tego z siebie wydusić.
- Jula! Powiedz po kolei i powoli.
- On jest w sz-szpitalu... Przyjedzcie po mnie - popadłam w histerię.
- Gdzie jesteś?
- Ja... nie wiem.Jest tu ulica - uronily mi sie łzy, kiedy przypomnialam sobie o tym zdarzeniu.
- Dobra, jakoś cię znajdziemy. Niedługo będziemy - rozłączyła się.
🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈🐈
Hej! Mam nadzieję ,że rozdzial się podoba.
Do następnego
Love ya!
~Julka
CZYTASZ
Miłość zmienia wszystko
Fanfiction- Kurwa! Nie rozumiesz? - usłyszałam głos Michała... *** - Julcia! Nie! - w ostatniej chwili mnie złapał. *** - Remek? Czy ty wciąż mnie kochasz? - zapytałam, siedząc na jego kolanach. ~~~ Hej! Witamy w naszej pierwszej w książce... Jest ona o trz...