Rozdział 25

3.4K 176 59
                                    

Nareszcie sobota. Obudziłam się o godzinie dziewiątej. Wykonałam poranną toaletę, zjadłam śniadanie i wyszłam z Demonem na spacer. Po drodze spotkałam Hermionę, która gdzieś się śpieszyła i nawet mnie nie zauważyła. Wędrując dalej zobaczyłam Lunę. Pomachałam jej, ale nawet nie odwzajemniła mojego gestu.

- Co jest? - zapytałam sama siebie, kiedy po raz kolejny znajoma osoba uciekła przede mną.

Postanowiłam zadzwonić do Pansy i wypytać o co chodzi. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer brunetki. Pierwszy sygnał, nic. Drugi też nic. Za trzecim, dziewczyna odebrała.

- Hej Pansy. Możesz mi powiedzieć o co chodzi?

- Hej, a o co chodzi?

- Spotkałam dzisiaj Hermionę i Lunę, które dość dziwnie się zachowywały. Pomachałam do nich, a one nawet tego nie odwzajemniły. Wiesz coś na ten temat?

- Nie mam pojęcia o co chodzi. Naprawdę.

- Pansy wiem, że oszukujesz. Powiedz mi całą prawdę. - rzekłam, lecz dziewczyna się rozłączyła.

Wróciłam z pupilem do domu i zaczęłam gotować obiad. Postanowiłam na obiad przyrządzić naleśniki z owocami. Włączyłam, więc stojące na szafce radio i zaczęłam przygotowywać posiłek. Tanecznym krokiem podążyłam do lodówki, w celu odnalezieniu truskawek. Udekorowałam naleśniki owocami, bitą śmietaną i zaczęłam zajadać.

Po posiłku zaczęłam czytać książkę, lecz znużył mnie sen. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Wstałam z fotela i poszłam otworzyć. Jak się okazało, przed drzwiami stała uśmiechnięta Ginny.

- Ginny? Co Ty tu robisz? Przecież miałaś być we Włoszech miesiąc, a nie tydzień. - rzekłam zszokowana wizytą Rudej.

- Tak, ale wróciłam wcześniej. Zbieraj się, idziemy. - zadecydowała dziewczyna.

- Nie chce mi się. - wymamrotałam, w międzyczasie przeciągając się.

- Niespodzianka, tylko przebierz się. - powiedziała pani Zabini, kręcąc nosem.

- Dobra, dobra. - podreptałam na górę.

Z szafy wyciągnęłam czarne spodnie z dziurami na kolanach i białą koszulę z motywem kwiatów na ramieniu. Do tego założyłam czarne, wiązane botki. Przebrana, uczesana i umalowana, zeszłam do Ginny. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem i razem wyszłyśmy na dwór.

- Chwyć mnie za rękę. - powiedziała i zaraz znalazłyśmy się przed dworem Malfoy'ów.

Nie pytałam o nic. Ginny pociągnęła mnie za rękę i tak razem doszłyśmy do drzwi. Ruda otworzyła je i ruchem głowy dała mi znać, abym weszła. Skierowałyśmy się jak się domyślam do salonu, w którym panowała ciemność.

- Niespodzianka! - usłyszałam krzyki i w tym momencie światło się zapaliło.

W pomieszczeniu byli wszyscy moi znajomi, Hermiona, Pansy, Luna, Ginny, Harry, Flora, Hestia, Milicenta, Blaise, Draco, Luna, Neville, Josh, a nawet mój kuzyn. Na początku nie miałam pojęcia o co chodzi, ale połapałam się co jest grane. 16 sierpnia, moje urodziny. Wszyscy zaczęli składać mi życzenia, a gdy kolejka znajomych się skończyła, przede mną klęknął Draco.

- Samantha kocham Cię. Uczynisz mi ten zaszczyt ni zostaniesz moją żoną? - zapytał z nadzieją w oczach.

- Niestety... Tak! - krzyknęłam i przytuliłam mojego narzeczonego.


When I die honey. II [ D.M ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz