prologue

109 26 23
                                    

          Przeraźliwy dźwięk budzika wyrwał młodą dziewczynę z przyjemnego snu, zmuszając do rozpoczęcia nowego dnia. Po przekręceniu się na drugi bok, walnęła mocno dłonią w stolik, usiłując znaleźć urządzenie, z którego wydobywa się głośna muzyka. Wreszcie po chwili udało jej się wymacać telefon i z na wpół przymkniętymi powiekami wyłączyła wciąż grający budzik. Dziewczyna z trudem usiadła, spuszczając nogi na zimną podłogę i przeklnęła cicho, gdy jej stopy spotkały się z lodowatymi panelami. Przez chwilę jeszcze rozważała pozostanie w ciepłym łóżeczku, ale oparła się pokusie. W końcu dzisiaj czeka ją pierwszy dzień w nowej pracy. Wstała, zmierzając w stronę łazienki, po drodze odsłaniając rolety i wyjrzała przez okno. Pogoda w Seattle dzisiaj nie rozpieszczała. Wiał silny wiatr, a temperatura wynosiła nie więcej niż dziesięć stopni. Po dojściu do łazienki uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Dalej nie wierzyła, że dostała pracę w jednej z największych firm w kraju. Posada w C&R International dawała jej wiele możliwości rozwoju, miłą atmosferę i jeśli wierzyć pracownikom, dużą pensję. Leslie dopiero co skończyła studia, a nie chciała pracować w biurze rodziców, dlatego postanowiła się usamodzielnić i spróbować dostać posadę księgowej w firmie Chairman'ów. Udało się jej, z czego była bardzo dumna i postanowiła, że na pewno da z siebie wszystko. 

          Z uśmiechem na twarzy zaczęła czesać swoje ciemno brązowe włosy, zostawiając je rozpuszczone, gdyż nieczęsto z nimi coś robiła, były proste i wystarczyło je tylko dokładnie rozczesać, żeby wyglądały przyzwoicie. Zrobiła sobie także lekki makijaż, mocnej podkreślając jednak swoje zielone oczy. Po wykonaniu porannej toalety, ubrała wczoraj przygotowaną, białą koszulę i czarną, obcisłą spódnicę do kolan, z rozcięciem na boku. Wsuwając na nogi czarne szpilki, zaczęła także pakować do torby potrzebne rzeczy. Została jej godzina, więc musiała już wyjść, żeby się nie spóźnić. Korki o tej porze były okropne. Po narzuceniu na siebie płaszcza i zamknięciu mieszkania, udała się windą na parking, gdzie stało jej auto. Mały błękitny garbus, ewidentnie wyróżniał się spośród tych wszystkich dużych sportowych, lub terenowych aut.

— Cześć, maluszku. — Uśmiechnęła się, wsiadając do swojego pojazdu. Była bardzo zżyta z tym autem, towarzyszyło jej prawie przez całe jej młodzieńcze życie i było niezastąpione. Po wyruszeniu z parkingu, włączyła się w ruch drogowy i jechała prosto do swojej nowej, wymarzonej pracy.

Kilkadziesiąt minut później w oddali widać już było wielki wieżowiec firmy, a Leslie czuła rosnącą gulę w gardle. Bała się, że zrobi coś nie tak i już pierwszego dnia zostanie wyrzucona. Odpędzając złe myśli, skręciła w ulicę prowadzącą do wieżowca i skierowała się w stronę podziemnego parkingu. Jednak przed wjechaniem pod ziemię, powstrzymał ją szlaban i stojący przy nim ochroniarze. Trzęsącymi się rękami, otworzyła okno i posłała ochroniarzowi lekki uśmiech.

— Jestem Leslie Charms, przyjechałam na mój pierwszy dzień — powiedziała, podając mężczyźnie dowód tożsamości.

— Rozumiem, proszę zaparkować i udać się windą na dziesiąte piętro, tam będzie ktoś na panię czekał — odpowiedział, otwierając bramę dzielącą dziewczynę od spełnienia jej marzeń.

          Po dojechaniu na odpowiednie piętro, Leslie oniemiała z zachwytu. Wszystko prezentowało się tak majestatycznie i... niezwykle. Stanowiska komputerowe, duże wygodne kanapy i punkt gastronomiczny, a do tego młodzi, uśmiechnięci ludzie radośnie uwijający się ze swoją pracą. To był zdecydowanie bardzo, bardzo dobry początek. Brunetka zauważyła zmierzającą w jej stronę kobietę, na oko rok lub dwa lata starszą od niej i uśmiechnęła się przyjaźnie.

— Pani Charms? — zapytała, poprawiając okulary i również odwzajemniając uśmiech. — Jestem Valerie Morgan, asystentka Pana Chairman'a i będę ci dzisiaj towarzyszyć, żeby twój pierwszy dzień nie był taki straszny, jak wszyscy mówią.

— Och, w takim razie bardzo się cieszę.

— Więc może najpierw oprowadzę cię po najważniejszych miejscach w firmie, a potem pokażę ci twoje miejsce pracy.

— W takim razie zaczynajmy.

           Valerie oprowadziła dziewczynę po najważniejszych piętrach, do których oczywiście będzie miała potem dostęp Leslie. Zobaczyła między innymi stołówkę oraz piętro przeznaczone dla informatyków. Miały zmierzać już do piętra przeznaczonego dla księgowych i matematyków, kiedy zadzwonił telefon Morgan.

— Tak słucham, panie Chairman — powiedziała do telefonu, przepraszając wcześniej dziewczynę i odchodząc od niej kilka kroków. Serce zielonookiej przyśpieszyło i przełknęła nerwowo ślinę. Może okaże się, że to wszystko pomyłka i jedna nie dostała tej pracy? Znowu zaczęła wymyślać same czarne scenariusze, za co zganiła się w myślach. Wszystko przecież będzie dobrze.

— Tak... dobrze, rozumiem. Do zobaczenia. — Rozłączyła się i ze zdziwieniem podeszła do dziewczyny.

— Coś się stało, pani Morgan? — zapytała uprzejmie.

— Proszę mów mi po imieniu, nie chcę czuć się staro. — Zaśmiała się, a cała jej twarz wręcz rozjaśniła się od cichego śmiechu.

— W porządku, mówmy sobie po imieniu.

— Pan Chairman chce się z tobą widzieć, Leslie.

Miałam opublikować pierwszego września, ale szczerze mówiąc już nie mogłam się doczekać. Także witam na moim pierwszym nie fanfiku hahah. Oczywiście jak zawsze zapraszam do wyrażania opinii, bo to bardzo mi pomaga! Enjoy

Przepiękną okładkę wykonała francaise_charmeuse, której serdecznie dziękuję!

Do następnego

Misheve

Between two rivalsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz