Perspektywa Gumballa
Szedłem w milczeniu przez pałacowy korytarz w stronę jadalni. Ciemne zasłony przysłaniały okna, rzucając na dywan różnokształtne cienie. Tylko pojedynczym smugom światła udało się wpaść do środka.
Serce biło mi niemiłosiernie na samą myśl o rozmowie z ojcem. Mój tata... cóż... po śmierci matki zupełnie się załamał. Już nie jest tą samą wesołą osobą, która w dzieciństwie woziła mnie na barana... Teraz jest oschłym, wiecznie zapracowanym wojownikiem, który rzadko kiedy wpada do domu, aby porozmawiać ze swoim jedynym dzieckiem.
Ostrożnie uchyliłem ogromne drzwi od jadalni. Już przez szparę mogłem dostrzec różową czuprynę wysokiego mężczyzny. Naparłem mocniej na wrota, ale za żadne skarby nie chciały się dalej ruszyć. Spokojne mogę się przyznać, że niezłe ze mnie chuchro. Wiele razy już podsłuchałem rozmowy poddanych, na mój temat. "Nic dobrego z niego nie wyrośnie...", "Nie da rady objąć władzy nad królestwem...", "On nawet nie ma mięśni... Jak nas obroni w obliczu zagrożenia?". Nie przejmowałem się tym zbytnio. Bałem się władzy, ale wiedziałem, że czasami nie potrzeba siły, aby utrzymać królestwo... własny zakres wiedzy oraz wrodzona inteligencja również mogły coś zdziałać.
Wciągnąłem mocno brzuch, po czym z cichym stęknięciem przecisnąłem się przez szparę. Bez słowa przeszedłem wzdłuż ogromnego, zdobionego stołu, a następnie usiadłem na przeciw ojca. Odchrząknąłem cicho, spuszczając wzrok na przygotowany dla mnie deser.
- Tooo... - zacząłem.
- Nie wiesz, że na spotkanie z księciem nie przychodzi się w piżamie? - przerwał mi mężczyzna z wyrzutem.
- Wybacz za mój nietakt, ojcze, ale jest dość wcześnie... Nie chciałem, abyś za długo na mnie czekał...
Dorosły prychnął pod nosem, podnosząc się z siedzenia.
- Mniejsza z tym... - zaczął. - ... Chciałem porozmawiać z tobą o czymś ważnym...
Książę zaczął spacerować po sali, zamiatając po podłodze swoją długą, różową peleryną. Po chwili jednak skierował się w moją stronę. Stanął tuż za mną, kładąc mi dłonie na ramionach. Przełknąłem ślinę, grzebiąc porcelanową łyżeczką w deserze.
- Jak się pewnie domyślasz, w wieku osiemnastu lat obejmiesz po mnie władzę nad królestwem... - ciągnął dalej, na co pokiwałem twierdząco głową. - ... W tej chwili zostało ci jeszcze siedem lat przygotowań...
- Sześć... - poprawiłem go niepewnie.
- Przecież wiem! - oznajmił, uderzając dłonią w blat, tuż obok mojego ramienia.
Skuliłem się maksymalnie na krześle, chowając głowę w kolanach.
- Patrz na mnie, jak do ciebie mówię!
Poczułem mocne szarpnięcie za koszulkę, a chwilę potem stałem twarzą w twarz z moim ojcem. Jego wściekłe spojrzenie przewiercało mnie na wylot. Mój ciężki oddech roznosił się echem po całej jadalni. Książę westchnął odrzucając mnie na bok. Z impetem uderzyłem kością ogonową o marmurową posadzkę.
- Arg... Chciałem tylko powiedzieć, że przydałoby się... usunąć pewne... ekhm... niepotrzebne usterki...
- Co masz na myśli, mówiąc "niepotrzebne usterki"? - spytałem zaniepokojony, przecierając zaspane oczy.
- Wiesz, aby zostać dobrym władcą, powinieneś dużo czasu poświęcić nauce, a z tego co słyszałem, to coś... a raczej ktoś cię rozprasza...
CZYTASZ
A co, jeśli się domyśli? (Gumlee)
Fanfiction- Marsh... - zacząłem, ale chłopak skutecznie mi przerwał. - Cicho - rozkazał, przesuwając wieżę na wybrane przez siebie pole. - Marshall... Wieża nie porusza się po skosie... Ciemnowłosy wampir spojrzał na mnie spode łba, unosząc zawadiacko jedn...