#5.

30 5 4
                                    

Max podszedł do kasownika przy, którym stał Matt.

Widziałam jego minę. Coś jak zwykle kombinował. Ale już wiedziałam.

- O heej. Kojarzę cię. To na ciebie wpadła moja przyjaciółka Ami.- mówił to z takim spokojem i głupim uśmiechem.
- Hej. Tak, pamiętam. - zaśmiał się .
- Siedzi tam.- Max wskazał na mnie palcem. A ja wręcz chciałam wyskoczyć przez okno.
- Mogę się do niej dosiąść ?
- Tak, jasne. Ja idę na koniec autobusu, bo zauważyłem mojego znajomego. Miłej rozmowy. - szczerząc się poszedł tam gdzie powiedział.

Miałam ochotę pogrzebać Maxa żywcem za tą nagłą sytuacje. Choć z drugiej strony chciałam mu nawet podziękować sama nie wiem czemu.

Rumieniłam się ze wstudu bo nawet nie zdążyłam poprawić rozczochranych od wiatru włosów.

- Hej. - powiedział z uśmiechem dosiadając się obok.
- Hej. Gdzie poszedł Max. - udawałam, że niesłyszałam ich rozmowy i, że mnie to ciekawi.
- Poszedł do znajomego na końcu autobusu.
- Yhm. - kłamca jeden.
- Gdzie jedziesz ?
- Do domu. - uśmiechałam się przez cały czas. A także jednocześnie bardzo się stresowałam i tylko modliłam się by czegoś nie palnąć.
- Tak, ja też.
- Wysiadam za dwa przystanki. A-a Ty ?
- Dokładnie to za trzy. Więc okazuje się, że mieszkasz nie tak daleko. - uśmiechnoł się bardziej.
- Tak. Jak widać, nie daleko się widzimy. Ygh. Nie tak... czekaj. - jak zwykle gadam głupoty.
- Nie ma sprawy. Rozumiem.-
Co on niby rozumie, bo ja nic nie rozumiem.
- Jak zwykle gadam głupoty, przepraszam.
- Chciała byś się spotkać ?
Zatkało mnie.
- J-jasne, że tak, o ile nie zrobie ci kłopotu, bo...
- Przecież to ja pytam. - uśmiechnoł się zadowolony.
- Ah, no tak. Jasne, że możemy się spotkać. - zauważyłam, że zaraz wysiadam. - O to mój przystanek. Muszę lecieć.
- Czekaj. Masz.
Matt dał mi karteczkę z numerem jego telefonu.
- Nie zapomnij zadzwonić.
- Jasne! Paa! - krzyknełam wychodząc pospiesznie z autobusu. Tylko chciałam znaleźć wzrokiem Maxa, tego jednego kłamcę.
- Max y... - nagle się zacięłam, bo zauważyłam go z jakimś kolegom. Hmm, czyli co do tego nie kłamał.
- Tak? - Uśmiechnoł się i pożegnał kumpla.
- Nie nic,  tylko... myślałam, że to wymysliłeś.
- Co?
- No, że zauważyłeś tego kumpla.
- I co podsłuchujesz Ami ? I co? Głupio ci teraz. - zaczoł się śmiać.
- Ta jasne. Nawet nie byłam na to przygotowana! Byłam rozczochrana, spocona i ...
- Ej. Cicho. Czy ty zauważyłaś wgl. co się stało ?
- Co niby ?
- Matt chce sie z tobą spotkać, bo o ile widziałem dał ci swoj numer...
- Co? Aa ... tak. Ale zaraz. Kiedy mam zadzwonić? Co włożyć? Gdzie to będzie? Jak to będzie? Ja i on? Spotkać się? Kto by chciał się ze mną spotkać? Max to pewnie twój kawał tak? Przyznaj się !
- Cicho. Uspokuj się. Nie panikuj. Zadzwoń jutro rano i wszystko będzie w porządku.
- Łatwo się mówi!
- No wiesz. Zaprosił cię chłopak, a to ty zrobisz z tym to co będziesz chciała. Nie ma za co Ami. - zaśmiał się.

No tak w sumie to gdyby nie on to bym nawet nie miała szansy na ponowną rozmowę z Matem.

- No dobrze. Dzięki ! - uśmiechnełam się.

Szliśmy już do mojego domu. Max zawsze mnie odprowadza. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka.

*Perspektywa Elinor* Wcześniej, rano*

Wstałam. Byłam dość niewyspana.
Zauważyłam, że jest już ... Co? 11:00? Ja nigdy tak długo nie śpię! To pewnie przez ten głupi sen!

Poszłam do łazienki by wziąć kompiel.
Gdy już to zrobiłam. Przebrałam się w ulubioną, lekko za dużą na mnie białą bluzę z różami na rękawach i kilkoma także na środku niej z napisem Rouse, miała także dwa sznurki zwisające po bokach. Ubrałam także dżinsowe, krótkie spodenki i spiełam moje włosy w ulubionego, wygodnego i luźnego koka.

Ami i Elinor | Dwie ChwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz