Rozdział 15.-Telefon

537 39 3
                                    

Maraton 1/3

-Kayle...-nie dokończył, bo zadzwonił mój dzwonek telefonu. Wyjęłam z kieszeni spodni telefon. Spojrzałam na wyświetlacz telefonu i zobaczyłam, że dzwoni mój ojciec. Ciekawe co takiego chce o tej godzinie. Spojrzałam na mojego chłopaka, później na telefon. Postanowiłam odebrać, bo może być to coś ważnego.

-Przepraszam,ale muszę odebrać.-powiedziałam przepraszająco, po czym odebrałam telefon.

-Hallo? -zapytałam.
-Czy do dzwoniłam się do Kayle Smith? -pyta mnie jakaś kobieta.
-Tak, o co chodzi? -pytam.
- Nazywam się Megan Smith i jestem twoją biologiczną matką.-informuje mnie nieznajoma kobieta. Gdy usłyszałam co powiedziała zaniwmówiłam nie spodziewałam się tego.Jak oni mogli mnie tak okłamać. -Halo jesteś tam Kayle?
-Tak, przepraszam ale nie rozumię jak to jest pani moją biologiczną matką? -pytam zszokowana tym co się przed chwilą dowiedziałam.
-Wyjaśnię ci to wszystko jak się spotkamy. -powiedziała. Teraz nie wiem czy mam w to wierzyć.
-Może się pani pomyliła?
-Nie nie pomyliłam się, wreszcie cię odnalazłam. Szukałam cię 7 lat i wreszcie szczęście się do mnie uśmiechnęło. -powiedziała zadowolona. A ja nie, nie wiem co mama o tym wszytskim myśleć.
-Dobrze to może spotkajmy się i wszystko sobie wyjaśnijmy na spokojnie. -zaproponowałam.
-Dobrze, ja teraz jestem miesiąc w Kaliforni to możemy się spotkać. -powiedziała.
-To ja do pani na piszę gdzie i kiedy. -powiedziałam.
-Będę czekać.Do zobaczenia.-powiedziała rozłączając się.

Tego co się do wiedziałam strząsnęło mną bardzo. Jak oni mogli mi to zrobić. Dlaczego mi tak ważnej żeczy nie powiedzieli. Ja się pytam dlaczego. Co ja takiego zrobiłam, że teraz mnie każą. Z zamyślenia wyrwał mnie głos mojego chłopaka.

-Kochanie,co się stało? -zapytał przybliżjąc się do mnie, po czym mnie przytulił bardzo mocno do siebie. Wtuliłam się w niego, on pocałował mnie w czoło. -Powiedz mi co się dzieje? -pyta kołysząc mnie.

-Dzwoniła do mnie moja bilogiczna matka. Jak nie wiem jak oni mogili mi takie coś robić. Co ja im takiego zrobiłam. -powiedziałam ścierając łzę z policzka.

-Co! O boże, kochanie. Najlepiej jeśli wyjaśnisz to z ojcem. -proponuje na co kiwam głową. Przytulam się do niego a on obejmuje moją talię ręką.

-A co chciałeś mnie zapytać?-pytam,bo przecież mu przerwałam.Może chciał powiedzieć coś ważnego.

-To już nic ważnego.-powiedział prowadząc mnie,bo już jest tak ciemno,że nic nie widać.

Następnego Dnia

Gdy się obudziłam,koło mnie nie było mojego chłopka.Wstałam z łóżka,podeszłam do szafy z,której wyciągnęłam przypadkowy zestaw ubrań,wzięłam je ze sobą do łazienki w,której się przebrałam,zrobiłam lekki makijaż,włosy postanowiłam,że włosy zwiąże w luźnego kucyka.Gdy wyszłam z łazienki wyglądałam mniej więcej tak:

Wyszłam z sypialni,weszłam do kuchni gdzie zobaczyłam mojego chłopka robiącego śniadanie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wyszłam z sypialni,weszłam do kuchni gdzie zobaczyłam mojego chłopka robiącego śniadanie.Przyglądałam mu się.On nawet nie zauważył,że go obserwuję.

-Kochanie nie pożeraj mnie tak wzrokiem.-powiedział obracając się w moją stronę, podszedł do mnie bliżej. Tak,że stykaliśmy się nosami. Spogląda mi w oczy.

-A nie mogę? -pytam odsuwając się od niego. -Co robisz dobrego? -zapytałam chcąc widzieć co przygotowuje dobrego do jedzenia.

-Niespodzianka.-powiedział wracając do robienia śniadania.

Siadłam na blat i obserwowałam go co robi.Gdy skończył przygotowywać śniadanie,obrócił się do mnie z talerzem pełnym kanapek,uśmiechnęłam się do niego co on odwzajemnił.Zeszłam z blatu, po czym siadłam na krzesło.

-Proszę.-mruknął dając mi talerz pełen kanapek.

-Dziękuję kochanie.-po dziękowałam biorąc jedną kanapkę do ręki.

Kilka minut później

-Kochanie pośpiesz się. Musimy już wyjść, bo czekają na nas przed hotelem. -poinformował mnie.

-Zaraz daj mi się pomalować. -powiedziałam.

-Przecież nie musisz się malować i tak wyglądasz super. -powiedział wchodząc so sypialni.Podszedł do mnie bliżej, obrócił mnie do siebie przodem tak, że stykaliśmy się czołami. Zjechał wzrokiem na moje usta. Już wiedziałam czego chce ale ja mu nie dam musi sobie najpierw zasłużyć.

-Nie powiedziałeś, że się spieszymy. -powiedziałam wymijając go.

-No,ale kochanie. -mruknął nie zadowolony. -Mogą przecież chwi.. -nie dokończył, bo mu przerwałam.

-Nie ma idziemy. -powiedziałam biorąc go za rękę, po czym splatając z moją.

-Będziesz jeszcze coś chciała. -mruknął do mojego ucha.

-Jeszcze zobaczymy. -powiedziałam wychodząc z pokoju razem z Martinusem, który szedł koło mnie nie zadowolony.

-Ile można na was czekać? -pyta nad Marcus na co się zaśmiałam.

-Marcus daj spokój. -powiedziała Emily.

-Miej pretensje do brata a nie do mnie. -odpowiedziałam idąc w stronę samochodu.

-To gdzie jedziemy na wycieczkę? -pyta się Martinus.

-Jedziemy przed siebie.-odpowiada mu brat, przez co wszyscy zaczliśmy się śmiać no oprucz mojego chłopaka.

-Ale zabawne.-powiedział sarkastycznie Martinus.

Coś czuję,że to będzie najlepsza wycieczka na jaką dotychczas byłam.

Say Yes "M&M"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz