Sin City.

813 75 71
                                    

Jeszcze jakiś czas temu zastanawiałbym się, co sprawiło, iż znalazłem się z Junmyeonem w tej sytuacji i dlaczego łączyła nas tak dziwna relacja. Zadawałbym pytania, na które rozpaczliwie poszukiwałem odpowiedzi od długich miesięcy, szukałbym przyczyny, która skłoniła mnie do podjęcia takich, a nie innych decyzji. W końcu to moje wybory doprowadziły do tego momentu. Nie Junmyeon, nie nasi przyjaciele, tylko ja, ponieważ sam na to pozwoliłem. Na własne życzenie znalazłem się w tej wstydliwej pozycji i to kolejny już raz.

Leżąc na pościeli pachnącej jego zapachem, nago, czekając aż wróci z łazienki i ulży mojemu podnieceniu.

I wcale tego nie żałowałem.


Kilka godzin wcześniej, jeszcze zanim wypiłem parę drinków za dużo i zacząłem czuć, jak mój świat wiruje, bawiliśmy się z naszymi znajomymi w kolejnym klubie, który wyznaczyliśmy sobie na trasie. Każdy lokal wydawał się na swój sposób wyjątkowy, chociaż wszystkie skupiały podobnie wyglądający tłum rozpalonych ciał, ociekający pożądaniem i żądzą. Uroki Las Vegas — miasta, gdzie dobra zabawa ceniona jest wyżej niż przykładne zachowanie.

To miejsce diametralnie różniło się od Seulu i właśnie dlatego tak lubiłem spędzać czas w Stanach Zjednoczonych, gdzie wolność stanowiła najwyższą wartość. Tutaj nie musiałem aż tak dokładnie przestrzegać restrykcyjnych zasad, którymi każdy przykładny idol powinien się kierować. Owszem, nadal uważałem na bystre spojrzenia innych ludzi i nadal pilnował nas manager, ale znacząco przesuwaliśmy granicę dobrego smaku.

Junmyeon również umiłował sobie Kalifornię i cały czas wspominał o tym, że pewnego dnia pragnąłby tutaj zamieszkać. Snując swoje plany taktownie nie dodawał, iż chciałby zabrać mnie ze sobą, bym zamieszkał wraz z nim w jakimś przestronnym apartamencie ze wspaniałym widokiem, ale ja i tak wiedziałem, czego pożądało jego serce. I nie tylko serce, ale również ciało.

Gdy znudził się nam głośny tłum, przenieśliśmy się do wynajętego pokoju hotelowego, kontynuując zabawę na tarasie ze wspaniałym widokiem. Czułem się tak, jakby cały świat stał przede mną otworem i spoczywał w moich rękach.

Wysunąłem dłoń przed siebie, wychylając się nierozważnie przez szklaną barierkę, gdy w chwili zapomnienia zapragnąłem jeszcze dokładniej poczuć chłodny powiew wiatru na twarzy.

Zdecydowane, silne dłonie ujęły mnie nagle za biodra dbając, bym nie stracił równowagi. Najwyraźniej ktoś zaczął się martwić, iż zachowywałem się zbyt lekkomyślnie. Tym kimś był Junmyeon. Jak zawsze.

— Sehunnie, może i w teorii panujesz nad wiatrem, ale nie ma sensu ryzykować bez powodu — szepnął miękko, znów nawiązując do konceptu z mocami.

Wszyscy zazwyczaj wstydzili się tych odrobinę żenujących początków i tylko on cały czas przypominał w żartach ten okres.

— Nie próbuję latać ani nie rzucam się z budynku, po prostu chcę przeciągnąć ten wieczór jak najdłużej i jak najmocniej z niego skorzystać — odpowiedziałem odwracając się w stronę chłopaka. — Chciałbym, aby słońce nigdy nie wzeszło i byśmy nie musieli wracać do Seulu... Możemy tutaj zostać?

Zdawałem sobie sprawę z tego jak idiotycznie brzmiała złożona mu propozycja, ale przy nim nie przejmowałem się czymś takim, jak wstyd. Towarzyszył mi w najgorszych momentach mojego życia, a i tak przy mnie pozostał i niezmiennie stanowił najbardziej oddaną osobę.

— Obaj doskonale wiemy, że nie — odpowiedział stwierdzając oczywiste fakty, a ja wywróciłem oczami niczym obrażone dziecko. — Możemy jedynie zachować te momenty w pamięci.

Sin City | sehoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz