Birthday!

877 105 42
                                    


  Przez kolejne dni Yoongi przechodził to samo. Rutyna chwyciła się go niemal tak mocno, jak ostatnio Tae jego ramienia. A skoro o nim już mowa, to od pamiętnej rozmowy w pokoju nie zamienił ze swoim hyungiem ani słowa. Było to z lekka irytujące dla Mina, kiedy chłopak witał się z rana z każdym poza nim. Podobnie wyglądało to wieczorem, zanim znikał za drzwiami do swojej sypialni. Starszy domagał się odrobiny szacunku ze strony tych dzikusów, a wyglądało na to, że jeden z nich całkiem przestał traktować go poważnie. Oczywiście próbował zacząć rozmowę, chowając swoją dumę do kieszeni, ale za każdym razem odpowiadała mu jedynie cisza. Nawet podczas treningów, gdzie momentami kontakt fizyczny był nieunikniony, Taehyung sprawiał wrażenie, jakby ćwiczył jedynie z piątką przyjaciół.

  Starszemu większość czasu schodziło na denerwowaniu się przez dziwne zachowanie swojego dongsaenga, przez co pracę nad piosenką trafił szlag. Zwykł ignorować takie rzeczy, ale ta na tyle była niezrozumiała, że zaprzątała doszczętnie jego myśli. Zrezygnowany siedział przy stole w kuchni, podpierając brodę na dłoni. Drugą ręką mieszał zawzięcie łyżeczką w kawie, mimo że nie dokładał do niej cukru, ani mleka. Po dłuższym czasie na pewno zdążyła zrobić się już zimna. Jego zły humor rósł z każdą chwilą, przez co większość członków zdecydowała się omijać go szerokim łukiem. Nawet, kiedy przypadkiem rozlał kawę, ta popłynęła w przeciwnym do niego kierunku. Wyszło na to, że otaczająca go aura odpychała niemal wszystko. Albo po prostu stół był krzywy.

  - Możesz zachować trochę złości dla siebie i nie patrzeć na każdego, jakbyś chciał go zabić?

  Jin spojrzał na niego krytycznym wzrokiem, kończąc zmywać naczynia po obiedzie. Talerz Yoongiego nadal był w jego pokoju, o czym oczywiście starszy wiedzieć nie musiał. Nie miał ochoty na żadne towarzystwo podczas posiłku i odniósł wrażenie, że z wzajemnością. Zebrał się za odpowiedź dopiero, jak chłopak usiadł naprzeciwko i ponaglił go ręką.

  - Nie twoja sprawa, hyung.

  - Chyba jednak moja i wszystkich innych, od kiedy wpływa to na cały zespół - odparł kąśliwie, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Okres masz, czy co?

  Min prychnął.

  - Jak już to ty. W końcu to ciebie bachory biorą za matkę.

  - I jako matka domagam się szacunku od każdego - podkreślił ostatnie słowo, niemal przewiercając spojrzeniem czaszkę młodszego. Ten burknął w odpowiedzi ciche "tak, tak" i wrócił do mieszania w pustym kubku. Usłyszał przeciągłe westchnięcie, jak i szuranie krzesła. Zaraz mógł poczuć ciepłą dłoń Seokjina na ramieniu, co wcale nie zapowiadało niczego dobrego. Wiedział, że ta rozmowa nie skończy się póki Kim nie pozna przyczyny jego zachowań. A to przecież nie było nic wielkiego...

  - Jezu, Jin, dobra - powiedział w końcu, kiedy palce bruneta coraz mocniej zaciskały się na jego bluzie, wbijając przy tym w skórę. - Po prostu coś spieprzyłem. Chyba. W sumie to sam nie wiem, ale wygląda na to, że musiałem coś zjebać, bo inaczej nie byłoby takiej sytuacji.

  - Słownictwo Yoongi. Co się w ogóle stało?

  - V się stał... - odparł niechętnie, nie mając większej ochoty na opowiadania całej historii. Aczkolwiek spojrzenie Jina w końcu go do tego przekonało. Hyung słuchał ze skupieniem, pod koniec marszcząc nieznacznie brwi i powstrzymując się przed uderzeniem tego idioty. Ten oczywiście z niczego nie zdawał sobie sprawy.

  - Zapomniałeś o jego urodzinach.

  - Co?

  - O urodzinach, pacanie. Wiesz, takie święto obchodzone co roku w dzień narodzin. Mam ci to tłumaczyć dalej?

Just a swag « taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz