ALICJA
Pepe po otrzymaniu esemesa, w przeciągu kilku minut znalazła się przed moim domem.
— Tak mi przykro, Alicjo — powiedziała, wpadając mi w ramiona.
— Hej, w końcu do niczego nie doszło, nie? - rzekłam spokojnie. — Henry jest na górze. Idź do niego, ja zaraz zrobię coś na ząb. Chcesz herbaty?
— Tak, poproszę. Masz miętową?
— Pewnie.
Dziewczyna pobiegła po schodach do mojego pokoju. Naprędce zrobiłam kilka kanapek, bo ani ja, ani Henry nie jedliśmy obiadu. Chwyciłam talerz i z trzema parującymi kubkami, weszłam przez uchylone drzwi do pomieszczenia.
Henry i Phoebe nagle przerwali rozmowę, oczekując ode mnie jakiegoś komentarza.
— Nie wiedziałam kto ile słodzi, więc dałam każdemu po łyżce miodu — powiedziałam w końcu, siadając przed nimi na podłodze. Zawtórowali mi, a Henry od razu chwycił za kanapkę.
— Dobrze, ustalmy co już wiemy — odparła Phoebe, biorąc łyk herbaty. Zerknęłam na chłopaka. W ciszy zajadał kanapkę, nadal unikając mojego wzroku.
— Potrzebna jest mam łódź. Musi mieścić cztery osoby. I George'a oczywiście. Bez niego nigdzie się nie ruszam.
Henry łypnął na mnie spode łba .
— Moi rodzicie mają jacht. Ale pomyślmy racjonalnie. Jacht na środku oceanu? — rzekł cicho.
— Niech to będzie plan A. Jako plan B proponuję jeden z kutrów mojej mamy. Zapachy nie są tam zbyt piękne, ale łóżek wystarczy aż nadto, a w dodatku jest dużo miejsca na zapasy.
Pokiwali zgodnie głowami.
— Okej, to dalej. Ile osób znajduje się na wyspie? — spytała Pepe. W jej zielonych oczach jak zwykle dostrzegłam powagę i wiedziałam, że odpowiedź jej nie zadowoli.
— Nie wiem — powiedziałam zgodnie z prawdą i zaczęłam skubać kanapkę. Jej powieka drgnęła.
— Mamy płynąć na misję ratunkową, nie wiedząc, ile osób liczy wyspa?
— Nikt o tym nie rozmawia.
— A nie możesz się spytać? — rzuciła zniecierpliwiona.
— Nigdy nie próbowałam...
— To na co czekasz? — mruknął chłopak, skończywszy drugą kanapkę. Wziął łyk herbaty i skrzywił się, poparzywszy sobie język.Chwilę później leżałam już na łóżku, próbując zasnąć. Po nieprzespanej nocy sen powinien przyjść szybko, jednak tak się nie stało.
W końcu zrezygnowałam i z przyjaciółmi posumowaliśmy resztę informacji.
Użyczyłam też Henry'emu w międzyczasie łazienki, żeby biedna pani Edenbar nie zeszła na zawał, widząc zakrwawioną koszulkę syna. Poszłam również do pokoju rodziców i znalazłam starą koszulę taty. Stałam z nią chwilę, usiłując przypomnieć sobie ojca. Takiego, jaki był wtedy. Krótko ostrzyżone włosy, dosyć wysoki, opalony od ciągłego przebywania na słońcu.
Teraz jednak w niczym siebie nie przypominał.
Zapadnięte policzki, cienie pod oczami, skóra biała jak papier.
Westchnęłam cicho i wróciłam do pokoju.
Ucieszyłam się, widząc jak Henry pochłonięty jest zabawą z Georgem. Pepe rozmawiała z kimś zacięcie przez telefon, rzucając jakieś daty.
— Może być trochę za duża — powiedziałam i wręczyłam mu jasnozieloną koszulę. Uśmiechnął się pierwszy raz od kilku tygodni i z cichym ,,Dziękuję" poszedł do łazienki.
— W dolnej szafce są ręczniki — rzuciłam jeszcze, kiedy zamykał drzwi.
Phoebe skończyła właśnie rozmawiać przez telefon i zwróciła się do mnie:
— Chyba mamy problem.— Nic nie da się zrobić? — spytałam, chodząc w kółko po pokoju. — Przecież nie zdążymy dopłynąć na czas, nawet nie zaczęliśmy się przygotowywać!
— Mówię ci, pani Pearl wyraziła się jasno. Albo wystartujemy w tym głupim konkursie, albo nie zdamy w tym roku z geografii.
— Przecież mamy dobre oceny! Nie może nas oblać!
— No właśnie może. A nie ma chętnych na ten konkurs. Tylko Pipa się zgłosiła. Z innych klas też nie chcą startować.
— Pepe, tu chodzi o życie ludzi!
— Myślisz, że nie wiem? Że nie myślę o tym codziennie? Zostaliśmy wybrani przez Wesę. No, ty zostałaś wybrana. Ale to oznacza, że również ja, Henry i ktoś, kogo musimy znaleźć przez ten tydzień do konkursu. Chcesz, to dam ci numer do pani Pearl. Porozmawiaj z nią i powiedz, że nie możemy. Od razu mówię – jeśli ja nie dałam rady jej przekonać, to nikt nie da — powiedziała rozzłoszczona. Dawno nie widziałam jej w takim stanie.
Przeczesałam włosy ręką.
— Dobrze — odparłam spokojniej. — Wystartujemy w tym konkursie. Ale jutro osobiście odwiedzę panią dyrektor, żeby jej o wszystkim powiedzieć. Poproszę ją o dodatkowy czas. Nic nie będę ukrywać. Powiem jej o naszych planach, o ich wadze.
— Uważasz, że się zgodzi?
— Nie wiem. Ale nic innego nie wymyślę.
CZYTASZ
Kiedy morze pozostawi swe znamię
Fantasia,,Płacz nocy objawia się spadaniem gwiazd. Płaczem dnia są promienie słońca, które łaskoczą po twarzy. Płacz chmur jest deszczem, niosącym szczęście. Płacz morza to piana, zwiastująca strach." Alicja kochała wodę. Życie, jakie w niej znalazła. Wraz...