Nigdy więcej nie wyjedziesz na tak długo

1.5K 102 2
                                    

Obóz dobiegł końca. Cieszyłam się, że wrócę do domu, ale z drugiej strony byłam spięta.
Obawiałam się jak stado na mnie zareaguje, czy im się spodobam. Nie wiedziałam co jeszcze powiem rodzicom, chyba to było najgorsze.

Pakowałam właśnie ostatnie rzeczy do walizki, kiedy w moim pokoju pojawił się Naill.
-Cześć mała - przywitał się jak zawsze po czym uśmiechnął się serdecznie.
-Cześć wiśnio - odparowałam i zaśmiałam się, po chwili chichraliśmy się oboje. Mój przyjaciel zdobył tę ksywkę, kiedy został poproszony o pomoc w kuchni, oczywiście się zgodził. Kiedy zobaczyłam go po godzinie był cały w tych owocach i miał je dosłownie wszędzie.
- zrobiliśmy sobie małą bitwę - skwitował swój wygląd. Od tamtej pory jest wiśnią.
Wspomnienia z tamtego dnia ogarnęły mnie i wywołały na mojej twarzy szeroki uśmiech. Miałam przed oczami Nailla ubabranego od stóp do głów w wiśnie. Czułam, że trochę będzie mi tego brakować.

-Przyszedłem się pożegnać, będę tęsknić - podszedł i przytulił mnie.
Malutki rumieniec wyłonił się na mojej twarzy, niestety Nial go zauważył ale nic nie powiedział.
Popatrzył się w moje oczy i ruszył do wyjścia.
-Będę do ciebie pisał i od razu ci mówię lepiej mi odpisz bo inaczej cie znajdę - dodał na odchodne i zniknął za drzwiami. Roześmiałam się pod nosem i skończyłam pakowanie.

Poranne powietrze muskało moją twarz. Odetchnęłam czystym powietrzem. Polubiłam to miejsce. Niestety nie zdążyłam nacieszyć się ostatnimi moimi chwilami tam, bo punktualnie o 8 rano przed moim nosem pojawił się samochód Evana.

Od razu zapomniałam o tym co mnie otacza a moje serce zabiło szybciej. Z wielkim uśmiechem na ustach szłam w stronę pojazdu.

Zanim zdążyłam mrugnąć mój wilczek był już przy mnie, bez pytania wypił się w moje usta.
-Nigdy więcej nie wyjdziesz na tak długo - mruczał między pocałunkami.

Nic nie mówiąc wpakowaliśmy się do auta.

Większość drogi jechaliśmy w milczeniu, po prostu cieszyliśmy się sobą. Evan prawie całą drogę trzymał mnie za rękę.
Czułam motylki w brzuchu, zakochiwałam się w nim na nowo. Ta długa przerwa nam posłużyła.

-Ah! Zapomniałbym! - zaklął pod nosem. - miałem ci powiedzieć, że wszystko załatwione. Będziesz mieć indywidualne lekcje dwa razy w tygodniu. Jeśli chodzi o twoich rodziców to mój ojciec się tym zajął, nie wiem co im nagadał ale to łyknęli - uśmiechnął się do mnie.
Ucieszyłam się w duchu, że sama nie muszę tego załatwiać.

-Evan, czy nasze stado jest duże? - zapytałam ni z gruszki ni z pietruszki.
Spojrzał się na mnie podejrzliwie, ale odpowiedział.
-Powiedziałbym, że średnie. Nasze terytorium to nasze miasteczko, mamy porządną watachę ale mogłaby być lepsza.
-Myślisz, że im się spodobam? - zapytałam z burakiem na twarzy.
-Jesteś wspaniała, innego scenariusza sobie nie wyobrażam - cmoknął mnie w nos.
Po chwili dojechaliśmy na miejsce. Moje ręce pokryły się lepkim potem, szybko wytarłam je o spodnie. Z mokrymi rękoma sobie poradziłam, natomiast ich drżenia nie mogłam powstrzymać.
Evan chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę wielkiego domu jego rodziców.
Nieoczekiwanie przed samym wejściem skręcił w lewo.
-Gdzie idziemy? - spytałam z zaciśniętym gardłem.
-Zaraz się przekonasz - uśmiechnął się ukazując swoje śnieżno białe zęby.

×××××××××××××××××

Ty? Moją mate?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz