-Haha, nie wierzę. Musiał to napisać jakiś geniusz reklamy. Powiedz, że to bait. - Ally podsunęła mi niewielki świstek papieru pod nos.
-Uhh, co to? - Zapytałam znużona. Ta wariatka zawsze musi mi przeszkodzić w ważnych zajęciach. Dopiero co skończyłam leżenie i przechodziłam do fazy odpoczynku. Wzięłam jednak kartkę do ręki.
-Sama przeczytaj. - Spojrzała na mnie wyczekująco, więc zaczęłam przetwarzać grube litery. Przez ciemnoniebieskie tło stało się do dla mnie sporym wyzwaniem. W końcu jednak udało mi się to rozszyfrować i nieźle się zamyśliłam.
-Camila, proszę, cofnij się. Podejdź do mnie i porozmawiajmy na spokojnie. - Usłyszałam niski głos mojego ojca. Odwróciłam się do niego przodem i cwaniacko się uśmiechnęłam. Stałam na skraju dachu 9-cio piętrowego budynku, a na dole słyszałam wycie syren policyjnych. Nie dopuściłam tu żadnego z tych ich negocjatorów. Po co jakiś obcy, niewinny człowiek miałby być moim ostatnim rozmówcą? Przeze mnie nie dostałby premii. Poprosiłam, żeby właśnie on się tu pojawił.
-Mam się cofnąć? Proszę bardzo. - Wyciągnęłam nogę do tyłu i ostrożnie ją postawiłam. Odwróciłam się za siebie. Jeszcze jeden krok i będę wolna. Wiecznie wolna i szczęśliwa.
-Podejdź do mnie, proszę. Obiecuję ci, że się zmienię. Zrobię dla ciebie wszystko. - Łzy zaczynały wypływać spod jego powiek, jednak nadal mnie to nie ruszało. Miałam wtedy tylko jeden cel: wypomnieć mu, jak złym rodzicem stał się po śmierci mamy.
-Dopiero teraz? Ciekawe co robiłeś, gdy cię potrzebowałam. Płakałam po nocach, miałam problemy w szkole, wpakowałam się w złe towarzystwo. Stoczyłam się na samo dno. - Odsłoniłam swoje nadgarstki. - Nie widzisz tego? Kurwa, gdzie ty byłeś przez te wszystkie lata? Ach tak, w pracy. Zarabiałeś pieniążki. Szkoda, że one są ważniejsze od życia twojej córki. Żegnaj.
Cofnęłam się jeszcze trochę i przez moment poczułam ulgę. Wszystkie negatywne emocje ze mnie spłynęły. Tego pragnęłam. O tym myślałam przez ostatni rok. Nie obchodziło mnie, jak teraz będzie żył mój ojciec. Czy zejdzie tam na dół i co zrobi. Miał mnie gdzieś. Po co ja mam się nim przejmować? Byłam wolna.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Słyszy mnie pani? Proszę coś powiedzieć. Wie pani, jak się pani nazywa?
Otworzyłam szerzej oczy, lecz natychmiast je zamknęłam porażona jasnym światłem. Ponowiłam próbę i dałam moim ślepiom chwilę na dostosowanie się do otoczenia.
Czy to tak wygląda niebo? Białe pomieszczenie z tykającymi urządzeniami dookoła i brunet w kitlu przyglądający mi się z uwagą? Jak, do kurwy, mnie uratowali!? Miałam ochotę krzyczeć. Albo nie. Wybiec stamtąd, znaleźć jakiś solidny pasek i dokończyć to, co zaczęłam.
Niestety, brak sił mi to uniemożliwiał. Próbowałam poruszyć ręką, ale nawet to sprawiło mi ogromny ból.
-Proszę się nie ruszać. Jak się pani nazywa? - Znowu ten irytujący koleś.
-Camila Cabello. - Mój głos był dziwnie zniekształcony. - Chwila, który dzisiaj mamy?
-Siódmy maja dwa tysiące piętnastego roku. Leżała pani tutaj dokładnie 54 dni. - Oznajmił, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie.
-Jak się tutaj znalazłam? - Podniosłam głos trochę bardziej, niż zamierzałam.
-A co pani pamięta ostatnie? Wie pani co się wydarzyło?
-Tak, wszystko dokładnie pamiętam. - Ta odpowiedź chyba go nie usatysfakcjonowała. - Skoczyłam z budynku.
Lekarz dziwnie na mnie patrzył przez kilka chwil. W jego oczach mogłam wyczytać... współczucie? pogardę?
-Za chwilę przyjdzie do ciebie doktor Edwards. Leż spokojnie i niczym się nie przejmuj. - Posłał mi smutny uśmiech i wyszedł z sali.
Dwie doby po moim wybudzeniu dowiedziałam się, że mój ojciec skoczył wtedy tuż za mną. Zmarł na miejscu. Mimo mojej nienawiści do niego zrobiło mi się przykro. Nie myślałam, że tak zareaguję. Dobra, to było więcej niż zwykłe "przykro". Beczałam po nocach jak małe dziecko. Zabiłam człowieka. Zabiłam mojego ojca. Nie dawałam tego po sobie poznać, bo jeszcze wylądowałabym w szpitalu dla zdrowych inaczej. Nie mogłam się pozbierać, ani nawet zająć myśli czymś innym. Nadal nie wiedziałam, jak mnie wyratowali. Dlaczego nie pomogli jemu? Żałowałam tego, co zrobiłam.
Po tygodniu pozwolili mi wyjść z sali. Skierowali mnie na pewnego rodzaju świetlicę. Siedziało tam kilkanaście osób w lepszym lub gorszym stanie zdrowia. Niektórzy oglądali telewizję na kanale informacyjnym, inni grali w karty albo rozmawiali, a reszta siedziała przy stolikach w rogu i czytała gazety. Postanowiłam, że skorzystam z trzeciej opcji. Wybrałam ze stojaka jakiś miesięcznik i zaczytałam się.
-Cześć, jestem Ally.
CZYTASZ
Pod wodą (Camren/girlxgirl)
أدب الهواةCamila wiele przeszła w życiu. Choroba matki, próba samobójcza, śmierć ojca... Wydawałoby się, że zwykła ulotka może odmienić jej przyszłość i przenieść ją do nowego świata. Co skrywają ludzie, którzy ją otaczają?