-Co? Straż Absyntu? Mogę jeszcze zmienić straż?
Mały Ezarel spojrzał na Elie, która przeprowadzała jego test osobowości.
-Nie, test wykazał, że Twoja osobowość idealnie wpisuje się w schemat alchemika
-To może zacznę już zapuszczać brodę, by wyglądać na druida zbierając ziółka- bąknął Ezarel i wyszedł z biblioteki
Młody elf był wściekły. Nie wiedząc jak odreagować złość skierował się w stronę plaży. Wydawało mu się, że wszystkie jego plany, legły w gruzach. Nigdy by nie pomyślał, że do końca życia ma zajmować się eliksirami.
-Takiej miny u Ciebie nie widzi się często- zabrzmiał damski głos.
- Evelin? Nie zauważyłem Cię. Co tu robisz?
-Przyszłam po muszelki, idealnie zastępują naczynia. Jestem szkolona na pielęgniarkę. Lepiej powiedz, co Cię trapi?
-Przydzielono mnie do Absyntu. Ech, brzmi jak „abstynentów".
-Mam wrażenie, że Twoje skojarzenia są nie adekwatne do stanu rzeczy, przecież o członkach tej straży mówi się „bimbrownicy". Poza tym ja też jestem w Absyncie i jestem zafascynowana naukami alchemicznymi, są dużo ciekawsze niż sobie wyobrażasz.
-Ale ja jestem stworzony do akcji! Do walki, pracy w teranie! Strzelam przecież z łuku i mam nieprzeciętne wyniki w treningach z bronią. Nie chcę siedzieć przy miksturkach i kociołkach do końca życia.
-Ez, miałam okazję zobaczyć jak używasz łuku i nie nazwałabym tego strzelaniem. Poza tym, myślisz dość stereotypowo, my też przecież będziemy wysyłani w teren na misje.
-Dobre sobie. Misje jak zbieranie muszelek?
***Niedługo później Ezarel został wysłany na swoją pierwszą misję. Razem z Ono, ówczesnym szefem straży Absyntu mieli pomóc Kappom odbudować ich wioskę, po ataku dzikiego zwierzęcia. Po rozmowie z mistrzem Kapp poszli obejrzeć zniszczenia. Nie były wielkie, tylko kilka chatek zostało zniszczonych. Zadanie było proste: znaleźć odpowiedni materiał, do odbudowy domków i pokazać Kappom, jak odpowiednio naprawić szkody.
Ezarel wszedł do jednej ze zniszczonych chatek, by obejrzeć zniszczenia wewnątrz. Poniszczone meble i potłuczone naczynia, można było się tego spodziewać. Ale zaraz, cóż my tu mamy? Elf spojrzał na połówkę jednego ze stłuczonych słojów: miód!
-Chyba nikt się nie zorientuje, jak podjem trochę, zawsze będę mógł zrzucić winę na zwierzę, które zaatakowało wioskę- pomyślał
Niebieskowłosy podszedł do rozbitego naczynia, żeby zaspokoić apetyt. Nachylił się i zaczął jeść, gdy nagle usłyszał coś. Ciche, powarkiwanie drapieżnika, który sycił się strachem swojej ofiary. Ezarel obrócił się powoli. Przed wyjściem stał dorosły blackdog, blokując drogę ucieczki. W oczach bestii widać było dzikość.
Młody elf wiedział, że nie może stać bezczynnie. Cisnął w zwierzę połówką słoja, który miał w ręku. Nie trafił w cel, a baryłka rozbiła się z hukiem. Ezarel w panice rzucał, czym popadnie. Cokolwiek znalazło się na półce obok niego rzucał w stronę blackdoga. Bestia obróciła pysk, czekając, aż jej ofiara przestanie torpedować ją przedmiotami... i tak właśnie się stało. Elfowi skończyła się amunicja. Wściekłe zwierzę już miało rzucić się do ataku, kiedy i do chatki wbiegł Ono rozbijając przed blackdogiem fiolkę, trzymaną w ręku. Zawartość fiolki zaczęła parować, a zwierzę po chwili wybiegło z pomieszczenia piszcząc żałośnie.
-Młody, nic Ci nie jest?- martwił się Ono.
- Nie- odparł Ezarel- tylko... w naszym ekwipunku chyba nie było substancji parujących i zastanawiam się, czym przegoniłeś blackdoga?
- Po takich wydarzeniach analizujesz takie rzeczy?- zdziwił się szef straży- bystry jesteś, i nie panikujesz, nic dziwnego, że trafiłeś do mojej straży
-Nie odpowiedziałeś na pytanie- naciskał elf
-To po prostu alchemia- odparł z triumfalnym uśmiechem- nie mieliśmy substancji parującej w normalnych warunkach, to prawda, ale esencja życia paruje w podwyższonych temperaturach, a w naszym ekwipunku znajdują się substancje rozgrzewające, zmieszałem je. Co więcej – powiedział klękając przy resztkach rozbitych słoików- trafiłeś go w oczy przyprawą chili, na co liczyłem. Te przyprawy w połączeniu z gorącą parą stają się substancjami żrącymi. Blackdog może być oślepiony na jakiś czas. Alchemia niejednemu uratowała życie Ez, teraz Ty też zaliczasz się do tego grona. Po skończonej misji Ez i Ono wrócili do Kwatery, złożyli raport i każdy poszedł do swojego pokoju.
***Następnego dnia młody elf wybrał się pod wiśnię, razem ze stosem książek.
-No proszę! Ezarel czyta literaturę naukową- wyrwała go z lektury Evelin.
-No proszę! Ezarel czyta literaturę naukową- wyrwała go z lektury Evelin.
-No proszę! Ktoś chyba mnie śledzi!
-Nie łudź się Ez- zaśmiała się elfka- zdecydowałeś się siedzieć przy miksturach i kociołkach do końca życia?
-Droga przyjaciółko, myślisz dość stereotypowo- odparł Ezarel, a na jego ustach pojawił się uśmiech.
YOU ARE READING
Eldarya: Młody Ez (one shot)
FanfictionKrótka opowieść z dzieciństwa Ezarela, kiedy jego relacje z Evelein były jeszcze 'normalne'. Jak pokochał alchemię? Tu się dowiecie Niestety na forum, na którym to pierwotnie pisałam była ograniczona liczba znaków więc opisy są wycięte a opowieść...