#4. przejażdżka

29 6 4
                                    

Spojrzałam na ekran. Uśmiechnełam się radośnie i natychmiast odebrałam.

- Hej ! Chciałem sprawdzić czy śpisz, bo jak znam życie chyba spałaś i cię obudziłem. - usłyszałam rozbawiony głos Maxa.
- Dzisiaj życie cię zaskoczy, iż nie ty mnie obudziłeś.
- A co ? Co mogło obudzić jakże słodką Ami... - śmiał się.
- Miałam koszmar.- powiedziałam to zupełnie poważnie, ale na odzew znów otrzymałam śmiech.
- Ale jak to. Mówiłaś, że tylko jak byłaś mała miałaś sny, które pamiętałaś a teraz masz takie byle co.
- Ale nie dzisiaj.
- I co, od tak miałaś koszmar ?
- Tak.
- Dobra przyjdę po Ciebie ok ?
- Ok. Wtedy wszystko ci opowiem.

Odłożyłam telefon. Natychmast wstałam. Prędko tego pożałowałam. Moja głowa strasznie mnie zabolała i schyliłam się do podłogi pod wpływem bólu, który po chwili ustał. Normalna rzecz gdy zamiast powoli zejść z łóżka chcesz pełna energii biec. Akurat musi boleć mnie głowa. Yh.

Mama przyniosła mi śniadanie. Zjadłam prędko i wypiłam sok. Następnie poszłam do łazienki i wziełam szybki prysznic oraz umyłam zęby. Poszłam do pokoju i przebrałam się w wygodne krótkie luźne spodenki oraz w bluzkę z krótkim rękawem.

Oczywiście posprawdzałam wszystkie media społecznościowe. I oglądając jakieś filmiki na yt uczesałam włosy i jak to zwykle zostawiłam rozpuszczone i spiełam tylko kosmyki włosów, które leciały mi na twarz i szybko zbiegłam na dół gdy usłyszałam dźwięk dzwonka. Moje młodsze rodzeństwo jak zwykle biegało po domu czyli siedmioletnia Abigail i mały sześcioletni Michel.

Podbiegłam otworzyć drzwi.
- O! Hej przyjaciółko!
- Hej!
- I jak tam idziemy ?
- No jasne! Tylko zawiadomie mamę. Wejdź.
Poszłam powiedzieć mamie, że wychodzę a tym czasem Abigail i Michel witali się z Maxem. Gdy przyszłam z powrotem pobiegli się bawić.
- Chodź, możemy iść. - powiedziałam entuzjastycznie chwytając fiszkę w rękę. Max również miał swoją. Ja niebieską z białymi a on czarną z czerwonymi kółkami. Kocham jeździć. Uwielbiam. Raz samotnie a raz z przyjacielem. Po prostu. Od kąt ją mam zakochałam się w jeżdżeniu na niej i nie oddam jej nigdy, za nic !

Z mojego domu pojechaliśmy na moją ulubioną drogę. Co prawda rowerową ale ona jest taka gładka i nikt nam nie zabroni po niej jeździć. Jest bardzo długa. Przejeżdża się nawet koło dużego i pięknego jeziora. Po prostu przyjemne kilometry jeżdżenia. Jadąc tak Max wytrącił mnie z moich rozmyślań.

- To opowiadaj co ci się śniło.
- Tak, więc to było tak ... -- opowiedziałam Maxowi wszystko tak jak zapamiętałam. - Nie rozumiem tylko tego, dlaczego nagle śni mi się takie coś. Przecież tak długo mi się nic nie śniło. Martwię się.
- Przestań. To tylko sen. Może po prostu przyszedł czas by zaczęło ci się coś śnić.
- No ale nie takie coś!
- Bierzesz to trochę zbyt na poważnie. Przestań się tym martwić, bo to tylko sen. On nic nie znaczy.
- No dobra, może masz racje, może powinnam to zignorować.
- Właśnie i tak trzymać.
- Jak ja się ciesze i jestem dumna, że mam takiego przyjaciela.
- A ja, że mam taką przyjaciółkę.- oboje zaczeliśmy się śmiać.

Jechaliśmy tak dalej zajęci różnego rodzaju tematami do rozmów, że przez chwile przestałam patrzeć na drogę i po prostu jechałam rozmawiając z Maxem. Byliśmy już praktycznie przy jeziorze.

Nagle fiszka zjechała mi na trawę i zatrzymała się gwałtownie, bo kompletnie nie skupiłam się na kierunku jazdy . Poleciałam na tłum ludzi przy plaży nad jeziorem potykając się i jak to ja musiałam na kogoś wpaść oraz odbić się i upaść. Jaki wstyd. Jak ja mogłam tak się zagapić. Zdezorientowana spojrzałam się na Maxa, który śmiał się w najlepsze zamiast podejść i mi pomóc wstać. Nie, żeby on się po prostu śmiał, on prawie leżał ze śmiechu niczym ja na tej brudnej ziemi.

