9

228 19 0
                                    

- Ale.. Ale będzie żył, prawda? - usłyszałem znad siebie kiedy powoli się wybudzałem.
Nie byłem jednak w domu.. To nie był mój boks.
- Myślę, że to pokaże czas. - odpowiedział jakiś człowiek.
Zarżałem cicho dając znać ludziom, iż też tutaj jestem. Nic już mnie nie bolało. Lecz moja noga.. Lewa, przednia. Nie czułem jej. Była zdrętwiała.
- To znaczy.. Jeśli rehabilitacja się nie uda i Biscuit nie odzyska sprawności w nodze nie będzie mógł sprawnie się poruszać. Nie będzie Go bolało, ale tak nie da się żyć.. - tłumaczył mężczyzna, który okazał się być weterynarzem. - Nie będzie mógł biegać, jedynie będzie w stanie poruszać się (z trudem zresztą) stępem. Na skutek tego ogierowi mogą powrócić problemy z sercem i nadwagą. Wówczas zacznie się męczyć. To by nie potrwało długo..
- Chcę spróbować. - odpowiedziała Melissa.
- W takim razie zaczniemy od bierzni wodnej. A jeśli ćwiczenia nie pomogą.. Będzie musiała się Pani pożegnać z koniem teraz, albo za kilka miesięcy. To zależy już od Pani wyboru. - weterynarz zakończył swoją wypowiedź i wyszedł. Zostawił kobietę by przemyślała wszystko.

Już następnego dnia zacząłem rehabilitację. Zaczęliśmy od małych kroków. Na początek musiałem po prostu ustać na nogach. Nie było to zbyt proste z powodu zdrętwiałej nogi, która w ogóle się nie uginała..

***
Zostałem zawieszony na takim ,,hamaku". Działał on w ten sposób, że stałem o własnych siłach, jednak gdyby z moim organizmem działo się coś nie tak, upadłbym po prostu nieco niżej wraz z hamakiem.

BiscuitOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz