Głośne westchnięcie. To wszystko, na co Albus Potter potrafi się zdobyć w ramach komentarza do swoich- wytworzonych w jego nastoletnim umyśle automatycznie pod wpływem niemalże fizycznie odczuwalnej rozpaczy przemieszanej z dojmującą nudą i bezdennością całokształtu szalejących w nim furiacko emocji- retrospekcji.
I marzy beznadziejnie, że wszystko to, co przed chwilą rozegrało się jak w spektaklu na scenie jego świadomości jest co najwyżej idiotycznym snem, gdy ogarnia niemal zupełnie martwym, niewidzącym wzrokiem swój pokój. Niemal- bowiem ożywa on wybiórczo, mianowicie przy tych fragmentach, które przywołują brunetowi myśli skupione wokół pewnego siedemnastoletniego blondyna. Który, o zgrozo, ma spędzić z nim jeszcze jedenaście dni. Z nim, w jego domu, w jego pokoju, w jego łóżku. Obok niego. Tak blisko. A potem... Potem mają jeszcze dziesięć miesięcy w Hogwarcie. Zaś dalej... kto wie. Albus nie wie. Albus nic nie wie; nie w tym momencie, bowiem w tym konkretnym momencie Albus wie tylko tyle, że jego życie to żałosny zlepek randomowych przykładów wykolejenia się pociągu szczęścia z torów.
Albus wie tylko, że jego życie właśnie, po raz kolejny, runęło.
Tylko że tym razem runęło tragicznie. Koszmar. Katorga. Dramat. I dziewięćdziesiąt siedem innych paskudnych słów, których Albusowi nie chce się nawet sobie przypominać. Bo jaki jest sens? Jaki jest sens w czymkolwiek, skoro marne resztki jego szczęścia się wyczerpały? Przez Jamesa. To wszystko przez Jamesa. Albus po raz kolejny przysięga na grób założyciela swojego kochanego domu, że odpłaci mu się za to co najmniej tak, by rachunek się wyzerował. (Choć wymyślenie czegoś równie podłego w przypadku pełnego cudownych zbiegów okoliczności życia jego w czepku urodzonego brata prawdopodobnie będzie Albusa kosztować wystarczająco wiele lat, by zagwarantować, że ich braterski dług nigdy nie zostanie spłacony. Tym niemniej, sprawiedliwości musi stać się zadość- to motto przyświecać będzie Albusowi od teraz i przez resztę jego marnych dni, jeśli mowa o człowieku ochrzczonym Jamesem Syriuszem Potterem.)
Gdyby Albus nie siedział na łóżku, tylko leżał, poderwałby się natychmiast i spadł z łóżka. Ale że już siedział, miał prostą drogę do tego drugiego, gdy w jego myśli wkradło się, zupełnie zresztą nieproszenie, pukanie. Pukanie na tyle ciche i niegwałtowne, że policzki Albusa nie miały innego wyjścia jak pokryć się rumieńcem zawstydzającym go jeszcze bardziej niż fakt, że zareagował tak gwałtownie na coś tak łagodnego jak nieśmiałe pukanie do jego drzwi. Tak nieśmiałe, jakby delikwent w ogóle nie miał zamiaru pukać, a tym bardziej otwierać drzwi i wchodzić do pomieszczenia. I Albus wie dobrze- i może to właśnie był właściwy powód, dla którego zareagował tak nader gwałtownie- że żaden członek jego rodziny nie miałby na tyle delikatności, by, nawet gdyby próbował, zapukać tak cichutko; stąd nie jest dla młodego Pottera zaskoczeniem, gdy drzwi uchylają się nieznacznie, na tyle by mogła przez nie wychynąć okraszona włosami w kolorze promieni porannego słońca głowa jego najlepszego przyjaciela. I jedynego. Co tym bardziej martwiło Albusa w zetknięciu z czarnymi osądami o jego samotnej przyszłości.
– Hej. Um... Twoja fretka chyba się znudziła.
Czy Albus mógłby powstrzymać dreszcz wcale już nie tak nowego i nieznanego uczucia, który przepływa, grzejąc przemiło i wcale nie dusząco mimo (i tak chłodnego) sierpniowego popołudnia, przez jego ciało na dźwięk tego ciepłego- choć brzmiącego mniejszą niż zwykle pewnością siebie- głosu? Raczej nie. To jest już bowiem, najwyraźniej, bezwarunkowy odruch układu nerwowego bruneta. Nie może też, biedny, powstrzymać swoich oczu od poddania się urokowi owego bardzo zresztą nietypowego obrazu, jaki malują dwie największe miłości jego życia- Scorpius Malfoy oraz fretka Albusa spoczywająca (jakkolwiek owo słowo raczej nie bardzo pasuje, bowiem spokojnego spoczywania ona aktualnie nie praktykuje) w ramionach blondyna (w tym momencie młody Potter głęboko zazdrości fretce- uczucie, które nie umyka jego rozkojarzonej nieco uwadze, i którego świadomość wywołuje w nim kolejne niekoniecznie najwygodniejsze uczucie: politowanie nad własnym ja).
CZYTASZ
Scorbus
FanfictionDostępny również na AO3 (użytkownik: Wyrdmazer). Nikt nie zna miłości bardziej przenikliwej, niż miłość tych dwóch. Nie dostali wraz z nią gwarancji telepatii, lecz zsynchronizowali się jeszcze zanim poznali imię drugiego. Świat nie rozumie ich, oni...