Rozdział 40

479 38 11
                                    

*Bilbo*

Jakoś po południu zaczęliśmy się zbliżać do owego lasu.
Miałem rację co do niego, z bliska wyglądał jeszcze bardziej przerażająco. Drzewa były szare, pozbawione liści, pomiędzy pniami kłębiła się szara mgła, a nad gałęziami zebrały się czarne chmury przysłaniające słońce to też las był pogrążony w mroku.

Zatrzymaliśmy się pod lasem przed czegoś w rodzaju wąskiej ścieżki. Wszyscy milczeli. Jedynie każdy zadrżał, kiedy z głębi lasu zawiał zimny wiatr.

- Jesteś pewny, że to tu?- zapytał Fili.

- Nie podoba mi się on.- mruknął podejrzliwie Dwalin.
- Popatrzcie tylko na niego.- powiedziałem w końcu.- Widać że to robota czarnej magii. Jestem pewien że to tu.
I zsiadłem z konia. Reszta popatrzyła po sobie i zrobiła to samo.

- Posłuchajcie!- zabrałem znów głos.- Ktoś musi pojechać do Ereboru powiadomić Thorina oraz zebrać więcej żołnierzy. Nie wiadomo co nas czeka.

- Zgłaszam się na ochotnika.- rzekł Dwalin.

- Jadę z tobą.- dopowiedzial Fili.

- Poczekajcie!- zawołałem, gdy zobaczyli, że odrazu wsiadają na konie.- Nie chcecie odpocząć?

- Nie jesteśmy aż tak zmęczeni.- odparł blondyn.- Poza tym im szybciej wyruszymy, tym szybciej dotrzemy.

- Jak chcecie.- wzruszyłem ramionami.- Chłopaki...- dodałem jeszcze po chwili.- Jeżeli Thorin nadal czuje się źle pod żadnym pozorem nie może tu przyjechać...

- Wiesz, że trudno będzie go powstrzymać?- Fili uśmiechnął się krzywo.

- Wiem.- westchnąłem.- Ale jesli będzie nalegał powiedzcie mu, że wiem co robię... Albo po prostu zamknijcie go w komnacie.

Oboje parsknęli śmiechem i ruszyli.
Chwilę patrzyłem jak ich sylwetki maleją.
Ktoś staną obok mnie robiąc to samo.

- Czemu się nie zgłosiłeś na ochotnika?- zapytałem go.- Zobaczył byś rodzinę...

- Wiesz... Jakbym teraz wrócił, nawet na chwilkę, jestem pewien, że Lili by mnie nie wypuściła.. Tauriel z resztą pewnie też nie.- Kili uśmiechnął się smutno.

Kiwnąłem głową na znak, że rozumiem. Dodatkowo położyłem mu dłoń na ramieniu by dodać mu otuchy.

- Co teraz panie Baggins?- spytał się czarodziej.

- Teraz trzeba odpocząć, by mieć siły.- powiedziałem patrząc na zasypiają na stojąco Lottie.- No i trzeba czekać na wsparcie.

- Będziesz oglądał ten las?

- Tak, ale później.- mruknąłem pocierając czoło.- Teraz odpocznijmy. Wszystkim to radzę...

Oddaliłem się do reszty. Rozdzieliłem zadania: kto pilnuje koni, kto idzie po chrust i kto gotuję.
W końcu mogłem usiąść pod jednym z drzew i okryć się kocem.
Odchyliłem głowę zamykając oczy. Chciałem wsłuchać się w to drzewo albo w głuchą ciszę. Ten las był martwy, nawet ptaki nie zagnieździły się w pobliżu, jakby tu nie miały szans na przeżycie. Bo może faktycznie tak było.

- Bilbo? Chcesz jeszcze jeden koc?

Otworzyłem powieki by spojrzeć na dziewczynę ze stosem koców.

- Tak, poproszę.- wziąłem od niej jeden.- Pomóc Ci?

- Nie, odpocznij.- uśmiechnęła się.

- Lottia?- zawołałem jeszcze nim się oddaliła.- Wrócisz tu?

Uśmiechnęła się jeszcze szerzej co ja odebrałem jako potwierdzenie.
I faktycznie, gdy tylko rozdała wszystkie koce wróciła do mnie.
Usiadła obok i wtuliła się w mój tors. Nie protestowałem, sam objąłem ją ramionami i opatuliłem szczelnie kocem.