Odwróciłam głowę ignorując już Maxa i skupiając się na sobie. Byłam cała usmolona od trawy i ziemi. Nowe spodnie, no pięknie. Spojrzałam w górę i widzę jak jakiś chłopak ze zdumieniem i równoczesnym lekkim uśmieszkiem podchodzi do mnie i podaje mi rękę. Oczywiście, że ją złapałam i wstałam. Ktoś przynajmniej chciał pomóc a nie tarzać się ze śmiechu po chodniku jak Max. Wstałam wciąż lekko zdezorientowana i spojrzałam się na chłopaka, który pomógł mi wstać. Był ode mnie oczywiście wyższy. Jak każdy chłopak jakiego znam w moim lub starszym wieku, bo nie jestem za wysoka. Popatrzył na mnie.

- Ładnie to tak wpadać na ludzi ?- zaśmiał się - Y, y. Zanim coś powiesz oznajmię Ci, że wszystko jest w porządku i nic się nie stało. No może po za tym piciem, które wytrąciłaś mi z rąk ale to nic.- pokazał na plastikowy kubeczek leżący na ziemi.
- Naprawdę przepraszam. J-ja ci go mogę odkupić j-ja...- jąkałam się nie mogąc nic normalnie powiedzieć.
Nienawidziłam gdy tak się działo, ponieważ zawsze wychodziłam na beznadziejną, głupią dziewczynę. I do tego plotłam jakieś głupoty.- j-ja odkupię ci pizze ... ee ... to znaczy picie ... he. - zakryłam twarz dłońmi próbując ukryć wstyd.
- Nie musisz. Nie wstydź się. Tak w ogóle jestem Matt.- podał mi rękę. Uścisnełam ją i tylko popartrzyłam mu w oczy. Są niebieskie. Takie niebieskie... - A ty jesteś ? - powiedział w tym momencie lekko zakłopatony chłopak gdyż dziwnie długo trzymałam jego dłoń. Szybko ją puściłam.
- Ja jestem Ami. To znaczy Amelia, ale wole Ami.
- Hmm ładnie...Ami . - Rozmyślał chwile po czym ktoś go nagle zawołał. Jego mama z tego co zauważyłam. - Mamo nie teraz. Zaraz przyjdę. - zahihotałam lekko - Co cię tak śmieszy ? - powiedział uśmiechając się.
- Mnie ? Nic.- powiedziałam przeciągle.
- Jak widzisz muszę już iść. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
- Ok.
- Ok ?
- Yh... to znaczy też mam nadzieje, że się spotkamy.
- Jasne. Szalona jesteś Ami. - powiedział z uśmiechem i odszedł gdzieś daleko a ja stałam i tylko patrzyłam jak odchodzi.
Nagle ktoś wrzasnoł mi do ucha.
- AMI !- odwróciłam się zła, bo dobrze znałam ten głos.
- Max boli mnie głowa przez ciebie ! Czemu psujesz mi taką fajną chwile w życiu ! - zaczął śpiewać.
- Ami się zakochała ... Ami się zakochała... Ami się zakochała...
- Osz ty ... Wcale nie !
- A jak wytłumaczysz to ? - pokazał mi zdjęcie z moją głupią miną gdy stałam przy Macie.
- Masz to skasować i to zaraz!

Max zaczoł uciekać z telefonem a ja go gonić. Wskoczył na fiszkę i zaczoł szybko jechać, a ja za nim. Oboję śmialiśmy się w najlepsze. Kiedy będąc już dosyć daleko nawet od jeziora spostrzegłam, że słońce jest na horyzoncie i nie było już mi do śmiechu. Przełknełam ślinę.

- Max. - powiedziałam śmiertelnie poważnie. - Mama mnie zabije. Prędko jedźmy ! Max czemu się śmiejesz to poważna sprawa ! MAX !
- Z twojej przerażonej miny. Niedaleko jest przystanek autobusowy. Z niego pojedziemy do domu. Nie martw się o wszystkim pomyślałem.

Gdy to usłyszałam przytuliłam go.

- Jesteś tak roztrzepana. Chodź jedziemy na przystanek. Autobus zaraz powidzien przyjechać.

Za niecałe dwie minuty byliśmy na przystanku. Akurat się udało bo przyjechał autobus. Jechaliśmy dwa, trzy, może i cztery przystanki. Nagle moje oczy spoglądają na drzwi autobusu. Wsiadł do nich Matt. Szybko zniżyłam się na krześle by mnie niezobaczył całej czerwonej i wyczerpanej po jeździe na fiszce. Jego mama już usiadła z przodu autobusu. Max siedział koło mnie i odrazu zczaił się o co tu chodzi. Zrobił nagle łobuzerski uśmieszek i wstał.
- Max co robisz ? - spytałam szeptem.
- Idę skasować bilet.
- Ale przecież już to zrobiłeś.
- Tak ? Naprawdę ?

Już wiedziałam o co mu chodzi , lecz nie zdążyłam złapać go za nadgarstek. Po czym podszedł do kasownika. 

~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○~○

Jeśli się podoba  to możesz zostawić złocistą gwiazdkę 🌟oraz komentarz. Będzie mi bardzo miło. Jak do tąd to najdłuższy rozdział. Przyjemnie mi się pisze i następne mam nadzieję będą równie długie. Do zobaczenia ! Dziękuję !

Ps. zdj. w mediach jest autorskie.

PrincessOfDreams15

Ami i Elinor | Dwie ChwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz