Leżałem na podłodze, znowu kopnięcie, szyderczy śmiech i kolejne kopnięcie, i tak bez końca...
Zwinąłem się z bólu, czułem krew zalewającą mi oczy, czułem się jakby przejechało mnie stado koni... zamknąłem oczy, i co teraz? Zapytałem sam siebie, szef wpadnie we wściekłość. Ale co mogłem poradzić, zaledwie 17 lat na karku, a ich było pięciu, i mieli wszyscy broń, ja tylko mizerny nóż. Zacisnąłem spierzchnięte wargi i spróbowałem wstać. Upadłem z powrotem na podłogę oczy mi zasnuły czarne plamki, zwymiotowałem. Minęła może godzina, jak spróbowałem ponownie wstać. Udało się, ale nogi miałem miękkie jak z waty. Ruszyłem do drzwi wyjściowych z hali, zataczając się jak pijany. Przetarłem oczy i przyspieszyłem kroku, tylko sińce i drobne rany - bywało gorzej. Wyszedłem na światło słoneczne, zaśmiałem się chrapliwie i zmrużyłem oczy. Po raz kolejny mi się upiekło, uniknąłem śmierci. Zmierzałem ku mojej siedzibie...
_____________________________________
Stanąłem przed drzwiami szefa, świadomość, że on będzie wściekły sprawiała, że wzdłuż kręgosłupa przechodziły mi ciarki. Przygarnął mnie kiedy miałem 14 lat, prosto z ulicy , jak próbowałem ukraść mu portfel. Złapał mnie, wykręcił rękę, drugą uderzając mnie w twarz. Pamiętam, że piekło bardzo, ale nie uroniłem ani jednej łzy. Zapytał czemu nie płaczę, nie pozwalała mi na tę oznakę słabości duma, nie byłem mięczakiem. Nie spuściłem nawet wzroku, tylko chardo zacisnąłem usta, pokazując drugą ręką obelżywy znak. Zaciągnął mnie do samochodu i zamknął z tyłu. Potem zaproponował, że albo zabierze mnie do siebie i przeszkoli abym dla niego pracował, albo mnie zabije. Wybrałem to pierwsze...
Serce mi załomotało w piersi, niczym dziki ptak zamknięty w klatce. Zakląłem w duchu i przestąpiłem próg.
- nie poszło ci... znowu -zerknął znad papierów
- niestety, ale... to miało być sprawdzenie terenu, a nie bójka, nie miałem broni - zawrzało we mnie ze złości
- mhm poświęciłem ci sporo czasu, a jesteś tak jaki byłeś nadal nikim - obserwował moja reakcję
- większość zleceń wypełniam - podniosłem oczy
-zamknij się, masz za karę pomagać Randowi w jego misjach - Randon najgorszy , najwredniejszy człowiek w organizacji
-oczywiście - mruknąłem
-do odwołania
Schyliłem głowę i skierowałem się do drzwi, nie zatrzymał mnie więc przyspieszyłem kroku. Będąc na korytarzu spotkałem nowicjuszy, którzy szybko mnie minęli unikając mojego spojrzenia, pewnie przelękli się sińców i rozciecięcia na głowie. Wyszczerzyłem zęby, ale się Arin zdziwi jak mnie zobaczy.
Dotarłem do mojego pokoju, miałem ten przywilej, że nie miałem współlokatorów. Padłem na łóżko i wtuliłem twarz w poduszkę, zakrzepła już krew zostawiła i tak ślad. Warknąłem na siebie zirytowany . Wstałem i poszedłem się umyć. Świeże strupy paliły żywym ogniem podczas kontaktu z wodą. Rana na głowie na powrót się otworzyła i na dno kabiny spłynęła smuga krwi. Zakończyłem prysznic i skierowałem się do punktu lekarskiego. Tam pielęgniarka opatrzyła i zdezynfekowała mi rany. Gdy wróciłem do pokoju mrok wkradał się spowijając sobą całą przestrzeń. Przebrałem się i zagłębiłem w lekturze, byłem jednak tak padnięty, że zasnąłem po kilku stronach.
CZYTASZ
Pan Końca
Mystery / ThrillerWszystko ma swój koniec... Co jednak jeśli ktoś ma władzę na nim? Na przykład płatny zabójca? Jeśli to przeczytasz dowiesz z się jakie wiedzie życie, czy czuje ból zabijając, czemu zabija? Poznasz jego najlepiej skrywane sekrety, jego miłość, jego...