#6.

23 5 1
                                    

Dalej rozmawiałam z Dianą gdy nagle przyszedł jej szef prosząc, by wróciła do pracy, bo potrzebują trochę pomocy.

- Pa Elinor. Lecę do pracy. Miłego dnia! - powiedziała i ruszyła w stronę lady, by sprawdzić co ma do zrobienia.
- Paa ! - krzyknełam jeszcze za nią.

Pozostało mi tylko znów się włuczyć. Wszystko już zjadłam, a moją nową książkę kupię dopiero za dwa dni, więc nie mam teraz co czytać.

Wyszłam z kawiarenki i odetchnełam widząc, że ławka jest pusta i Ich już nie ma.

Jednocześnie kocham samotność i długie spacery, a z drugiej strony samej trochę było mi smutno.

Ruszyłam więc w stronę placu zabaw. Było pochmurno i trochę chłodno, więc nie powinno być tam wiele osob. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

Gdy już doszłam na miejsce zobaczyłam, że huśtawki są puste.
Postanowiłam, że usiądę i posłucham muzyki. Zaczełam rozmyślać.
Delektowałam się tą chwilą. Chciałam, by się nigdy nie skończyła.
Kocham takie momenty... spokuj i cisza...

Nagle jednak coś rozproszyło moje myśli i wróciłam do rzeczywistości. Grupka nastolatków z mojej szkoły szła w stronę ławki tuż przy huśtawkach, czyli tuż przy mnie! Typowo. Jak zwykle miałam pecha. Ogarneła mnie panika, która powiększyła się z widokiem chłopaka, który mi się podobał i był ze swoją wredną dla wszystkich dziewczyną. Do tego dowiedziałam się o niej wczoraj z posta na facebooku.

Nie wiedziałam co mam robić. Byli coraz bliżej. Sądziłam, że ich tu nie spotkam. A jednak się przeliczyłam.
Moja nieśmiałość zawsze mnie wykańczała.

Zeszłam z huśtawki i powili zaczełam się wycofywać. Gdy nagle usłyszałam głos jednego z chłopaków, wtedy znieruchomiałam i nastał koniec.

- Hej, gdzie idziesz. Śpieszysz się do kądś? Nie gryziemy. Jesteśmy w tym samym wieku. Nie masz co się martwić- powiedział dość normalnie.

Nikt nie wiedział, że jeden z nich mi się podoba, więc do mnie nic nie mieli. Ani oni, ani dzięki Bogu jego dziewczyna.
Stałam tam przez moment patrząc się to na ziemie to na nich i ciągle poprawiając włosy zauważyłam, że zaczeły drgać mi kolana. Nie mówiłam o nim nawet Dianie. Uważałam, że nie ma sensu robić kłopotu, bo ona zawsze chce mi pomóc ,,zdobyć'' chłopaka, bo wie, że jestem zbyt nieśmiała by coś z tym sama zrobić.

-Usiądziesz z nami? - powiedziała trochę sztucznie jedna z dziewczyn.
-N... n...-,,ogarnij się dziewczyno! Odezwij się!''Cały czas powtarzałam w myśli.- N-Nie b-będę wam przeszkadzać. I-Idę jeść śniadanie.- ,,kobieto. Śniadanie? Ogarnij się!'' - T-To znaczy obiad! He ... hm.
- E, no dobra. Nara.
-Cz-Cześć. - powiedziałam znów prawie szeptem.

Czym prędzej poszłam w odwrotną stronę! Za zakretem zaczełam biec, jagbym chciała się uwolnić od ich wzroku na sobie. Spojrzałam za siebie nikogo nie było, przedemną też. Zaczełam iść. Odetchnełam na chwilę i usiadłam na murku.

Zaczełam obrażać się w myślach i obwiniać za wszystko co robie i kim jestem!
,, ... ... Tak! Jesteś Sama! Samotna! I zawsze tak będzie! Bo nie potrafisz być normalna! Boisz się! Gadać nie potrafisz, a potem mają cię za idiotkę! ... ... ... ''

Chciało mi się zdechnąć na miejscu i zniknąć z tego świata.

Ze smutkiem powlokłam się w stronę domu. Już nie szłam przez plac zabaw tylko poszłam na około.

Z daleka wiadziałam jak ten chłopak całuję się ze swoją dziwczyną i tuli ją na kolanach. Odechciało mi się miłości i w tym momencie postanowiłam, że już nigdy się nie zakocham, bo tylko robię sobie krzywdę... sobie i innym.

Wróciłam do domu i walnełam się na kanapę. Zaczełam oglądać jakieś głupie filmy.

Nagle zadzwonił do mnie telefon. To Matt. Odebrałam.

-Hej. Co jest? - powiedziałam bez entuzjazmu.
- Hej Elinor! Nie zgadniesz!
- Co? Koledzy zaprosili cię na imprezę?
- Nieee!
- A co?
- Wpadła na mnie taka śliczna dziewczyna.
- Aha. I co w związku z tym?
- Jak myślisz?
- Jejku... nie chce mi się gadać o tych wszystkich miłościach. Nie mam na to dobrego dnia!
- W pewnym sensie zgadłaś, bo chyba się zakochałem!
- Niewymyślaj, bo ty nigdy się niezachochujesz.
- Mówię serio! Sam nie wiem jak to się stało...
- Dobra, pogadamy w domu.
- Ale...
- W. Domu.
- No dobra. Skoro tak uważasz to do zobaczenia mała marudo.
- Pa.

Rozłączyłam się.
Wiem, może byłam troche wredna, bo nie wszyscy są tacy jak ja i potrafią być szczęśliwi. Chce pogadać z nim puźniej i przy okazji przeprosić.

Jestem trochę pogubiona w tym wszystkim. W te wakacje chciała bym coś zmienić, poczuć się lepszą osobą.

Wyłączyłam telewizor i poszłam do pokoju. Postanowiłam zajrzeć pod łożko. Dobrze wiem co tam jest. Moje wrotki.
Nie zapomnę jak kiedyś upokorzyłam się przed znajomymi z klasy kiedy wpadłam na śmietnik, bo straciłam równowagę. To było tak dawno... hmm... i dawno też nie jeździłam. Chyba powinnam na nowo się nauczyć.

Uśmiechnełam się i złapałam trochę entuzjazmu. Pod łóżkiem znalazłam także moje ledwie naruszone ochraniacze. Tym razem je założę.
Mam czas zanim mama, tata i brat wrócą...

... ... ... ... ... ... 🌟🔥 ... ... ... ... ... ... 🔥🌟...

W razie błędów możecie informować... to je poprawię ;)...

ps. narazie książka pisana jest na luzie... myślę, że jest dobrze... rozdziały będą różne jeśli chodzi o zmianę perspektyw Ami i Elinor... Raz więcej Elinor raz Ami... Mam nadzieje, że ta nierówność nikomu nie przeszkadza...

Ami i Elinor | Dwie ChwileOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz