Rozdział 6. Miętowa herbata załagodzi każdy spór

20 5 7
                                    

ALICJA

    Pepe po otrzymaniu esemesa, w przeciągu kilku minut znalazła się przed moim domem.
— Tak mi przykro, Alicjo — powiedziała, wpadając mi w ramiona.
— Hej, w końcu do niczego nie doszło, nie? - rzekłam spokojnie. — Henry jest na górze. Idź do niego, ja zaraz zrobię coś na ząb. Chcesz herbaty?
— Tak, poproszę. Masz miętową? 
— Pewnie.
Dziewczyna pobiegła po schodach do mojego pokoju. Naprędce zrobiłam kilka kanapek, bo ani ja, ani Henry nie jedliśmy obiadu. Chwyciłam talerz i z trzema parującymi kubkami, weszłam przez uchylone drzwi do pomieszczenia.
Henry i Phoebe nagle przerwali rozmowę, oczekując ode mnie jakiegoś komentarza.
— Nie wiedziałam kto ile słodzi, więc dałam każdemu po łyżce miodu — powiedziałam w końcu, siadając przed nimi na podłodze. Zawtórowali mi, a Henry od razu chwycił za kanapkę.
— Dobrze, ustalmy co już wiemy — odparła Phoebe, biorąc łyk herbaty. Zerknęłam na chłopaka. W ciszy zajadał kanapkę, nadal unikając mojego wzroku.
— Potrzebna jest mam łódź. Musi mieścić cztery osoby. I George'a oczywiście. Bez niego nigdzie się nie ruszam.
Henry łypnął na mnie spode łba .
— Moi rodzicie mają jacht. Ale pomyślmy racjonalnie. Jacht na środku oceanu? — rzekł cicho.
— Niech to będzie plan A. Jako plan B proponuję jeden z kutrów mojej mamy. Zapachy nie są tam zbyt piękne, ale łóżek wystarczy aż nadto, a w dodatku jest dużo miejsca na zapasy.
Pokiwali zgodnie głowami.
— Okej, to dalej. Ile osób znajduje się na wyspie? — spytała Pepe. W jej zielonych oczach jak zwykle dostrzegłam powagę i wiedziałam, że odpowiedź jej nie zadowoli.
— Nie wiem — powiedziałam zgodnie z prawdą i zaczęłam skubać kanapkę. Jej powieka drgnęła.
— Mamy płynąć na misję ratunkową, nie wiedząc, ile osób liczy wyspa?
— Nikt o tym nie rozmawia.
— A nie możesz się spytać? — rzuciła zniecierpliwiona.
— Nigdy nie próbowałam...
— To na co czekasz? — mruknął chłopak, skończywszy drugą kanapkę. Wziął łyk herbaty i skrzywił się, poparzywszy sobie język.

Chwilę później leżałam już na łóżku, próbując zasnąć. Po nieprzespanej nocy sen powinien przyjść szybko, jednak tak się nie stało.
W końcu zrezygnowałam i z przyjaciółmi posumowaliśmy resztę informacji.
Użyczyłam też Henry'emu w międzyczasie łazienki, żeby biedna pani Edenbar nie zeszła na zawał, widząc zakrwawioną koszulkę syna. Poszłam również do pokoju rodziców i znalazłam starą koszulę taty. Stałam z nią chwilę, usiłując przypomnieć sobie ojca. Takiego, jaki był wtedy. Krótko ostrzyżone włosy, dosyć wysoki, opalony od ciągłego przebywania na słońcu.
Teraz jednak w niczym siebie nie przypominał.
Zapadnięte policzki, cienie pod oczami, skóra biała jak papier.
Westchnęłam cicho i wróciłam do pokoju.
Ucieszyłam się, widząc jak Henry pochłonięty jest zabawą z Georgem. Pepe rozmawiała z kimś zacięcie przez telefon, rzucając jakieś daty.
— Może być trochę za duża — powiedziałam i wręczyłam mu jasnozieloną koszulę. Uśmiechnął się pierwszy raz od kilku tygodni i z cichym ,,Dziękuję" poszedł do łazienki.
— W dolnej szafce są ręczniki — rzuciłam jeszcze, kiedy zamykał drzwi.
Phoebe skończyła właśnie rozmawiać przez telefon i zwróciła się do mnie:
— Chyba mamy problem.

— Nic nie da się zrobić? — spytałam, chodząc w kółko po pokoju. — Przecież nie zdążymy dopłynąć na czas, nawet nie zaczęliśmy się przygotowywać!
 — Mówię ci, pani Pearl wyraziła się jasno. Albo wystartujemy w tym głupim konkursie, albo nie zdamy w tym roku z geografii.
— Przecież mamy dobre oceny! Nie może nas oblać!
— No właśnie może. A nie ma chętnych na ten konkurs. Tylko Pipa się zgłosiła. Z innych klas też nie chcą startować.
— Pepe, tu chodzi o życie ludzi!
— Myślisz, że nie wiem? Że nie myślę o tym codziennie? Zostaliśmy wybrani przez Wesę. No, ty zostałaś wybrana. Ale to oznacza, że również ja, Henry i ktoś, kogo musimy znaleźć przez ten tydzień do konkursu. Chcesz, to dam ci numer do pani Pearl. Porozmawiaj z nią i powiedz, że nie możemy. Od razu mówię – jeśli ja nie dałam rady jej przekonać, to nikt nie da — powiedziała rozzłoszczona. Dawno nie widziałam jej w takim stanie.
Przeczesałam włosy ręką.
— Dobrze — odparłam spokojniej. — Wystartujemy w tym konkursie. Ale jutro osobiście odwiedzę panią dyrektor, żeby jej o wszystkim powiedzieć. Poproszę ją o dodatkowy czas. Nic nie będę ukrywać. Powiem jej o naszych planach, o ich wadze.
— Uważasz, że się zgodzi?
— Nie wiem. Ale nic innego nie wymyślę.

Kiedy morze pozostawi swe znamięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz