Ahus Pov:
Przygotowałem wszystko na przyjazd krytycznej cioci z kuzynostwem, wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik ponieważ ciotka była perfekcjonistką Ugh.
Wolałbym teraz żreć pizze z Kubą a nie z nimi tu siedzieć.
Usłyszałem pukanie do drzwi, poprawiłem swoją różową bluzę po czym otworzyłem drzwi.-Witaj ciociu-lekko się uśmiechnąłem.
-Kacperek! A co to za ubranie? Powinieneś ubierać się bardziej elegancko
-Tak wiem ale...
-Nieważne nie obchodzi mnie to, Thomas Marcus! Siadajcie do stołu-nie pozwoliła mi dokończyć po czym zawołała kuzynów, usiedli przy stole czekając na żarcie.
Kurwa! Przecież ja nawet nic nie zrobiłem! Japierdole!
Zadzwoniłem szybko do Kuby.-Halo?
-Stary mam problem! Wielki problem!-krzyczałem szeptem do telefonu.
-Jaki?
-Ciotka przyjechała... Perfekcjonistka a ja nie mam nic na kolację!
-Spoko...Jakoś to ogarnę zagadaj ją przez jakieś 15 minut
-Dobra polegam na tobie elo
-Siema-rozłączył się.Spanikowany wyciągnąłem wino dla cioci oraz sok dla kuzynostwa.
Nalałem cioci i sobie wina a Thomasowi i Marcusowi soku.-Kacperek to ty pijesz?
-Jestem już pełnoletni ciociu...-odpowiedziałem z zażenowaniem.
-Jedzenie zaraz będzie ale musi się jeszcze chwilkę podsmażyć mam nadzieję że to nie problem?-starałem się mówić jak najbardziej kulturalnie.
-Dobrze rozumiemUff...Udało się!
W tym czasie zacząłem temat jej firmy który tak uwielbiała i mogła o nim nawijać godzinami.
Po chwili zobaczyłem jak z kuchni wychodzi Gargamel z kurczakiem na tacy.
Co tu się odkurwiło.-Witam jaśnie Pani oto pyszne danie które przyrządził Pan Kacper!-Postawił szarmancko tace z kurczakiem po czym się ukłonił i wrócił do kuchni.
Miał ubrany strój kelnera, nie wnikam.Widać było że ciocia była zachwycona.
-Nie wiedziałam że masz prywatnego kelnera
-Tak mam hahah...-Zaśmiałem się nerwowo.Po całej kolacji i wyjechaniu do domu cioci wbiłem do kuchni.
Ujrzałem Kubę siedzącego na blacie w kuchni, robił coś w telefonie.-Uratowałeś mi dupe-powiedziałem podchodząc i stając między jego nogami.
-Widzisz jaki jestem cudowny-powiedział z dumą.
-I do tego skromny-zaśmiałem się na co on ze mną.[Kilka miesięcy później]
Kuba Pov:
Biegałem jak szalony po wszystkich sklepach w galerii by móc kupić prezenty dla wszystkich moich bliskich, wydałem już całą swoją wypłatę a hajs z Jutuba nie jest nieskończony.
-Kto w ogóle wymyślił takie coś jak Święta-burczałem pod nosem niosąc stertę dobrze opanowanych pudeł które miały być prezentami.
Odstawiłem je na chwilę bo ktoś dzwonił do mnie, to moja mama. Odebrałem a ona złożyła mi ciepłe życzenia.
-Dziękuje mamo nawzajem wesołych świąt!-powiedziałem rozłączając się.
W tej pogoni za prezentami pewnym momencie zauważyłem Kacpra.
Szedł z kilkoma czteropakami Mirindy, czy ten idiota ma zamiar wszystkim podarować Mirindy? Trzeba mu zroganizowac jakiś odwyk.
Szybko czmychnęłem do kolejnego sklepu bo nie chciałem mu przeszkadzać w niesieniu dobrego pomarańczowego napoju, bałem się że zdarzy się to co przy naszym pierwszym spotkaniu.
Na to wspomnienie mimowolnie sam do siebie się uśmiechnąłem.*Kilka godzin później*
Wróciłem ze wszystkimi prezentami do domu po czym odstawiłem w jakimś kącie aby nie walały się zaraz wszedzię.Skapnąłem się że nie mam nawet ubranej choinki, szybko pobiegłem na strych po sztuczną starą choinkę którą mam co roku.
Przyozdobiłem ją po czym poukładałem pod nią prezenty.
Wszystko było już praktycznie gotowe.
Po godzinie zaczęła zjeżdżać się moja rodzina.
Siedzieliśmy przy stole śmiejąc się.
Nagle mi się przypomniało, na śmierć zapomniałem!
Przeprosiłem wsyzstkich po czym wybiegłem przed dom i przebiegłem się na ulicę na której mieszka Kacper.
Wbiłem mu bez pukania na chate, zobaczyłem wszystkie czteropaki Mirindy oraz jego przy dużym stole, siedział przy nim sam mimo że dla innych było już wszystko porozkładane.
Patrzył się pustym, tępym, smutnym wzrokiem przed siebie.-Kacper?-spytałem na co on na mnie popatrzył słabym wzrokiem-co jest?
-Zapomnieli...Nie przyjechali...znowu-mówił łamiącym się głosem po czym z jego oczy zaczęły płynąć czyste kryształowe łzy.
Natychmiast go przytuliłem by nie czuł się osamotniony.-Chodź-powiedziałem odrywając się od niego-tym razem spędzisz święta u mnie!
Wróciłem z Kacprem do mojego domu.
Otworzyłem mu drzwi a on stanął jak wryty gdy zobaczył dużą ilość ludzi śmiejących się i rozmawiających na różne tematy.-A więc to tak wyglądają prawdziwe święta...-Szepnął sam do siebie ale i tak go usłyszałem.
-Chodź, usiądźmy-zaproponowałem z uśmiechem na co chłopak poszedł za mną i usiadł także obok mnie.
-O a kto to taki?-spytała moja ciocia Sofia. Nie, to nie ta co była na kolacji ona jest owiele bardziej wyluzowana i miła.
-To jest Kacper mój chłopak-powiedziałem z lekkim zawahaniem po czym usłyszałem jak Kacper wypluwa wodę którą wlasnie zaczynał pić.
Ups......