Rozdział 3

114 22 14
                                    

Siedziałam tak dłuższą chwilę z zamkniętymi oczami, próbując się uspokoić. Krew skapnęła mi na rękę. Zajęczałam bo nie miała przy sobie nawet chusteczki. Spojrzałam  na zegarek. 9: 25

Ośrodek treningowy jest już otwarty. Mam taką niezapartą chęć wyżycia się. Ciekawe dlaczego.

Podeszłam do pierwszej napotkanej osoby, jaką okazała się kobieta.

- Przepraszam...

Popatrzyła na mnie jak na zjawę.

- Boże, dziecko co ci się stało... 

- Jakiś facet mnie okradł i popchnął. Poleciałam na stojak- wskazałam palcem.- Ja tylko chciałam spytać czy mogłabym prosić chusteczkę...

- Jasne dziecko, oczywiście. - Wygrzebała z torebki paczkę chusteczek i dała mi. -

- Dziękuję- wyciągnęłam jedną chusteczkę i wytarłam czoło, i policzek po którym spływała strużka krwi.

- Nie ma za co, zatrzymaj całą paczkę. Pomóc ci jeszcze jakoś?

- Nie dziękuję, poradzę sobie. Do widzenia- Pożegnałam się, i skierowałam na trening.

***************************************

Zatrzasnęły się za mną drzwi. od razu skierowałam się do szatni, żeby przemyć twarz. Woda była idealna. Przyjrzałam się w lustrze. Nie najlepiej. Tusz do rzęs się trochę rozmazał, włosy- istne dno. Dobrze że chociaż strój mam w szafce. Przebrałam się, związałam włosy w kucyk i weszłam na salę. Ćwiczył tam tylko jakiś chłopak. To nawet dobrze że nie ma tłumu, trenerzy mają spokój. Zrobiłam krótką rozgrzewkę, i podeszłam do worka.

- No, mój drogi. Jak by cię tu nazwać.? Pan szanowny Kendy?? Kierowca szaleniec? A może kuźwa pieprzony  złodziej?!- Wzięłam obrót i kopnęłam worek. - Taki już twój los- Uderzyłam. - Musisz znosić- Kopnięcie- wyżywanie się na tobie. - Seria uderzeń poleciała.- Szkoda tylko że nie mogą ci płacić. Miał byś przynajmniej co zrobić z portfelem ! Zaczęłam atakować worek jak tylko mogłam.

- I nie bolą cię kostki? - Usłyszałam za sobą dobrze mi znany głos. Odwróciłam się zdezorientowana na mojego przystojnego trenera, i nie zauważyłam nadlatującego worka, którego wcześniej mocno kopnęłam.

Uderzenie było dosyć silne żeby powalić mnie na ziemię.

- Chryste, nic ci się nie stało?

Leżałam zrezygnowana na ziemi, rozmyślając ile razy tego dnia się jeszcze na niej znajdę.

- Mam już dość.- Zajęczałam

-Zrób sobie dzisiaj wolne. Poza tym chyba jesteś dość zmęczona po dzisiejszej gonitwie..

-Ccoo?

- Prawie wpadłaś mi pod samochód- Popatrzył mi w oczy, a mnie przeszły ciarki.

- O boże... - Zakryłam twarz dłońmi.-Przepraszaaam..

- Nie przeparszaj bo nie masz za co, tylko następnym razem uważaj. Mogło się skończyć gorzej...

Zawyłam.

- Kto cię tak urządził? - Spytał dotykając mojej rany.

Syknęłam.

- Złodziej. -

-O kurczę... Widzę że przygód miałaś dzisiaj wystarczająco.

Usiadłam i zaczęłam płakać. Nie mogłam tego powstrzymać.

- Żebyś wiedział...- Przetarłam oczy.- Zgadnij kto miał dzisiaj rozmowę o pracę, na którą czekał ponad trzy miesiące, i zaspał? Ta idiotka która siedzi przed tobą i się marze.

Złamaliśmy zasady gry / ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz