12. Pogodzić się z losem

502 68 0
                                    

Poszłam na stołówkę i wybrałam tam kanapki z szynką i pomidorem na kolację, po czym usiadłam z tacą przy stoliku i zaczęłam posiłek. Po chwili do pomieszczenia weszła też Lauren w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach. Gdy nasze oczy się spotkały, ta uśmiechnęła się, a ja odwróciłam wzrok na jedzenie. Jak może się cieszyć z tego, że ludzie wyginęli? Dlaczego przyjmuje to tak łatwo?

-Przepraszam, czy to miejsce jest wolne? - podniosłam wzrok na uśmiechniętą brunetkę. Kiwnęłam głową, a ona usiadła z tacą na przeciwko mnie. - Rozumiem, że niecodziennie słyszy się o tym, że jest się prawie ostatnim człowiekiem na świecie, ale... - mówiła bardzo poważnym tonem nieprzerwanie patrząc mi w oczy - um, zaczekaj nie jadłam od... 21 lat. Jak tylko skończę to porozmawiamy, ok?

-Ok. - odpowiedziałam krótko i wróciłam do jedzenia. Kątem oka zauważyłam, że zielonooka wzięła spaghetti i nieświadomie się uśmiechnęłam.

Skończyłyśmy w tym samym momencie i odniosłyśmy naczynia. Zdecydowałyśmy, że pójdziemy do mojego pokoju.

-Słuchaj, ja potrzebowałam kilku minut, żeby to sobie poukładać. - zaczęła, gdy już usiadłyśmy obok siebie na łóżku. - Nic na to nie poradzimy. Świat się zakończy i tyle, widocznie tak musiało być. Na pewno kiedyś rozwiną się tam jakieś inteligentniejsze formy życia i będą nas odkopywać jak dinozaury. Może nawet ktoś się nie obudzi z hibernacji i ktoś go znajdzie... Chodziaż akurat na to są nikłe szanse. Nie przewidzimy przyszłości i nie możemy na nią wpłynąć. Trzeba się pogodzić z losem i korzystać z życia, na tyle, na ile pozwoli nam Suremac. Mamy tu zapewnione pożywienie na jakiś czas, nie musimy sprzątać... Poczuj się jak na wakacjach.

- Dziękuję, ale to nadal brzmi strasznie.

-Wiem, ale nie zadręczaj się tym. Spójrz na te dobre strony. - położyła mi rękę na ramieniu.

- Na przykład? - westchnęłam.

- Na przykład teraz mamy nieograniczony czas na rozmowy. - roześmiała się, a mi udzielił się dobry humor. Może ma rację. Skoro i tak nie możemy nic zrobić, to zostaje nam korzystać z życia.

-Chwila... Podobno są tu zapasy dla dwudziestu osób na rok. Przecież nie będziemy tu same... Co jak ktoś się wybudzi, a nie zostanie mu żadne pożywienie?

-Już ci mówiłam, żebyś się niczym nie przejmowała. To będzie ich problem, nie nasz. W porządku?

-Tak, chyba tak. - na chwilę zapanowała cisza. - Może powiesz mi coś o sobie? Ty wiesz o mnie prawie wszystko, a ja o tobie niewiele.

- Nie ma co opowiadać... Urodziłam się 22 lata temu na Kubie, ale wiekszość życia spędziłam w Nowym Jorku. Rodzice chcieli żebym poszła w ich ślady i została lekarzem. Zbuntowałam się, rzuciłam szkołę i wyprowadziłam się, jak tylko skończyłam 18 lat. Zrobiłam jakieś kursy i oprowadzałam ludzi po mieście. Fucha przewodnika nie była taka zła, ale wolałam pisać. W każdej wolnej chwili wyciągałam notes i długopis i pisałam fragmenty opowiadań. Były głównie o tematyce science-fiction. Jedna z moich książek została wydana tuż przed moją hibernacją, więc nie wiem, czy się sprzedaje. - zaśmiała się. - Mówiłam, że nic ciekawego.

- Spędzimy ze sobą najpewniej kilkadziesiąt lat, więc i tak będę wiedzieć o tobie wszystko.

- Mam nadzieję. - zaśmiała się.

- Jestem już trochę zmęczona... Idziemy spać? - zawstydzona zmieniłam temat.

-Jasne. - wstała i podeszła do drzwi. Nacisnęła na klamkę, ale jeszcze się do mnie odwróciła. - Dobranoc Camzi.

-Dobranoc... Lauren. - wydukałam.

Dziewczyna wyszła z pokoju, a ja wzięłam prysznic i położyłam się w łóżku. Na statku nie znalazłam żadnych zegarów, więc trochę ciężko było funkcjonować, ale czułam się senna. Zaczęłam przyjmować do wiadomości, że nastał koniec świata i już nic nie możemy zrobić. Jak sobie poradzę za jakiś czas? Będę tu zamknięta do końca życia z tymi samymi ludźmi, o ile się wybudzą.

Ale to już zmartwienia Camili z przyszłości.

Pod wodą (Camren/girlxgirl) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz