3. Może Los się właśnie do Ciebie uśmiecha / Sky

62 11 3
                                    

*Sky*

   Rzuciłam plecak w kąt obok biurka, humor zdecydowanie miałam dziś poniżej zera. Nie wiem, czy to przez to, że naprawdę mam klasę pełną półmózgów, nauczycieli, którzy myślą, że są bogami, czy może tego, że musiałam wracać ze szkoły pieszo, bo uciekł mi autobus ochlapując przy tym moje nowe białe spodnie błotem z kałuży. Spięłam włosy w kucyk, ubrałam luźną białą koszulkę, krótkie sportowe spodenki i moje ulubione adidasy reeboka. Ostatnio biegam regularnie, co drugi dzień. Sport koi moje myśli i zszargane uczucia. Czułam się jak totalna kupa gówna. Ciągle brakowało mi tego czegoś. Miałam rodziców, brata, przyjaciółkę, a ciągle czułam się pusta i wybrakowana. Postanowiłam definitywnie, raz na zawsze odkochać się w Ianie.

   Wyszłam z domu i stopniowo zwiększałam prędkość biegu. Pogoda dla większości ludzi nie była idealna na outdoorowe sporty, bo właśnie po godzinie przerwy wróciła burzowa chmura, ale mnie to nie przeszkadzało. Nie szukałam wymówki. Uwielbiałam, kiedy chłodny październikowy deszcz zmywał z mojej twarzy oznaki zmęczenia. Czułam nieopisaną przyjemność z czegoś tak naturalnego jak deszcz. Sprawdziłam na endomondo parametry i uznałam, że powinnam trochę zwolnić. Miałam ostatnio problemy ze zdrowiem, nie chciałam, by dołączyła do tego jeszcze kontuzja. Zwolniłam do truchtu, by chwilę później zatrzymać się w lasku nad rzeką w celu rozciągnięcia mięśni i wykonania kilku ćwiczeń ogólnorozwojowych. 

   Zaciągnęłam się głęboko rześkim leśnym powietrzem, które oczyściło mój mózg. Przestałam szukać rozwiązań i ścieżek jak dotrzeć do Iana. Miałam serdecznie dosyć bycia zakochaną bez wzajemności gówniarą. Ten związek i tak nie miałby racji bytu. Nawet nie jestem w jego typie. Pora się otrząsnąć.

   Zrobiłam kilka skłonów, przysiadów i pompek, rozciagnęłam łydki i czworogłowe, po czym wróciłam na ścieżkę, którą niedawno biegłam. Licznik wskazywał już cztery kilometry, a ja nie miałam jeszcze ochoty wracać. Wbrew zamierzeniom przyspieszyłam jeszcze bardziej.

   Po kilku minutach usłyszałam  cichy śmiech, przebijający się przez szybki urywany oddech i poczułam dotyk na łokciu. Dziś wyjątkowo biegłam bez słuchawek. Zwolniłam na tyle, by móc swobodnie rozmawiać.

- Szybko biegasz - stwierdził chłopak z uśmiechem. - Niełatwo było Cię dogonić. - Powiedział przeczesując dłonią włosy w kolorze miodu cynamonowego, z których kapała woda.

- Uznam to za komplement - udałam pewną siebie i zaśmiałam się z własnego zachowania.

Mogę powiedzieć o sobie wiele, ale z pewnością nie to, że jestem otwarta czy pewna siebie. Nie byłam nawet szczególnie ładna, czy mądra.
Ot, przeciętna siedemnastolatka.

- Jestem Jered - powiedział wyciągając w moim kierunku dłoń, więc przeszłam do szybkiego spaceru, by móc ją uścisnąć.

- Sky.

- A więc, Sky, dasz się zaprosić na kawę po treningu? - Zapytał, a ja czułam wwiercające się w mój profil spojrzenie.

- Nie... - powiedziałam, sprawdzając kątem oka jego reakcję. Uśmiech znikł mu z twarzy. - Nie piję kawy, ale chętnie napiję się zimnej wody. - Uśmiechnęłam się widząc, że jego dobry humor wrócił w sekundzie, w której to powiedziałam. W sumie to tylko kawa.

   Może jednak los się do mnie uśmiechnął zsyłając na moją drogę chłopaka, który przynajmniej się mną interesował.

- Wspaniale. Za jakieś czterysta metrów powinna być knajpka.

   Deszcz przestał już padać. Szliśmy obok siebie rozmawiając na błahe tematy. Kiedy dotarliśmy do lokalu i wybraliśmy stolik podeszła do nas jedna z kelnerek. Przemiła starsza pani, na której fartuszku w kolorze soczystej pomarańczy było wyszyte imię Jasmine poleciła nam naleśniki z nutellą, na które zgodziłam się jedynie po namowach Jereda. Po odejściu Jasmine, napotkałam zabójcze spojrzenie młodszej z kelnerek. Miała około dwudziestu lat i była moim wizualnym przeciwieństwem. Jej włosy były koloru blond, moje jasnobrązowe. Jej sięgały do obojczyka, moje kilka centymetrów za łopatki. Ona miała mocny make up, ja nawet nie pomalowałam rzęs. Spojrzałam na nią mrużąc oczy. O co jej chodzi? Zastanawiałam się.

Jered przyglądał mi się tak samo podejrzliwie, jak ja kelnerce,  kręcącej piruety za plecami chłopaka.

- Znasz tą kelnerkę? - zapytałam, wskazując brodą na dziewczynę obsługującą starszą parę dwa stoliki dalej.

Chłopak odwrócił się w stronę baru i zlustrował wskazaną dziewczynę. Pokiwał przecząco głową. - Mam wrażenie, że zanim dostaniemy nasze zamówienie wydrapie mi oczy - powiedziałam swoje obawy na głos.


----
Kochani jeśli Wam się podoba dajcie gwiazdkę 😁
komentujcie, motywujcie... 😄😀
Love, ench4nted5

Miłość ma zapach kawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz