4.

481 43 32
                                    

Louis
Nadszedł ten dzień, kiedy muszę jechać z rodzicami na bankiet i na samą myśl chce mi się rzygac.

-W duchu licze, że dziś nie zrobisz niczego niestosownego.

-Pff..

-William masz przestać. Wiesz dobrze kim jestem ja i kim jest twój ojciec, a tak się składa, że jako nasz syn masz obowiązek coś sobą reprezentować.

-Nie myślałaś nigdy o tym, że nie tego chcę? - przygryzłem wargę.

Ile ja bym oddał za zrozumienie ze strony moich rodziców..

-Nie bądź egoistą - odparła i wyminęła mnie wychodząc równocześnie z mojego pokoju.
-Kto tu jest egoistą? - wymruczałem, ale moja rodzicielka nie mogła już tego usłyszeć.

-Dzień dobry panie Tomlinson mam dla pana garnitury na wszystkie cztery dni - uśmiechnęła się Diana. - Mam też buty - wskazała na obuwie. - Zwykłe ubrania też przyniosłam.

Że ja przepraszam bardzo co?

-Przecież mam własne zwykłe ubrania.

-Pańska matka przekazała mi, że mam je wybrać dla pana - głośno westchnąłem, ale nic już nie mówiłem, przecież to nie wina Diany, że moja matka ma nierówno pod sufitem. - To może ja to spakuję - poinformowała mnie i opuściła moją sypialnię. Położyłem się na łóżku i wziąłem kilka głębokich wdechów. Mam zdecydowanie dosyć.

(dwa dni później...)

Harry
-Wychodzę Harry - krzyknęła moja mama i zaraz później usłyszałem zamykające się drzwi.

Od Ally:
Dziś? Ty? Ja? U mnie?

Do Ally:
Myślę, że to spoko pomysł. O której?

Od Ally:
Więc o 17:00 u mnie.

Do Ally:
Okej.

Zważywszy na to, że była 16:37 stwierdziłem, iż powinienem się zacząć ogarniać.

Przebrałem się i ubrałem buty.

Około 16:50 wyszedłem z domu i skierowałem się w stronę mieszkania Ally. Wiedziałem już gdzie mieszka, bo wczoraj ją tam odprowadziłem.

-Cześć - przytuliła mnie, kiedy tylko mnie zobaczyła.

-No hej, co u ciebie? - zapytałem i uśmiechnąłem się.
-Wszystko w porządku, a u ciebie?

Na prawdę czułem, że zaczynam nowe życie.

-Teraz jak już jestem z tobą jest idealnie - spuściłem wzrok na swoje buty. Poczułem jak dziewczyna chwyta mnie za rękę wtedy od razu ją podniosłem i podrapałem się po karku. - Um.. wybacz - mruknęła. Obojgu nam zrobiło się głupio. - To taki odruch, wybacz - próbowała się tłumaczyć.

-Spoko, zapomnij - odezwałem się w końcu. Nie chcę przez jakąś jedną głupią sytuację stracić koleżankę z którą na prawdę dobrze się dogaduję.- Więc em.. Co będziemy robić?

-Jestem sama w domu, myślałam, że posiedzimy i może coś obejrzymy?

-Właściwie wszystko mi jedno.
Poszliśmy do jej domu tak, jak było wcześniej ustalone. Usiadłem na kanapie, a Ally usiadła zaraz obok mnie.

Puściła 'Legion Samobójców'. Właściwie lubię ten film. Według mnie jest na prawdę spoko.

-Zajebisty ten film - zaśmiała się.

„Nobody said it was easy" • larry • korektaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz