Rozdział 45

3.3K 176 23
                                    

Dochodziła godzina osiemnasta, a co za tym idzie? Oczywiście szlaban u kochanej Umbridge!

-Hej Harry!- krzyknęłam gdy zauważyłam chłopaka.

-Cześć Rose!- odpowiedział- idziemy?

-Tak, lepiej się nie spóźnić, kto wie co ona nam wymyśliła...- rzekłam, po czym poszliśmy w kierunku gabinetu różowej ropuchy.

Po chwili zawahania weszliśmy do środka, a ja myślałam, że zaraz wypali mi oczy od tego nadmiaru różu... Poważnie. Wszystko, ale to wszystko dookoła było w jakimś odcieniu różu... Mało tego, na ścianach umieszczone były talerze (oczywiście różowe), a na nich znajdowały się koty. Tak koty.

-Witajcie- uśmiechnęła się drwiąco Umbridge.

-Dzień dobry- mruknęliśmy.

-Siadajcie- rzekła, co uczyniliśmy- proszę- powiedziała, po czym wręczyła nam pióra i pergaminy.

-Po co nam to?- zapytał Harry- pani profesor- dodał szybko.

-Nie zadawaj niepotrzebnych pytań Potter- warknęła- A teraz napiszecie na pergaminie zdanie „Nie będę opowiadać kłamstw"- ta kara wydawała mi się... Zbyt prosta? Tu musiał być jakiś haczyk.

-Ile razy?- zapytałam.

-Tyle, aż wsiąknie- uśmiechnęła się wrednie, po czym zasiadła za biurkiem.

Po napisaniu kilku zdań poczułam jak coś mnie piecze w przedramię. Po jakimś czasie zauważyła tam wypalający się napis „Nie będę opowiadać kłamstw". Nagle usłyszałam syknięcie Harry'ego. On także miał ten napis na ręce, ale nie chcieliśmy dać jej satysfakcji. Po niecałej godzinie ropucha puściła nas wolno, a z naszych „znaków" ciekła krew.

-Co z tym robimy?- zapytałam gdy wyszliśmy z gabinetu.

-To znaczy?- zapytał Potter.

-No wiesz, mówimy o tym komuś, czy jak?

-Na razie lepiej nie. Znając Hermionę będzie chciała nas wysłać do Dumbledore'a.

-No fakt. Ja Cedrik'owi lepiej też nic nie powiem

-Czyli trzymamy to w tajemnicy?

-Chyba tak będzie lepiej.

-To co będziemy robić teraz?

-No myślałam, że pójdziemy teraz do dormitoriów. Jestem strasznie głodna - odrzekłam.

-Nie wiem czy to dobry pomysł, by iść do dormitoriów, kiedy z tego napisu cieknie krew- powiedział Harry- a skoro jesteś głodna, to chodź za mną- rzekł, a ja to uczyniłam.

Potter prowadził mnie gdzieś w stronę pokoju wspólnego Hufflepuffu, ale nagle skręcił na dół klatki schodowej, gdzie znajdował się wielki obraz z miską różnorodnych owoców.

-No dobra, ale to obraz, a nie jedzenie, a mój brzuch już naprawdę nie wytrzymuje- narzekałam.

-Chwila- rzekł, po czym połaskotał gruszkę, znajdującą się na obrazie. Owoc po chwili zamienił się w klamkę, a obraz uformował się w drzwi. Weszliśmy do środka, a to co ujrzałam mnie zdziwiło. Wszędzie było pełno domowych skrzatów i to, to chyba była kuchnia. Od kiedy tu jest?

-Czemu jesteś taka zdziwiona? Nigdy tu nie byłaś?- zapytał Harry.

-No niby jak. Ja nawet nie wiedziałam, że jest tu kuchnia- rzekłam.

-Fred i George nigdy cię tu nie zaprowadzili?

-No nie, a oni o tym wiedzą?

-No tak. Pokazali mi to w zeszłym roku. Zgredku!- zawołał, a nagle przy nas pojawił się skrzat domowy.

-Witaj Harry Potterze!- ukłonił się.

-Cześć Zgredku- powiedział Harry- Pozwól, że ci kogoś przedstawię. To Rose, Rose Smith.

-Witaj panienko - również się ukłonił.

-Eeee, hej Zgredku...- lekko się zmieszałam- i nie musisz się kłaniać, ani mówić do mnie panienko. Wystarczy Rose- uśmiechnęłam się.

-Panienka pozwala mi mówić do siebie po imieniu?- zrobił wielkie oczy.

-Nie jest do tego przyzwyczajony- szepnął mi Potter- Jedynie do mnie, Rona i Hermiony zwraca się po imieniu, ale i tak czasami zapomina. Tak go nauczyli jego byli właściciele.

-Kto był jego właścicielem?- zapytałam.

-Malfoy'owie- odrzekł- Zgredku, czy możemy prosić coś do jedzenia?

-Ależ naturalnie, sir!- ucieszył się skrzat, a po chwili wraz z innymi przyniósł nam górę jedzenia. Dosłownie.

-Ojej, nie jest tego za dużo?- zapytałam- nas jest tylko dwóch...

-Niech panienka...- zaczął jednak zauważył mój wzrok- Rose nie narzeka. Trzeba się najeść!- dokończył, po czym wraz z Harry'm zabraliśmy się do jedzenia.

-A co tam w ogóle słychać?- zapytał Potter przełykając kawałek kurczaka.

-Po staremu, no ale dostałam się do drużyny Quidditcha.

-Poważnie?!- ucieszył się- To wspaniale! Wiedziałem, ze się dostaniesz!- powiedział, a ja się zaśmiałam- Na jakiej pozycji grasz?

-Ścigająca, ty szukający, tak?

-Zgadza się- odpowiedział.

-Te mecze są... No stresujące? Jak wspominasz swój pierwszy?- zapytałam niepewnie.

-Na początku przed pierwszym meczem stresujesz się potwornie, ale jak wsiadasz na miotłę to przechodzi- odrzekł.

Spędziliśmy jeszcze chwilę na rozmowie i dokończyliśmy jeść, po czym pożegnaliśmy się z Zgredkiem i wyszliśmy z kuchni.

-To do jutra?- zapytał Harry.

-Do jutra- powiedziałam, po czym uścisnęliśmy się na pożegnanie.

Jesteś Tylko Moja ✴ Cedrik Diggory  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz