3

263 27 3
                                    

To miały być moje ostatnie zawody. Zawody, które miały zadecydować o moim losie. O tym, co będzie dalej. O godzinie 9 nad ranem byliśmy już za granicą na miejscu zawodów. Dzisiaj dosiadał mnie sam trener. Człowiek stanowczy, ale i człowiek, który tak naprawdę miał miękkie choć rozerwane na strzępy serce. W 2011 roku ojciec Jacka został zrzucony przez znarowiałego konia, który Jego zdaniem potrzebował tylko czasu i ciepła. Jednak mężczyzna za szybko podjął się ponownej pracy z koniem z siodła. Po wypadku wylądował na wózku i jedyne czego pragnął by czuć się spełnionym w życiu to dalsza praca z tamtym koniem. Praca podjęta przez Jego syna. Każdego dnia Jack ciężko pracował na efekty. Jego ojciec był coraz to starszy ale nadal przychodził popatrzeć na każdy trening konia bez wyjątku. Gdy syn wreszcie osiągnął to czego pragnął ojciec i na dodatek wystartował w zawodach z koniem wygrywając, umarł.

Dwa lata później Jack pożegnał się z Tantalem - z ogierem nad którym tyle pracował Jego ojciec, a później On sam. Jedyne co ustalono na temat nagłej śmierci ogiera to to, iż podobno w żołądku Tantala znaleziono roślinę mającą śmiertelne skutki dla konia, który ową roślinę zjadł. Roślinę koniowi jednak ktoś musiał podać. Tantal nie był głupi i sam nie jadł byle czego..

Od tamtej pory pan Jack przysiągł, że jeśli znajdzie konia z problemami nie podda się bez walki i nie da uśpić zwierzęcia.

***
Współczułem Mu. Chciałem się dla Niego postarać, lecz bałem się. W dalszym ciągu naprawdę bardzo bałem się skakać. Na dodatek zacząłem bać się ludzi, Ich dotyku i nagłego uderzenia. Postanowiłem się przełamać. Chciałem, by trener był ze mnie dumny.

***
,,Jack Wayer wraz z koniem Biscuit proszony na parkur."

Jedna.. Druga.. Trzecia, czwarta. Jedna przeszkoda za drugą.. Szósta za piątą, siódma za szóstą.. One nie miały końca. Było Ich za dużo, za dużo choć chciałem pokazać, że umiem. Że umiem pokonać lęk. Przy ósmej przeszkodzie mój jeździec wyczuł jak napinają mi się wszystkie mięśnie. Byłem coraz bardziej zestresowany oraz przerażony. Przy dziesiątej przeszkodzie nie dałem sobie rady. Ostro zachamowałem zrzucając Jack'a. Biscuit coś Ty narobił! Mówią, iż konie nie płaczą. Mi jednak wyraźnie leciały łzy. Ludzie myśleli, że to przemęczenie czy coś.. Następny człowiek nie żył (a przynajmniej był w ciężkim stanie) przeze mnie. Człowiek, którego tak bardzo ceniłem tak naprawdę odszedł w zapomniane. Już nigdy Go nie zobaczę.. Jego i Jamesa.

***
Stałem miesiąc w stajni u rzeźnika. Miał mnie przetrzymać, a po miesiącu wystawić na dużej aukcji. Stałem tam, na placu i ze zrezygnowanym spojrzeniem czekałem aż przeznaczenie się wypełni. Nie było tak źle.. Miałem jeszcze pożyć. Sprzedano mnie do szkółki jeździeckiej jako konia do rekreacji. Jedno było pewne. Miałem już nigdy nie skakać. Tak przynajmniej mi obiecywano..

BiscuitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz