.

17 2 0
                                    


Różne rzeczy mi się czasem śnią. No na przykład to.



Stała na ogromnej płycie lotniska, uważnie rozglądając się dookoła. Odrobinę zagubiona, nie potrafiła znaleźć wyjścia z ogromnego gmachu. Wydawało jej się, że krąży cały czas bez celu, ciągnąc za sobą ciężką, ciemnoniebieską walizkę.

Wiedziała jednak, że to wyjście z pewnością gdzieś jest i że znajdzie je, jeśli tylko postara się wystarczająco mocno. Przecież to nie tak, że lotnisko stało się nagle jakąś dziwną, przerażającą pułapką, która nie chce, by postawiła stopę na koreańskiej ziemi...

W końcu odnalazła ogromne, przeszklone drzwi, przez który wydostała się na zewnątrz; przez chwilę słońce świeciło jej prosto w oczy tak mocno, że nie widziała niczego poza tą jedną, otaczającą ją smugą światła, która rozgrzewała jej ciało przyjemnym ciepłem.

Po chwili jednak, zmuszona przez kogoś z tyłu, przesunęła się nieco w prawo, dzięki czemu mogła dokładniej przyjrzeć się miejscu, w którym się znajdowała, a które widziała po raz pierwszy w życiu.

Wiedziała, że najważniejsze, co musi zrobić, to znaleźć postój taksówek, albo przynajmniej jakąś wezwać, bo inaczej nie dostanie się tam, gdzie chciała. Do hotelu. Przecież musiała zostawić gdzieś swoją walizkę, zanim uda się w tamto miejsce.

Obserwowała przez chwilę Koreańczyków i ich zachowanie, próbując zebrać się na odwagę i stojąc przy krawężniku, pomachać ręką w sposób zrozumiały dla taksówkarzy w wielu miejscach na świecie, także i tutaj, w Seulu.

Nagle poczuła, że nie jest w stanie tego zrobić; uczucie zagubienia, od którego uciekała, w końcu ją znalazło, na drugim końcu świata.

Była taka bezradna, stojąc na środku chodnika i nie mogąc ruszyć się z miejsca.

Podszedł do niej jakiś tutejszy chłopak, mniej więcej szesnastolatek, z ładną twarzą i miłym spojrzeniem. I tak najzwyczajniej w świecie zapytał, czy nie potrzebuje pomocy.

Przytaknęła; chyba się nawet uśmiechnęła; przynajmniej miała nadzieję, że ten dziwny grymas na jej twarzy zostanie przez uroczego Azjatę zinterpretowany w ten sposób.

– Potrzebuję taksówki – powiedziała, mając ogromną nadzieję, że jej łamany koreański będzie w miarę komunikatywny.

– Wiem – usłyszała w odpowiedzi – ja też – wskazał na swojąwalizkę, nie mniejszą od jej własnej, ale na pewno dużo bardziej elegancką.

Przyjrzała się. Jak na takiego młodego człowieka, był ubrany naprawdę wytwornie; garnitur, który miał na sobie wyglądał na naprawdę drogi. Zastanawiała się przez chwilę dlaczego taki dzieciak jak on musi przemieszczać się taksówką.

– Pojedziemy razem, dobrze? Nie masz nic przeciwko? – zauważyła, że mówił do niej nieformalnie. Może był starszy niż jej się wydawało...

– Nie mam – odpowiedziała, zanim weszli do oznakowanego samochodu.

– Dokąd? – zapytał taksówkarz. Podała mu karteczkę z adresem miejsca, w którym miała rezerwację, a on powiedział coś niezrozumiale łamanym w jakimś dziwnym języku. Widząc jej minę, rzucił po chwili krótkie „OK".

Pokój hotelowy był jasny i niezbyt duży; czuła się w nim dobrze i spokojnie. Posiedziała w nim chwilę, przetestowała łóżko, które było ani za twarde, ani za miękkie, po czym sięgnęła do małej lodówki.

Bądź szczęśliwyWhere stories live. Discover now