- Ciepło ci?- spytałem z troską. - Jak nigdy.- zaśmiała się.

Zauważyłem jak nasze relacje się poprawiły. Teraz zachowywaliśmy się jak para co pewnie nie uszło uwadze moich przyjaciół. Narazie o to nie pytali, bo nie było na to czasu.
Ale co ja im powiem? Tylko to, że nic nas nie łączy. Pomijając już fakt, że chciałbym aby było inaczej...

- Lottia, co zrobisz później?
- To znaczy?
- Co z tobą będzie po tej... Misji ratunkowej?

Westchnęła ciężko mocniej się do mnie przytulając.

- Chyba.. Będę musiała wrócić do domu. Jak uratujemy Selly spłace swój dług, więc...

Przęłknąłem ciężko śline. Czyli wróci do swojego męża, zniknie w dalekim świecie. W świecie, w którym nie ma mnie. Czyli to były nasze ostatnie chwile razem. Musiałem je wykorzystać jak najlepiej.

Nagle dziewczyna wyprostowała się by na mnie spojrzeć.

- Bilbo, jesteś niesamowitą osobą. Lojalną, mądrą, silną za wszystkich, troskliwą i czułą. Jestem szczęśliwa, że cię poznałam.- wypowiedziawszy te słowa położyła mi dłoń na policzku.

Rozpłynąłem się pod wpływem i jej słów i dotyku. Myśli w mojej głowie zawirowały nie mogąc złożyć się w jedną całość. Tyle rzeczy chciałem jej wtedy powiedzieć. Że w tak krótkim czasie stała się mi bliska, chciałem ją błagać by została ze mną.

- Ja też.. Cieszę się, że cię spotkałem.

Stchórzyłem.

Jednak patrząc w jej parę lśniących jak diamenty oczu odważyłem się na coś, co chyba nie powinno mieć miejsca.

Delikatnie jedną ręką objąłem ją w pasie a drugą dotknąłem jej policzka.

Lottia lekko się spięła jednak dalej patrzyła na moje poczynania.
Widziałem w jej oczach strach a jednocześnie zaintrygowanie.

Pochyliłem się nad nią. Brak reakcji z jej strony, więc delikatnie złączem nasze wargi.

*Lottia*

Kiedy Hobbit mnie pocałował znieruchomiałam jeszcze bardziej o ile to było możliwe. Baggins musiał to wyczuć, gdyż odskoczył ode mnie jak poparzony. Spojrzał na mnie przerażony.

- Przepraszam cię ja... Nie wiem co we mnie wstąpiło... Ty masz męża a ja... Przepraszam...

Podczas gdy on plątał się w słowach ja nadal czułam jego miękkie usta na swoich. I nagle poczułam potrzebę pocałowania ich jeszcze raz.

Nie wiem czy to był mój impuls czy głupota. Kiedy on chciał ciągnąć swój monolog położyłam mu dłoń na ustach. Wtedy zamilkł patrząc na mnie niepewnie.

Nie myśląc dłużej o konsekwencjach swojego czynu ponownie go pocałowałam.

Bilbo był zaskoczony, ale oddał pocałunek pogłębiając go.
Nie musieliśmy się obawiać, że ktoś nas zobaczy, albowiem kryło nas drzewo, ciemność i krzewy (czyt. Długie, suche gałązki wystające z ziemi). Czułam się jakbym wirowała, nigdy wcześniej tak nie miałam. To było wspaniałe uczucie...

Wkrótce jednak powróciło moje relacjonalnie myślenie.

Oderwałam się od niego zamykając oczy. Nie byłam w stanie na niego spojrzeć.

- Lottia?- spytał cicho.

- Co ja zrobiłam...- szepnęłam z rozpaczą.- Przepraszam cię..
Gwałtownie wstałam i uciekłam. Oczy mnie zapiekły i niedługo potem łzy znalazły swoje ujście. Jak ja mogłam go tak wykorzystać? Wiedziałam jedno: skrzywidziłam go.

*Bilbo*

Kiedy dziewczyna uciekła długo jeszcze siedziałem nieruchomo. W końcu ukryłem twarz w dłoniach.

Co mnie podkusiło? Ja naprawdę jestem w niej zakochany?

I Will Not Leave YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz